Taki krok zapowiedział minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz podczas wizyty na budowie jednostki WOT w Limanowej w Małopolsce.
- Wojska Obrony Terytorialnej sprawdziły się. Udowodniły, że są przydatne, że są potrzebne, że mają swój wymiar pomocy dla okolicznej ludności, ale też budują siłę polskiej armii. W tym roku przejdą pod nadzór Sztabu Generalnego to była nasza obietnica, ponieważ osiągną pełną zdolność do funkcjonowania, pełne zdolności bojowe – mówił wicepremier.
WOT na razie mniej liczne niż zakładano
Teraz poszczególne rodzaje sił zbrojnych podlegają dowódcy generalnemu, który jest podporządkowany szefowi SG WP. WOT zostały powołane przez ówczesnego ministra Antoniego Macierewicza w 2017 r. jako odrębny rodzaj sił zbrojnych i zgodnie z jego decyzją bezpośrednio mu podlegały, to miało przyspieszyć rozwój tej formacji, możliwość zakupu nowego sprzętu. Warto przypomnieć, że w 2018 r. w trakcie dyskusji o zmianie systemu kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi ówczesne kierownictwo MON zakładało, że WOT osiągną gotowość bojową na przełomie lat 2024/2025. Zakładano wtedy także, że formacja ta będzie liczyła 50 tys. żołnierzy. Dzisiaj w WOT jest 40 tys. wojskowych. Obecne władze nie zakładają jednak, że zostanie wstrzymany proces rozwoju tych wojsk, ciągle jest mowa o tym, że docelowo powinny one liczyć 50 tys. żołnierzy.
Przeciwko planowanym zmianom zaprotestował były szef MON, przewodniczący Klubu PiS Mariusz Błaszczak. Stwierdził, że włączenie WOT – zanim zakończy się ich formowanie – „w tradycyjny łańcuch dowodzenia, sparaliżuje jego dalszy rozwój”. Resort odpowiadał, że przyszłość WOT jest pewna, będą nadal rozwijane.
Czytaj więcej
Przygotowujmy się do działania w sytuacji zagrożenia i niedoborów. Patrzmy na Ukrainę.