Stanie cała granica z Ukrainą. O przetrwanie walczą przewoźnicy z obu stron

Impas na przejściach granicznych z Ukrainą potrwa, to pewne. O przetrwanie walczą przewoźnicy z obu stron blokady.

Aktualizacja: 20.11.2023 06:15 Publikacja: 20.11.2023 03:00

Po polskiej stronie granicy stoi w kolejkach 2900 ciężarówek z Ukrainy. Protestujący przepuszczają z

Po polskiej stronie granicy stoi w kolejkach 2900 ciężarówek z Ukrainy. Protestujący przepuszczają zaledwie cztery pojazdy o każdej pełnej godzinie: transporty humanitarne i wojskowe oraz żywność

Foto: PAP/Wojtek Jargiło

Nie zanosi się na prędkie zakończenie impasu na polsko-ukraińskiej granicy. Od 6 listopada przewoźnicy zrzeszeni w Komitecie Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu zablokowali przejazd przez Dorohusk, Hrebenne i Korczową, a od środy zapowiadają protest na przejściu w Medyce.

Protestujący przepuszczają o każdej pełnej godzinie po cztery samochody w obu kierunkach. Pojazdy z żywnością świeżą, transporty humanitarne i wojskowe przepuszczane są na bieżąco. – Jadą bez kolejki na Ukrainę kurczaki, banany, kwiaty. Nie chcemy ich przecież zagłodzić – podkreśla jeden ze strajkujących, który chce pozostać anonimowy. – Twarz też zakrywam, bo protest się skończy, a ja znów będę musiał jeździć na Ukrainę – tłumaczy.

Obawia się pogróżek. Jedna z polskich ciężarówek czekających w Ukrainie na wyjazd została obrzucona kamieniami: zbite reflektory i szyba, ukradzione akumulatory. Nieznani sprawcy w Ukrainie podpalili też naczepę na polskich tablicach rejestracyjnych. W ukraińskim internecie wylewa się na strajkujących fala pomyj. – Tamtejsze służby traktują nas jak bankomaty, a w Polsce tracimy rynek. Jak mamy konkurować z ukraińskimi firmami, gdy musimy płacić kierowcy 2,5 tys. euro, a firmy ukraińskie płacą 700 euro? – pyta inny strajkujący przedsiębiorca.

Dodaje, że nie dość, że brakuje ładunków, to sięga po nie ukraińska konkurencja. – Woziłem z Polski do Francji ładunki po 1,15 euro, ale straciłem zlecenie na rzecz firmy ukraińskiej, która wykonuje przewozy po 0,9 euro. Polskie spedycje korzystają z ukraińskich przewoźników także w przewozach krajowych, choć w myśl unijno-ukraińskiej umowy transportowej ukraińskie samochody mogą wykonywać przejazdy tylko w ruchu dwustronnym i tranzytowym – wskazuje jeszcze inny polski przewoźnik, biorący udział w proteście.

Ukraińska konkurencja szczególnie mocno uderzyła w firmy ze ściany wschodniej. – Zniknęły ładunki wyjazdowe z Polski, co podcięło podstawy naszego funkcjonowania – tłumaczy przedsiębiorca.

Przywrócenie zezwoleń

Ukraińska konkurencja daje się we znaki nie tylko polskim firmom. Protest przewoźników rozlewa się na kolejne kraje: słowaccy przewoźnicy z Unii Autodopravcov Slovenska ostrzegawczo zamknęli na godzinę dojazd do terminalu pod Użhorodem, w nadchodzącym tygodniu planują przeprowadzić dobową blokadę i domagają się – podobnie jak polscy – przywrócenia zezwoleń.

17 listopada przedstawiciele KOPiPT złożyli w warszawskim przedstawicielstwie Komisji Europejskiej wniosek o przywrócenie zezwoleń na przewozy komercyjne dla pojazdów z Ukrainy w związku z pogarszającą się sytuacją polskiego sektora transportowego. Poza przywróceniem zezwoleń przewoźnicy domagają się wyłączenia polskich aut z elektronicznego, ukraińskiego systemu e-czerha oraz zakazu rejestracji w Polsce firm z kapitałem spoza UE.

