Rosyjska rakieta nad Polską. Co nie zadziałało?

Odtworzyliśmy jak reagowało wojsko oraz instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa w trakcie incydentu z rosyjską rakietą manewrującą, która naruszyła polską przestrzeń powietrzną. Wiemy co nie zadziałało.

Publikacja: 30.12.2023 12:06

Żandarmeria Wojskowa w miejscowości Sosnowa Dębowa w woj. lubelskim, 29 bm. Od piątku służby poszuku

Żandarmeria Wojskowa w miejscowości Sosnowa Dębowa w woj. lubelskim, 29 bm. Od piątku służby poszukują w województwie lubelskim obiektu, który wleciał nad Polskę od strony granicy z Ukrainą.

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Do zdarzenia doszło w dniu, w którym wojska rosyjskie przeprowadziły zmasowany atak rakietowy na Ukrainę. Generał Wiesław Kukuła, szef Sztabu generalnego WP określił go „połączonym atakiem saturacyjnym, mający na celu przeciążenie obrony przeciwlotniczej, z wykorzystaniem dronów uderzeniowych”, oraz następującym po nim uderzeniu rakietowym, głównie lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej.

Zmasowany atak na Ukrainę

Gen. Walerij Załużny, głównodowodzący ukraińskiej armii relacjonował, że Rosjanie najpierw zaatakowali Ukrainę dronami-kamikadze z północy i południowego-wschodu. Łącznie do tego ataku użyto 36 dronów-kamikadze. „Z kolei ok. 6 rano (czasu ukraińskiego – dop. red.) 18 bombowców strategicznych Tu-95MS wystrzeliło co najmniej 90 pocisków Ch-101/Ch-555/Ch-55 w stronę Ukrainy. Jednocześnie ok. 5 rano znad obwodu kurskiego bombowce Tu-22M3 wystrzeliły osiem pocisków Ch-22/Ch-32 w stronę północnych i środkowych obwodów Ukrainy. Jednocześnie Charków został ostrzelany przy użyciu zestawów S-300, S-400 i Iskander — z obwodu biełgorodzkiego, kurskiego i okupowanego Krymu. Ok. 6.30 Rosjanie poderwali myśliwce MiG-31K, które wystrzeliły pięć pocisków hipersonicznych Kindżał znad obwodu astrachańskiego. Rosjanie użyli też czterech pocisków przeciwradarowych Ch-31P i jeden pocisk Ch-59” – opisywał na portalu społecznościowym generał Załużny.

Czytaj więcej

Rosyjska rakieta w Polsce. Nowy komunikat wojska

O godz. 4.30 podniesiono pełną gotowość polskiej obrony przeciwlotniczej

Kluczowe dla reakcji naszych Sił Zbrojnych były informacje spływające od ukraińskich partnerów oraz systemów obserwacji NATO, o rozpoczęciu ataku za pomocą dronów – kamikadze. Jak ustaliła „Rzeczpospolita” już około godz. 2 rano w piątek zapadła decyzja o podniesieniu gotowości Sił Powietrznych. Pełną gotowość obrony powietrznej armia osiągnęła o godz. 4.30 – pół godziny wcześniej Rosjanie poderwali znad obwodu kurskiego bombowce Tu-22M3.

Jak podało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych już o godz. 4.50 wystartowała para dyżurna polskich F-16 z lotniska w Krzesinach, oraz sojuszniczy tankowiec powietrzny, a o godz. 5.25 para samolotów amerykańskich z bazy w Łasku.

Informacja o podniesieniu gotowości bojowej już o godz. 4.30 została przekazana przez Centrum Operacji Powietrznych Dowództwa Operacyjnego do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

Rosyjska rakieta nadlatuje znad miejscowości Horodło

O godzinie. 7.12 rosyjska rakieta manewrująca (prawdopodobnie Ch-101, lub Ch-55) przekroczyła polską granicę na wysokości miejscowości Horodło na Lubelszczyźnie, przeleciała za Hrubieszowem w kierunku Zamościa, potem zmieniła tor lotu – leciała m.in. nad miejscowościami Sosnowa – Dębowa, Cukrownia – Wożuczyn, Wolica Brzozowa – Kolonia.

Szef Sztabu Generalnego gen. Wiesław Kukuła poinformował w kilka godzin później, że rakieta była za pomocą radarów śledzona przez polskie wojsko i opuściła polską przestrzeń powietrzną. - Mamy na to potwierdzenie radarowe narodowe i sojusznicze – dodał.

