Edward Zalewski: Nie ma chętnych do zreformowania prokuratury

Ta instytucja potrzebuje męża stanu, który mógłby ustanowić polityczny patronat nad jej przemianą w praworządny i profesjonalny organ – mówi Edward Zalewski, były szef Prokuratury Krajowej.

Aktualizacja: 28.08.2023 07:13 Publikacja: 28.08.2023 03:00

Edward Zalewski

Edward Zalewski

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Z prokuratorskiego stanu spoczynku ma pan zdystansowany widok na instytucję, w której spędził pan całe zawodowe życie. Jaki to widok?

Smutny. Widzę prokuraturę podzieloną, niesamodzielną, pozbawioną atrybutów, jakie miała dzięki niezależnemu prokuratorowi generalnemu i – także niezależnej – Krajowej Radzie Prokuratury. Ale to, jak ja dzisiaj postrzegam prokuraturę, jest w sumie mało ważne.

Co więc jest ważne?

Ważniejsze to, czy prokuraturę da się w ogóle jeszcze uleczyć. Innymi słowy, czy są możliwości, środki i ludzie, którzy mogliby tego dokonać.

Są?

Niestety, mam tutaj smutne refleksje. Podstawowa trudność jest taka, że prokuratura jest zbyt łakomym kąskiem dla polityków, by ją tak sobie po prostu odpuścili. Próba budowy niezależnej prokuratury, z którą mieliśmy do czynienia, od zapowiedzi rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego przez doprowadzenie do tego w 2010 r., szybko się zakończyła. Ciągle mam nadzieję, że ta wymarzona przeze mnie kiedyś powstanie. Ale kiedy – trudno powiedzieć.

Czytaj więcej

Sejm zwiększył władzę Prokuratora Krajowego. PiS betonuje się w prokuraturze?

Nie widzi pan takiej szansy, nawet gdyby teraz wygrała opozycja?

Boję się, że nawet zwycięstwo opozycji nie stworzy warunków do budowy takiej prokuratury, jaką ja sobie wymarzyłem. Oczywiście ja nie uzurpuję sobie prawa do twierdzenia, że moja wizja tej instytucji jest tą jedyną i najlepszą. Ciągle jednak było mi brak rzetelnej dyskusji o tym, jakiego modelu prokuratury chcemy. Instytucję niezależnego prokuratora generalnego zlikwidowano, podobnie jak filar tej niezależności – czyli Krajową Radę Prokuratury. Politycy nigdy tak naprawdę nie opowiedzieli się za prokuraturą, która byłaby istotną częścią wymiaru sprawiedliwości, a nie narzędziem do doraźnych rozliczeń. Nawet rozdzielając prokuraturę od rządu, ani niezależnemu prokuratorowi generalnemu, ani Radzie nie dano podstawowego narzędzia, czyli finansów. Wiele rozwiązań było połowicznych i ułomnych – ale i tak było to lepsze niż sytuacja wcześniejsza i to, co się stało po wyborach w 2015 r., gdy wrócono do koncepcji prokuratury podporządkowanej politycznie. Bo gdy polityk jest ministrem sprawiedliwości, to polityk jest też prokuratorem generalnym. A tak być nie może i nie powinno.

Nie przekonują pana wypowiedzi prokuratora generalnego i jego współpracowników, że połączenie tych funkcji jest czymś pożądanym, bo urealnia polityczną odpowiedzialność za ściganie przestępców i daje możliwości wpływania na politykę karną państwa?

Oczywiście, że nie, i powtarzam to od lat. Jeśli uznać, że to dobrze, iż polityk stoi na czele prokuratury, to równie dobrze można twierdzić, że aby sąd był dobry i strzegł polskiej racji stanu oraz sprawiedliwości, to polityk powinien także być sędzią. No na Boga. Nie tędy droga. Nie po to się Monteskiusz natrudził, by to teraz takimi gładkimi słowami burzyć.

Więc jak?

Polityka ścigania karnego może i powinna się opierać na tworzeniu prawa. I to jest jej najbardziej realny i istotny wkład w politykę karną państwa. Przecież ani prokuratura, ani sąd nie stoją ponad prawem czy obok niego. Wręcz przeciwnie: to są organy podległe prawu i zobowiązane do jego przestrzegania. Sądy – konstytucyjnie, a prokuratura – ustawowo. I tylko w tych granicach powinny się poruszać. I widząc to z tej perspektywy, jedynie słuszny jest wniosek, że organ tworzący prawo zawsze będzie miał największą władzę. Aby państwo działało sprawnie i praworządnie, musi być w nim trójpodział władzy i wzajemna kontrola.

Może więc polityk będący prokuratorem generalnym stanowi część mechanizmu kontroli nad władzą wykonawczą i sądowniczą?

