Po Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa widać, że Polska może jedynie walczyć o jedność Zachodu, by nie wysadzały jej granaty jak Nord Stream 2. Powinna też pilnować, by inne nie wybuchały jej w rękach.
Konferencja bezpieczeństwa w Monachium była areną rywalizacji potęg daleką od wymiany idei pomiędzy partnerami współpracy multilateralnej znanej z lat poprzednich. Kanclerz Niemiec Angela Merkel tłumaczyła się z poparcia dla spornego gazociągu Nord Stream 2. Ostrzegała, że Rosja może popaść w zależność od Chin. Nie wspomniała jednak o tym, że to Nord Stream 2 wikła Europę w zależność od Rosji i m.in. z tego powodu nie stać jej na bardziej stanowczą politykę. A koncepcja cywilizowania relacji z tym krajem poprzez więzi gospodarcze umarła pół dekady temu na Krymie.
Merkel próbowała też skusić Amerykanów perspektywą dostaw LNG do proponowanych terminali niemieckich. Chociaż ci wyrazili zainteresowanie, to nie porzucili krytyki Nord Stream 2. Ale nadal nie wprowadzili sankcji. Wygląda to jednak bardziej na niechęć do wychodzenia przed szereg i oczekiwanie na ruch Europejczyków, którzy też się nie palą, niż element mglistego układu o gazie skroplonym z Merkel.
USA, Niemcy i inne kraje w Monachium mówiły coraz mniej o współpracy multilateralnej, a coraz więcej o rywalizacji potęg. Polityka odchodzi od układów wielostronnych na rzecz koncertu mocarstw. W poprzek poszła inicjatywa Komisji Europejskiej wsparta przez prezydencję rumuńską, Polskę i innych zwolenników nadzoru Brukseli nad współpracą z Gazpromem.
Chodzi o dyrektywę gazową, uchwaloną dzięki połączonym staraniom dyplomacji krajów obawiających się negatywnego wpływu Nord Stream 2 na rynek i bezpieczeństwo w Europie Środkowo-Wschodniej. Dzięki ostatnim szlifom PE udało się utrzymać nadzór nad porozumieniem o przyszłości Nord Stream 2. Oznacza to, że gazociąg nie będzie mógł zacząć pracy bez układu o wdrożeniu regulacji UE. Dla Europy jest to gwarancja przejrzystości, a dla krytyków Nord Stream 2, jak Polska, która dalej domaga się jego zablokowania, perspektywą opóźnienia projektu przez konieczność dostosowania i spadek rentowności.