Zgodnie z projektem ustawy o jawności życia publicznego członkowie zarządów spółek zobowiązanych, czyli takich, w których ponad 20 proc. udziałów ma Skarb Państwa lub samorząd będą jak funkcjonariusze publiczni podlegać różnym ograniczeniom. Np. będą mogli prowadzić działalności gospodarczej nie związanej z zarządzaniem spółką zobowiązaną, czy odpłatnie zasiadać w innych zarządach. To dobrze?
Prof. Michał Romanowski: Nie potrafię wyjaśnić swoistego fenomenu jak można być funkcjonariuszem publicznym w spółce prywatnej.Wprowadzenie progu 20 proc. powoduje, że członkowie zarządu spółki prywatnej kontrolowanej przez udziałowca prywatnego stają się funkcjonariuszami publicznymi (sic!), których swoboda w zakresie aktywności profesjonalnej jest ograniczana lub wyłączana z mocy prawa. Jest to naruszenie ich podstawowych praw i wolności gwarantowanych przez Konstytucję.
Autor projektu, minister Mariusz Kamiński, koordynator służb specjalnych, ma jednak inne zdanie. Myli się?
Wprowadzenie progu 20 proc. powoduje, że członkowie zarządu spółki prywatnej kontrolowanej przez udziałowca prywatnego stają się funkcjonariuszami publicznymi (sic!), których swoboda w zakresie aktywności profesjonalnej jest ograniczana lub wyłączana z mocy prawa. Jest to naruszenie ich podstawowych praw i wolności gwarantowanych przez konstytucję.
Projekt ustawy zawiera jeszcze inne równie wątpliwe rozwiązania, np. nakaz prowadzenia przez taką spółkę rejestru wszystkich umów cywilnoprawnych o wartości ponad 2 tys. zł (czyli większości umów zawieranych ze współpracownikami i kontrahentami, osobami fizycznymi i prawnymi) przekazywanego do CBA, które uzyskuje potężną bazę danych nawet o umowach bagatelnych i stronach takich umów; obowiązek składania oświadczeń majątkowych przez członków zarządu, rad nadzorczych, prokurentów i głównych księgowych. Jeżeli ten projekt zostałby uchwalony, to sugerowałbym zmianę nazwy na ustawę o jawności życia publicznego i prywatnego, aby nie wprowadzać w błąd adresatów ustawy co do rzeczywistego zakresu jej obowiązywania. Ten wydawałoby się prosty przepis ingeruje w prawo do prywatności menedżerów, ich rodzin oraz kontrahentów takich spółek.