Nie widzę w praworządnym kraju możliwości politycznego nadzoru nad sądem i prokuraturą w innej formie niż tylko przez stanowienie prawa. Oczywiście nie może być w państwie organów stojących ponad prawem. Ale ten zakres kontroli musi być ściśle i jasno określony i nie może wpływać na działania organów. Nie można ustanawiać sobie politycznie, jaki wyrok zapadnie albo jak prokurator będzie prowadził postępowanie. A takie przypadki dziś obserwujemy. Sprawne państwo potrafi ustanowić mechanizmy, które – szanując niezawisłość sędziego i niezależność prokuratora – skłonią ich do profesjonalnego działania. Do tego nie potrzeba ręcznego sterowania instytucjami.

Pamiętam rok 2009, gdy – jako ówczesny prokurator krajowy – rywalizował pan z ówczesnym sędzią Andrzejem Seremetem o stanowisko niezależnego prokuratora generalnego. Jeszcze zanim prezydent Lech Kaczyński wskazał, kogo wybierze, gorzko mówił pan, że szansa na prawdziwą niezależność prokuratury jest znikoma i jeśli ten eksperyment się nie powiedzie, to długo nie będzie powrotu do podobnych pomysłów. Czuje pan dziś satysfakcję z trafności tej diagnozy?

Moja satysfakcja jest gorzka. Samo rozdzielenie funkcji to był krok w odpowiednim kierunku, ale źle wykonany i za krótki. To mogło się powieść, ale faktycznie miałem wielkie obawy, że bez instrumentów zabezpieczających tę niezależność – o których już mówiłem – nic się nie uda.

Co więc nas czeka po wyborach, jeśli zmieni się władza?

Wszystko wskazuje, że prokuratorem generalnym znowu będzie polityk.

Gdy się wczytać w internet, to gdzieniegdzie na opozycji brzmi wręcz żądza zemsty. Słychać oczekiwanie, że prokuratorem generalnym zostanie np. Roman Giertych, który wszystkich porozlicza.

I to jest cały problem. Co to znaczy „wszystkich porozlicza”? Niezależna i praworządna prokuratura ma się na kimkolwiek mścić? To są pytania, które trzeba postawić, gdy chce się zmieniać lub tworzyć nową prokuraturę pod wodzą polityka. Ciągle wierzę, że doświadczenia wszystkich tych lat w końcu uzmysłowią, że łączenie funkcji politycznej z kierowaniem prokuraturą to droga donikąd. Jedyną drogą do praworządnego państwa jest realny trójpodział władzy i włączenie niezależnej prokuratury do struktury władzy sądowniczej. Taka niezależna prokuratura byłaby podporządkowana prawu. Taki wymiar sprawiedliwości byłby dla ludzi, a nie dla wymiaru sprawiedliwości. Bo to nie sędzia i prokurator ma być zadowolony z tego, jak działa, tylko ludzie.

Tylko jak to zrobić?

To temat na wielogodzinne debaty. Prokuratura powinna być niezależna od polityki, a prokurator – dzięki gwarancji osobistej niezależności – będzie mógł obiektywnie i profesjonalnie prowadzić postępowania. W samej prokuraturze powinny też istnieć wewnętrzne mechanizmy umożliwiające kontrolę pracy prokuratora i naprawiania jego błędów.

A zwrócił pan uwagę, że temat niezależności prokuratury jakoś nie wybrzmiewa jako pierwszoplanowy postulat w politycznych deklaracjach przedwyborczych?

Faktycznie. Poza nielicznymi głosami ja nie słyszałem deklaracji którejkolwiek ze stron politycznych, że stworzymy niezależną, profesjonalną i apolityczną prokuraturę. I to jest smutne. Bo prokuratura to instrument, który potrzebuje męża stanu, by mógł ustanowić polityczny patronat nad zmianą tej instytucji w praworządny i profesjonalny organ.

Widzi pan takiego na krajowym horyzoncie?

Uchylam się od odpowiedzi.

Dlaczego?

Moje doświadczenia są na tyle gorzkie, gdy chodzi o stosunek polityków do prokuratury, że na to pytanie nie odpowiem.

Kto wtedy rządził, łatwo sprawdzić. Czy któraś z tych osób zapisała się szczególnie gorzko w pańskich wspomnieniach?

Cóż… Był minister, który na ostatniej prostej uniemożliwił wpisanie niezależnej prokuratury do konstytucji. Był minister, który twierdził, że budżet dla Krajowej Rady Prokuratury w wysokości 1,5 mln zł jest nie do udźwignięcia przez państwo. Byli politycy, którzy nie rozumieli, że tylko silna, niezależna i apolityczna prokuratura może być tarczą praworządności w kraju.

Nie rozumieli czy nie chcieli rozumieć?

Nie wnikam w umysły polityków.

Czasami jednak prokurator musi to zrobić – gdy przychodzi mu rozliczanie czynów dokonanych przez polityków, które trzeba ocenić w kategoriach prawnokarnych – nie jako narzędzie zemsty państwowej, tylko organ ochrony prawnej. To będzie trudne zadanie dla prokuratury?

Prokuratura, jaką ja widzę, nie kieruje się zemstą i widzimisię, lecz prawem. I ma psi obowiązek oceny i rozstrzygania o sprawach, które mogłyby naruszać przepisy prawa karnego. Dla mnie prokurator to człowiek, który zawsze kieruje się przepisami prawa.

