Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. W sobotę rano nowo wybrany premier autonomicznego rządu Krymu Siergiej Aksjonow i przywódca lokalnej partii Rosyjska Jedność wystąpił osobiście o pomoc do Władimira Putina. Kreml w ciągu godziny oświadczył, że „apel nie zostanie zignorowany". Zwołane na wniosek prezydenta w trybie pilnym posiedzenie izby wyższej rosyjskiego parlamentu wydało zgodę rosyjskiej armii na interwencję „w obronie bezpieczeństwa Rosjan" nie tylko na Krymie, ale szerzej, na terenie całej Ukrainy.
Dmitrij Pieskow, rzecznik Putina, utrzymuje, że prezydent decyzji o interwencji jeszcze nie podjął. Fakty są jednak inne. Zdaniem kijowskich władz żołnierze Floty Czarnomorskiej opanowali strategiczne obiekty na półwyspie, w tym lotniska, siedziby władz, centrale telefoniczne i studia telewizyjne. Co więcej, na Krymie lądowały samoloty transportowe z przynajmniej sześcioma tysiącami komandosów sprowadzonych z Rosji.
Rosyjscy wojskowi ustawili zapory na jedynych dwóch drogach prowadzących z Ukrainy na półwysep. W niedzielę wieczorem BBC alarmowała, że zaczęto tu budować okopy. Rosjanie zablokowali także garnizony ukraińskich wojsk, m.in. koło Teodozji i Perewalnego. Zdaniem finansowanej przez Kreml stacji telewizyjnej Russia Today flagowy okręt ukraińskiej floty „Hetman Sahajdaczny" miał oddać się pod rozkazy rosyjskich wojsk, pozostałe ukraińskie okręty wypłynęły zaś z Sewastopola. A wieczorem mianowany zaledwie w sobotę dowódca ukraińskiej floty admirał Denis Bierezowski wypowiedział posłuszeństwo władzom w Kijowie i uznał zwierzchność prorosyjskich władz Krymu. Jego decyzja ma być początkiem budowy „niezależnej floty Krymu". Władze w Kijowie rozpoczęły śledztwo w sprawie zdrady Bierezowskiego.
Sam Aksjonow nakazał wszystkim jednostkom ukraińskiego wojska na Krymie wypowiedzieć posłuszeństwo władzom w Kijowie i wypełniać jego własne polecenia.