Niewykluczone, że z perspektywy czasu historycy obecny kryzys wizerunkowy wywołany ujawnieniem przez Onet całości nagrania z rozmowy z udziałem Mateusza Morawieckiego w restauracji Sowa&Przyjaciele będą oceniać jako największe wyzwanie dla wiarygodności premiera. Co więcej, kryzys ten wywołała nie tyle publikacja dziennikarzy portalu, ile absurdalna reakcja polityków PiS, która sprowadziła na głowę szefa rządu poważne kłopoty.
W poniedziałek Onet napisał, że w aktach afery taśmowej znajdują się zeznania kelnerów dotyczące rozmowy, w której miał brać udział obecny premier, a wówczas szef BZ WBK. Nagranie tej rozmowy nie zachowało się, nagrywający je kelner nie wiedział, kto był rozmówcą Morawieckiego, zapamiętał tylko, że była mowa o kupowaniu nieruchomości na osoby trzecie. Co więcej, z tekstu wynikało, że sam premier zeznał, iż kilkakrotnie bywał w restauracjach, w których działała szajka podsłuchowa, więc nagrań może być więcej. Dziennikarze nie postawili premierowi żadnego zarzutu, raczej dziwili się, że w aktach sprawy nie ma śladu po tym, by służby nagrania szukały. A przecież może się ono stać narzędziem szantażu wobec szefa rządu.
Reakcja PiS była histeryczna. Premier mówił, że to atak na niego w związku z tym, że skutecznie likwiduje mafie vatowskie, a rzeczniczka PiS zażądała, by portal ujawnił wszystko, co dotyczy premiera. Redakcja zamieściła więc we wtorek całe nagranie z innej rozmowy, która w aktach się zachowała. To podsłuch rozmowy z 2013 roku, w której brali udział Morawiecki, Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP, oraz Krzysztof Kilian, bliski współpracownik Donalda Tuska. Jej fragmenty opisywał już „Newsweek”, lecz całości nagrania dotąd nie ujawniono.
I to nagranie jest już dla premiera kłopotem. Szef rządu nie tylko nie stroni od słowa „k...” (a pamiętać trzeba, że Jarosław Kaczyński mocno krytykował knajacki język w podsłuchanych rozmowach), nie tylko wypowiada się pozytywnie o Angeli Merkel, nie tylko zastanawia się, czy nie trzeba będzie strzelać do uchodźców, ale przede wszystkim wydaje się świetnie towarzysko i politycznie osadzony w środowisku PO. Wszak przez kilka lat był członkiem Rady Gospodarczej przy Donaldzie Tusku, chwali się zażyłością z jej szefem Janem Krzysztofem Bieleckim, nabija się z Radosława Sikorskiego itd.
Słowem, typowa rozmowa, jakie znamy z dotychczasowych taśm.