Trwa wstępne szacowanie strat po powodzi, która spustoszyła południe Polski i nadal zagraża wielu miejscowościom. Wielka woda zabierała wszystko, co stanęło na jej drodze. Zniszczyła domy mieszkalne, infrastrukturę miejską, szkoły i przedszkola, szpitale, urzędy, drogi i mosty. Województwo dolnośląskie oceniło swoje straty na blisko 5,5 mld zł, opolskie – na przeszło 2 mld zł, małopolskie – na około 100 mln. Ten bilans jednak cały czas rośnie, a po drodze są jeszcze kolejne województwa. Straty będą zapewne znacząco niższe niż te wywołane powodzią w 1997 r., i tak będą jednak potężne. Premier Donald Tusk zapowiedział we wtorek, że na pomoc i odbudowę po powodzi rząd zmobilizuje do 23 mld zł.
Czytaj więcej
Największy polski ubezpieczyciel obsłużył już ponad 2/3 szkód zgłoszonych przez powodzian. W akcję niesienia pomocy poszkodowanym zaangażowanych jest kilkuset pracowników spółki.
Straty liczą także rolnicy
Powódź nie ominęła także gospodarstw rolnych. Wedle danych przytaczanych przez brokera ubezpieczeń, firmę Mentor, powódź dotknęła 120 tys. ha działek rolnych, czyli ponad 2 proc. wszystkich gruntów rolnych w Polsce, należących do 4318 rolników. – Niewielka część poszkodowanych prawdopodobnie nie ubezpieczyła swojego dobytku. Pozostali ubezpieczyli tylko częściowo. Ze statystyk wynika, że 75 proc. polskich rolników wykupuje polisę na budynki gospodarcze. Co drugi rolnik ubezpiecza swoje maszyny, a co czwarty zwierzęta gospodarskie – ocenia Marek Łagodowski, dyrektor do spraw ubezpieczeń rolniczych Mentor. – Pola uprawne ubezpieczone od powodzi to również rzadkość. Takie polisy istnieją, ale są bardzo drogie – dodaje.
Jego zdaniem najczęściej pytają o nie ci, którzy mieszkają blisko zbiorników wodnych i rzek. – Z tego powodu zakłady ubezpieczeń oczekują wysokich stawek, których rolnik często nie może wyłożyć. I tak koło się zamyka – mówi ekspert Mentora.
Dyrektor Łagodowski zwraca uwagę, że na szczęście powódź wystąpiła w takiej porze, kiedy na polach nie było już upraw zbóż. Największy problem mają plantatorzy kukurydzy, ziemniaków czy buraków, które nie zostały jeszcze zebrane i tam doszło do największych strat. Dodatkowe koszty poniosą również rolnicy, którzy zdążyli już zasiać rzepak.