Mec. Michał Wawrykiewicz, który mimo wielokrotnego upomnienia przez sąd i pouczenia o grożących konsekwencjach odmawiał powstania z zajmowanego miejsca w czasie zwracania się do sądu i gdy sąd zwracał się do niego podczas sprawy zawieszonego sędziego Juszczyszyna, ostatecznie został wyproszony z sali rozpraw. Twierdzi jednak, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Zachował się właściwie, ponieważ nie można być obojętnym na robienie teatru w SN, jakim było fikcyjne posiedzenia bezprawnie działającej Izby Dyscyplinarnej.
SN w osobie prezesa Izby Dyscyplinarnej SN Adama Rocha zawiadomił więc Rzecznika Dyscyplinarnego Adwokatury o podejrzeniu popełnienia przewinienia dyscyplinarnego.
– Od swoich adwokackich mistrzów wiem, że wstając na sali sądowej, nie wstaję przed jakąkolwiek osobą fizyczną, ale przed polskim sądem i polskim godłem, które w każdej takiej sali się znajduje oraz jest elementem każdego sędziowskiego łańcucha. Być może nadchodzą nowe zwyczaje, ale ja do końca będę się trzymał nauk i zasad moich mistrzów. A na marginesie, jeżeli danego sądu nie uznaję za sąd, a danej osoby za sędziego, to w konsekwencji przed nim nigdy nie pojawię się jako adwokat – wskazuje mec. Dariusz Pluta.
Czytaj więcej
Prezes Izby Dyscyplinarnej SN Adam Roch zawiadomił Rzecznika Dyscyplinarnego Adwokatury o podejrzeniu popełnienia przewinienia dyscyplinarnego przez adwokata Michała Wawrykiewicza, który uczestniczył jako obrońca w posiedzeniu w sprawie uchylenia zakazu orzekania dla sędziego Pawła Juszczyszyna. Mec. Wawrykiewicz twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia, bo zachował się tak, jak powinien zachować się w takich okolicznościach adwokat.
Obowiązek wstawania na sali rozpraw to jednak nie tylko zwyczaj czy nauka wyniesiona z aplikacji, to konkretne i jasne przepisy, jak np. art. 379 Kodeksu postępowania karnego, że „gdy sąd wchodzi na salę lub ją opuszcza, wszyscy obecni wstają. Staje również każda osoba, do której sąd się zwraca lub która do sądu przemawia, chyba że przewodniczący zwolni ją od tego obowiązku”.