Awaria nastąpiła w oknie po prawej stronie kabiny pilotów i została wykryta po 40 minutach lotu. Kapitan zdecydował o powrocie na lotnisko New Chitose w Sapporo, skąd wystartował. Jak poinformował przewoźnik podczas awarii nie ucierpiał żaden z członków załogi, ani którykolwiek z 60 pasażerów, którzy znajdowali się na pokładzie.
Pęknięcie zostało zauważone na jednej z 4. warstw szyby kokpitu. Teraz Ministerstwo Ziemi, Infrastruktury, Transportu i Turystyki oraz Boeing prowadzą śledztwo w celu wyjaśnienia przyczyn tego incydentu. Rzecznik linii ANA poinformował, że nie doszło do utraty ciśnienia w kabinie, ani jakichkolwiek zaburzeń w kontroli nad maszyną.
John Strickland, ekspert rynku lotniczego, oceniając tę sytuację nie ukrywał, że takie wypadki się zdarzają. - Czasami jest to wynik zderzenia z ptakiem, czy z kawałkiem lodu. Zdarza się również, że jest to efekt zmęczenia materiału. Ale to są bardzo rzadkie sytuacje - mówił w CNN Strickland. Jego zdaniem przewoźnik będzie musiał wymienić całe okno, bo tylko wtedy samolot będzie mógł wrócić do bezpiecznych operacji.
Czytaj więcej
Amerykańskie lotnicze organy regulacyjne na ostro podchodzą do kolejnej niedoróbki Boeinga, która mogła stać się przyczyną katastrofy. A Alaska Airlines wypłacają odszkodowania swoim pasażerom.
Nie zmienia to faktu, że jest to już drugi przypadek awarii w Boeingu w ciągu tylko 10 dni. A Boeing tym razem natychmiast zaoferował współpracę z przewoźnikiem. Reakcja producenta była nawet jeszcze szybsza, niż w przypadku z 5 stycznia, kiedy z powodu niedokładności producenta w B737 MAX-9 należących do Alaska Airlines doszło do wyrwania zapasowych drzwi w samolocie znajdującym się na wysokości ok. 5 tys. metrów. Podobnie jak załodze ANA, tak i w przypadku Alaska Airlines udało się bezpiecznie zawrócić na lotnisko wylotu. Ostatecznie amerykański regulator ruchu lotniczego nakazał uziemienie wszystkich 171 operujących w tym kraju maszyn MAX-9. Na ziemi pozostają także maszyny tego typu, jakimi latają Turkish Airlines, Copa, Aeromexico i Islandair.