Dyskusja o karcie LGBT pokazuje, że kampania samorządowa 2018 roku miała trwalszy wpływ na polską politykę, niż można było się spodziewać wtedy, gdy Rafał Trzaskowski wygrywał z Patrykiem Jakim. Platforma liczyła, że zwycięstwo będzie „pierwszym krokiem" do pokonania PiS jesienią tego roku. Ale realizacja obietnic Trzaskowskiego miała nieprzewidziane konsekwencje. Teraz okazuje się, że polityka warszawska jest „spięta" z polityką krajową w nowy sposób. Wszyscy uczestnicy tej rozgrywki muszą się do tej innej sytuacji przystosować.
Do tej pory warszawska polityka pojawiała się na dobre w ogólnokrajowej debacie dość rzadko. Przede wszystkim przy nieudanym referendum odwoławczym wobec Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jesienią 2013 roku prezydent ledwie przetrwała. Referendum wpłynęło na sytuację Platformy. Ale rok później prezydent wygrała po raz kolejny. Później tematem ogólnokrajowym stała się afera reprywatyzacyjna. Jednak przez lata działania warszawskiego ratusza czy posiedzenia Rady Warszawy pozostawały bez echa. Media ogólnokrajowe funkcjonowały niejako na osobnej płaszczyźnie, mimo ich koncentracji w stolicy Polski.
– Do 2018 roku nikt tym, co robimy, się nie interesował. Później to zainteresowanie się utrzymało – przyznał w rozmowie z „Rzeczpospolitą" jeden z warszawskich polityków o długim stażu.
Teraz jest inaczej. Sprawa bonifikat za dzierżawę wieczystą i karta LGBT są wykorzystywane przez PiS jako argumenty w pokazywaniu, jak będzie wyglądać Polska po ewentualnym zwycięstwie PO. Tymczasem wszystkie „pozytywne" tematy związane z działalnością Rafała Trzaskowskiego przebijają się dużo mniej.
To duży problem dla Platformy, która pozwoliła, by początek rządów Trzaskowskiego zdefiniowały kwestie wygodne dla PiS. Jej stratedzy liczą, że polaryzacja z jesiennej kampanii utrzyma się, a nawet zwiększy w 2019 roku. Ale chwilowo reszta obietnic z kampanii jest zaledwie tłem. Chodzi zarówno o sprawy smogu, jak i np. podwyżek dla nauczycieli czy bezpłatnych żłobków. Nie tak miało chyba być. Kwestie warszawskie rezonują bardzo silnie w całej sferze publicznej, ale w nieprzewidziany do końca sposób. To też efekt zmian w Radzie Warszawy, gdzie to klubu opozycji trafili nowi radni z młodego pokolenia.