Chodzi głównie o art. 1113 Kodeksu postępowania cywilnego w zakresie, w jakim nakazuje zastosowanie zwyczajowego w prawie międzynarodowym immunitetu państwa obcego przed pozwaniem go przed sąd innego kraju - w tym wypadku Polski, za czyny stanowiące zbrodnie wojenne, ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości.
Immunitet ten sąd bierze pod rozwagę z urzędu w każdym stanie sprawy, i w razie stwierdzenia jego istnienia odrzuca pozew. Chodzi w praktyce przede wszystkim o niemieckie zbrodnie wojenne.
Wnioskodawcy, którymi jest grupa posłów Zjednoczonej Prawicy, która pierwszy taki wniosek złożyła jeszcze w 2017 r. liczy, że TK przełamie stanowisko polskich sądów, że w sprawach o odszkodowania z tytułu zbrodni wojennych jurysdykcję mają sądy państw, których żołnierze lub funkcjonariusze wyrządzili obywatelom polskim krzywdy lub szkody.
Ta droga jest zablokowana przynajmniej od 29 października 2010 r. kiedy Sąd Najwyższy odrzucił pozew 71-letniego wówczas Winicjusza Natoniewskiego – ofiary pacyfikacji - przeciw Państwu Niemieckiemu o odszkodowanie, przyjmując, że na podstawie prawa międzynarodowego zwyczajowego nie można dochodzić odszkodowania i zadośćuczynienia przed sądem polskim, a sądy niemieckie w praktyce nie uwzględniają roszczeń za zbrodnie II wojny światowej. Inne orzeczenia zapadały już jednak przed sądami greckimi i włoskimi, które zasądzały od rządu niemieckiego odszkodowania na rzecz osób pokrzywdzonych. Silnym sygnałem ograniczenia tego immunitetu był wyrok włoskiego Trybunału Konstytucyjnego z 2014 r. wyłączający zbrodnie przeciw ludzkości spod jego ochrony.
Na to m.in. orzecznictwo powoływał się przedstawiciel wnioskodawców poseł Arkadiusz Mularczyk, mówiąc przed TK, że prawo do życia i zdrowia jest najwyższym prawem, i braki jego napiętnowanie może popychać innych do kolejnych naruszeń. Skuteczność wytoczenia procesu jest zaś minimalnym standardem prawa, także międzynarodowego, więc immunitet nie może niweczyć ładu międzynarodowego.