Być może widział ją radar znajdujący się koło Zamościa w miejscowości Łabunie. Rakieta – zdaniem naszych rozmówców opuściła teren Polski na wysokości miejscowości Dołhobyczów – Kolonia i wróciła na teren Ukrainy ok. godz. 7.15. Świadkowie widzieli czarny obiekt lecący na wysokości 100-200 metrów o długości około dwóch metrów.

Czytaj więcej

Szef SG: Wszystko wskazuje, że rakieta rosyjska wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną

Przechwycić rosyjską rakietę i ją zestrzelić

- Skierowaliśmy siły, samoloty, które miały ją przechwycić i w razie potrzeby zestrzelić - poinformował szef Sztabu Generalnego WP. Dodał, że czas przebywania rakiety na terytorium Polski i sposób, w jaki rakieta manewrowała, „uniemożliwiły wykonanie tego manewru”. - Dlatego rakieta zdążyła opuścić terytorium Polski - tłumaczył.

Zaraz po otrzymaniu informacji o naruszeniu przestrzeni powietrznej kraju, Centrum Operacji Powietrznych MON poinformowało o tym RCB. Piotr Błaszczyk rzecznik RCB powiedział nam, że została uruchomiona procedura SPO – 13. Opisana jest ona w Krajowym Planie Zarządzania Kryzysowego. Określa ona proces przekazania komunikatów ostrzegawczych o zagrożeniu uderzeniami z powietrza, w tym spowodowanych lotem obiektu stanowiącego zagrożenie terrorystyczne typu „RENEGADE” dowódcom jednostek wojskowych i organom właściwym w sprawach zarządzania kryzysowego, z możliwie dużym wyprzedzeniem, tak aby niezwłocznie po wykryciu zagrożenia umożliwić skuteczne zaalarmowanie wojsk i ludności cywilnej.

– Informacja o przekroczeniu granicy została skierowana m.in. MON, KPRM, policji, straży pożarnej, Straży Granicznej, a także Wojewódzkich Centrów Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie i Lublinie – mówi nam Piotr Błaszczyk.

Agnieszka Strzępka, rzeczniczka Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie poinformowała „Rzeczpospolitą” że władze urzędu były w kontakcie z Żandarmerią Wojskową i Komendą Wojewódzką Policji w Lublinie. – Nie mieliśmy potwierdzenia, aby jakiś obiekt spadł na terenie województwa lubelskiego - powiedziała nam.

Sekretarz gminy Rachanie Agata Niedziołka potwierdziła, że otrzymali informacje z Centrum Zarządzania Kryzysowego o incydencie. - Centrum Zarządzania Kryzysowego nie potwierdziło informacji, aby coś u nas spadło, dlatego jesteśmy spokojni - dodała sekretarz gminy.

Czytaj więcej

Gen. Skrzypczak: Nie możemy monitorować rakiet nad terytorium Polski

W miejscu gdzie przeleciała rakieta już około godz. 8 rano pojawiło się wojsko lub policja. Rzecznik Dowództwa Operacyjnego RSZ ppłk Jacek Goryszewski poinformował „Rzeczpospolitą”, że służby prowadziły poszukiwania obiektu na południowy wschód od Zamościa, a w akcji uczestniczyły m.in. grupy poszukiwawczo-ratownicze z wykorzystaniem drona, oraz załoga śmigłowca. W sobotę teren ten przeszukiwało ok. 480 żołnierzy WOT z 2. Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej i 19. Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej.

Generał Kukuła tłumaczył, że całość toru lotu obiektu nad terytorium Polski była śledzona w systemie radiolokacyjnym, „jednak bazując na doświadczeniach z przeszłości zostały uruchomione siły naziemnego oraz lotniczego poszukiwania, abyśmy potwierdzili bezsprzecznie bądź zaprzeczyli faktowi upadku obiektu, rakiety, na terenie Polski”. Tak tłumaczył skierowanie w miejsce, gdzie zaobserwowano rakietę żołnierzy, aby sprawdzili, czy nie są tam jakieś szczątki obiektu.

W związku z naruszeniem polskiej przestrzeni publicznej w KPRM odbyła się narada z udziałem m.in. premiera Donalda Tuska i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza. Później w BBN odbyła się rozmowa prezydenta Andrzeja Dudy z ministrem obrony narodowej i dowódcami Wojska Polskiego.

- Chcę zapewnić o dobrej koordynacji i współpracy. Wszystkie działania, które zostały podjęte, zostały podjęte zgodnie z algorytmem postępowania – stwierdził wicepremier Władysław Kosiniak – Kamysz.