Może pan to powiedzieć o wszystkich osobach, które dzisiaj wykonują ten zawód?

Nie będę oceniał swoich koleżanek i kolegów. Oni sami muszą rozliczyć się we własnych sumieniach.

Spójrzmy więc na dzisiejszą prokuraturę. Ustrojowo to już zupełnie inny organ niż ten z pana czasów. Co więcej, prokurator w wielu miejscach uzyskał przewagę procesową – czasem nie tylko nad obroną, ale nawet nad sądem. Widzi pan to zjawisko?

Niestety. Buduje się potęgę prokuratury nie tam, gdzie ona powinna być. Podejrzewam, że zwiększa się uprawnienia prokuratora, który tkwi w zależnościach politycznych, a gdy mieliśmy choć namiastkę niezależności prokuratury, nikt nawet nie myślał o zwiększaniu jego kompetencji. Nie uważam, by istotą pracy prokuratora było wkraczanie w sferę zastrzeżoną dla niezawisłego sądu. Prokuratorzy od lat marzą o środkach, które pomogą im prowadzić śledztwa. Nie chodzi jednak o to, by stali ponad sądem – np. w kwestii środków zapobiegawczych. Nadmierna władza w rękach organu zainteresowanego wynikiem postępowania może prowadzić do tragicznych wypaczeń. Śledztwo powinno się ograniczać do zebrania podstawowych dowodów, a nie wszechstronnie wyjaśniać sprawę. Wtedy kodeksowy przepis o trzymiesięcznym terminie śledztwa znów miałby sens. A dalej – już w sądzie – niech prokurator dzielnie walczy z obroną o wyrok skazujący.

Tak przecież miało być, gdy weszła w życie kontradyktoryjna nowelizacja kodeksów karnych. Nowa władza jednak szybko od niej odeszła.

Nie ma mowy o jakiejkolwiek reformie wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych bez jednoczesnej reformy policji, prokuratury i sądu. Te instytucje są ze sobą tak powiązane, że zmiana musi być całościowa. Inaczej pozostaniemy w zaklętym kręgu niemożności, i ciągle politycy – dla własnej sławy lub za podszeptem naukowca, który uzyska do nich dostęp – będą zmieniać jakieś fragmenciki.

Tymczasem Sejm właśnie uchwalił przepisy, które utrudnią ewentualne zmiany w prokuraturze. Ich mocą pozycja prokuratora generalnego się osłabi, a jego kompetencje przejmie prokurator krajowy – aktualnie to bliski Zbigniewowi Ziobrze Dariusz Barski. Do jego odwołania potrzebna byłaby zgoda prezydenta. Co pan myśli o tej nowelizacji?

Ja bym bardzo chciał mieć jako prokurator krajowy te uprawnienia, które teraz ma uzyskać osoba sprawująca tę funkcję. Ale poważnie mówiąc, funkcjonalnie jest to bez sensu. To reforma niemająca na celu usprawnienie działania prokuratury.

Co więc będzie?

Powtarzam to od lat: do stworzenia niezależnej i apolitycznej prokuratury potrzebna jest wola polityczna. Ale politycy, którzy uważają, że przepisami nakażą i ustalą, co będzie, głęboko się mylą. Bo decydują ludzie. Głęboko wierzę, że w każdej prokuratorce i każdym prokuratorze drzemie pierwiastek niezależności. I tylko potrzebuje bodźca do jego uwolnienia. Jeśli komuś się wydaje, że sześć tysięcy prokuratorów można po prostu zabetonować – to wierzę, że taki ktoś niebawem się przekona, jak bardzo się mylił.

Edward Zalewski pochodzi z Legnicy, ma 66 lat. Od 1984 r. pracował w dolnośląskich prokuraturach. W latach 2009–2010 był szefem Prokuratury Krajowej. Po tym, jak przegrał rywalizację o niezależny urząd prokuratora generalnego, w latach 2010–2015 był szefem Krajowej Rady Prokuratury. Wraz z reformą prokuratury autorstwa ekipy PiS przeszedł w stan spoczynku

Z prokuratorskiego stanu spoczynku ma pan zdystansowany widok na instytucję, w której spędził pan całe zawodowe życie. Jaki to widok?

Smutny. Widzę prokuraturę podzieloną, niesamodzielną, pozbawioną atrybutów, jakie miała dzięki niezależnemu prokuratorowi generalnemu i – także niezależnej – Krajowej Radzie Prokuratury. Ale to, jak ja dzisiaj postrzegam prokuraturę, jest w sumie mało ważne.

Pozostało 97% artykułu
Podatki
Skarbówka zażądała 240 tys. zł podatku od odwołanej darowizny. Jest wyrok NSA
Prawo w Polsce
Jest apel do premiera Tuska o usunięcie "pomnika rządów populistycznej władzy"
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Praca, Emerytury i renty
Ile trzeba zarabiać, żeby na konto trafiło 5000 zł
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Prawo karne
Rząd zmniejsza liczbę więźniów. Będzie 20 tys. wakatów w celach