Polska słusznie uważa Nord Stream 2 za zagrożenie, jeśli zatem partie CDU\CSU SPD poważnie traktują swoją umowę koalicyjną, w której nasz kraj znalazł się na drugim miejscu wśród partnerów strategicznych, zaraz za Francją, muszą uwzględnić polskie stanowisko. Powinniśmy stanowczo postawić sprawę gazociągu w relacjach z Berlinem, bowiem jego powstanie to cios w nasze bezpieczeństwo, bliscy sojusznicy zaś współpracują, a nie rzucają sobie kłody pod nogi.
Narracja obecnego rządu niemieckiego dowodząca, iż Nord Stream 2 jest projektem czysto ekonomicznym, od początku słabo się miała do faktów, co podkreśla choćby były szef NATO Anders Fogh Rasmussen w niedawnym wywiadzie dla „Bilda". To żaden biznes, to wojna energetyczna i nie ma co mydlić sobie i innym oczu, że niby jest inaczej.
Jakby ktoś jeszcze miał w tej materii złudzenia, Moskwa właśnie je rozwiała, odcinając od 1 marca dostawy gazu na Ukrainę. Uczyniła tak, nie bacząc na międzynarodowy arbitraż, zawarte umowy czy obyczaje biznesowe. Rosja bowiem nie robi gazowych interesów, ona walczy gazem, aby osiągnąć cele strategiczne. A są one aż nadto klarowne – Kreml chce całkowicie pominąć tranzyt przez Ukrainę, odcinając ją od źródła energii oraz dochodów, jakimi są opłaty tranzytowe, i zmuszając tym samym do uległości.
Obecna batalia to jeszcze nie ostateczna bitwa, dostawy zapewne zostaną w końcu wznowione, bo na sprzedaży gazu na zachód trasami lądowymi zarabia przede wszystkim sama Rosja, ale trudno o wyrazistszy pokaz intencji. Gaz ma być transportowany do Unii Europejskiej takimi trasami, by tranzyt w najmniejszym nawet stopniu nie chronił interesów Kijowa, a potencjalnie także Mińska, gdyby i na Białorusi zwyciężyły kiedyś tendencje prozachodnie.
Obecnie Rosja zaspokaja ok. 40 procent unijnego zapotrzebowania na gaz ziemny. Nie można mieć pretensji do Niemiec, że chętnie go kupują, bo jest konkurencyjny cenowo wobec gazu LNG transportowanego morzem. Takie podejście mieści się jak najbardziej w modelu biznesowym. Niemniej, dla Berlina nie ma większego znaczenia, którędy gaz jest przesyłany, byle docierał na czas i w zakontraktowanych ilościach. A tak właśnie się wciąż dzieje. Co innego w przypadku Rosji, trasa przesyłu ma kapitalne wręcz znaczenie. Czy tego chcą, czy nie, właśnie Niemcy są strategiczną osłoną Ukrainy i Białorusi tak długo, jak długo przez ich terytoria płynie do nich syberyjski gaz.