Wojskowi nie mają wątpliwości, że Rosjanie przetestowali reakcję naszego wojska i nowy rząd

Wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski wezwał w piątek wieczorem do MSZ chargé d’affaires Federacji Rosyjskiej Andrieja Ordasza. Dyplomacie wręczono notę, w której MSZ domaga się wyjaśnienia incydentu z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej przez rakietę manewrującą. - Powiedziałem jasno panu chargé d’affaires, że ponowienie tego typu prób spotka się z ostrzejszą reakcją Rzeczypospolitej Polskiej, ponieważ jest to testowanie naszej efektywności i naszego podejścia do obrony. Zapewniam, że jesteśmy w stanie zareagować szybko i skutecznie, jeśli to się powtórzy. Przekazałem panu chargé d'affaires, aby przestali testować granice naszego państwa - powiedział wiceszef resortu spraw zagranicznych.

Pytany o formę reakcji Polski na powtórzenie takiego incydentu, powiedział, że jeśli rakieta „poleciałaby kawałek dalej w głąb terytorium Polski, to zostałaby zestrzelona”.

Czytaj więcej

Marek Kozubal: Dlaczego narasta fala odejść z wojska

Nie było alarmowania ludności cywilnej

Incydent ten obnażył fakt, o czym już pisaliśmy w „Rzeczpospolitej”, że w Polsce nie ma systemu alarmowania w przypadku ataku powietrznego. O przekroczeniu granicy przez rakietę nie została poinformowana ludność cywilna.

To efekt zaniedbać poprzedniej ekipy MSWiA na czele której stali Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Wprawdzie opracowana została kilka miesięcy temu propozycja wprowadzenia tzw. opcji z nadawaniem komórkowym, czyli cell broadcast usługi polegającej na rozsyłaniu informacji przypominających SMS-y do abonentów sieci znajdujących się w zasięgu jednej stacji bazowej BTS. Ale nigdy nie została wdrożona. Takie rozwiązanie funkcjonuje w Izraelu, USA, Holandii, Hiszpanii, Francji, Chorwacji, Niemczech.

„Komunikaty w technologii cell broadcast są efektywnie dostarczane również w przypadku dużego punktowego obciążenia sieci (podczas np. imprez masowych albo zgromadzeń publicznych) oraz w sytuacji, gdy użytkownik dysponuje słabym zasięgiem sieci mobilnej albo wykorzystał swój pakiet transferu danych” – czytamy w dokumentach przygotowanych przez MSWiA poprzedniego rządu.

„Wiadomość jest emitowana przez wskazane stacje bazowe w sieci ruchomej, a nie wysyłana do wskazanych urządzeń końcowych. Dzięki temu, wiadomość może być wysłana w kilka sekund do nieograniczonej liczby urządzeń w określonym obszarze. Wyłącznym warunkiem jest znajdowanie się w zasięgu danej stacji bazowej, rozumiane jako korzystanie z niej”.

Założenia wprowadzenia takiego systemu znalazły się w projekcie ustawy o ochronie ludności, ale nie została ona przyjęta w poprzedniej kadencji. MSWiA planował nawet nałożyć na operatorów sieci telekomunikacyjnych obowiązek dystrybucji komunikatów w technologii cell broadcast. Zakładał możliwość nałożenia przez prezesa UKE kary w wysokości do 1 proc. przychodu, „w przypadku niewywiązywania się operatora ruchomej publicznej sieci telekomunikacyjnej z obowiązku dystrybucji ostrzeżeń publicznych”.

Do zdarzenia doszło w dniu, w którym wojska rosyjskie przeprowadziły zmasowany atak rakietowy na Ukrainę. Generał Wiesław Kukuła, szef Sztabu generalnego WP określił go „połączonym atakiem saturacyjnym, mający na celu przeciążenie obrony przeciwlotniczej, z wykorzystaniem dronów uderzeniowych”, oraz następującym po nim uderzeniu rakietowym, głównie lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej.

Zmasowany atak na Ukrainę

Pozostało 96% artykułu
Przemysł Obronny
Rosyjskie pociski Ch-22. Broń przestarzała i nieprecyzyjna, ale nadal bardzo niebezpieczna
Wojsko
Szef SG: Wszystko wskazuje, że rakieta rosyjska wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną
Bezpieczeństwo
Kto zawiadomi Polaków o ataku z powietrza? Rząd planuje zmiany
Wojsko
Gen. Maciej Klisz: Jesteśmy na kursie kolizyjnym
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Wojsko
Wojsko ma nadmiar chętnych, poprawi jednak jakość szkolenia