Postulat przywrócenia zezwoleń na przewozy komercyjne poparły w piątek organizacje transportowe z pięciu państw: ZMPD (Polska), MKFE (Węgry), Cesmad Bohemia (Czechy), Cesmad Slovakia (Słowacja) oraz Linava (Litwa).

Ich szefowie domagają się bezzwłocznego wypowiedzenia porozumienia UE–Ukraina lub wprowadzenia w nim istotnych zmian i umożliwienia powrotu do realizacji umów dwustronnych poszczególnych krajów Unii Europejskiej z Ukrainą. „Nie wyobrażamy sobie jednak utrzymania dzisiejszej sytuacji do czerwca 2024 roku, do kiedy obowiązują obecne ustalenia” – napisali w oświadczeniu.

Tłumaczą, że „oprócz ogromnego wzrostu liczby operacji dwustronnych obserwujemy także wzrost nielegalnych operacji transportowych typu cross-trade (kraje trzecie) na wspólnotowym rynku”.

Rzecznik KE Adalbert Jahnz stwierdził 16 listopada, że „jasno wypowiadaliśmy się, że powtórne wprowadzenie zezwoleń nie jest spójne z transportową umową między UE i Ukrainą i dlatego jest niemożliwe”.

Ukraińskie szykany

Władze w Kijowie obliczają, że polski protest zablokował 2900 ukraińskich ciężarówek. – W kolejce stają samochody zarówno polskich, jak i ukraińskich czy jeszcze innych przedsiębiorców. Nie faworyzujemy nikogo i nikogo nie szykanujemy w przeciwieństwie do władz ukraińskich, które wycinają polskie samochody z konkurencji – uważa przedsiębiorca z lubelskiego. Jednak polskich aut prawie tam nie widać.

Jako przykład rządowych szykan nasz rozmówca podaje elektroniczną kolejkę funkcjonującą w Ukrainie. – Regularnie moi kierowcy otrzymują informacje o przesunięciu terminu przejazdu przez granicę. W rezultacie moje auta czekają po kilkanaście dni na wyjazd z Ukrainy i to nawet wtedy, gdy wiozłem tam pomoc humanitarną – podkreśla.

Wskazuje, że w ostatniej chwili na elektronicznej liście pomiędzy jego samochodami pojawiają się ukraińskie. – Ukraińscy kierowcy przyznają, że czekają na wyjazd z Ukrainy tylko po kilka dni. Podobno stawka za wpisanie na szczyt listy wynosi 500 euro – powtarza.

Ukraińcy przyznają, że były przypadki nadużyć w e-kolejce, ale władze miały zatrzymać sprawców i poprawić system, więc protest powinien się zakończyć.

Polacy uważają, że skala szykan jest uchwytna statystycznie. Obliczają, że ponad pół tysiąca polskich samochodów zostało uwięzionych przez e-kolejkę.

– Jeżeli udział polskich firm w przewozach do Ukrainy wynosi 2–3 proc., to skoro po stronie polskiej w kolejkach stoi 2900 ukraińskich ciężarówek, polskich w Ukrainie nie powinno być więcej niż sto. Pół tysiąca oznacza, że nasze samochody stoją dłużej niż ukraińskie i są spychane na koniec listy – argumentuje.

Nie zanosi się na prędkie zakończenie impasu na polsko-ukraińskiej granicy. Od 6 listopada przewoźnicy zrzeszeni w Komitecie Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu zablokowali przejazd przez Dorohusk, Hrebenne i Korczową, a od środy zapowiadają protest na przejściu w Medyce.

Protestujący przepuszczają o każdej pełnej godzinie po cztery samochody w obu kierunkach. Pojazdy z żywnością świeżą, transporty humanitarne i wojskowe przepuszczane są na bieżąco. – Jadą bez kolejki na Ukrainę kurczaki, banany, kwiaty. Nie chcemy ich przecież zagłodzić – podkreśla jeden ze strajkujących, który chce pozostać anonimowy. – Twarz też zakrywam, bo protest się skończy, a ja znów będę musiał jeździć na Ukrainę – tłumaczy.

Pozostało 86% artykułu
Transport
PAŻP podnosi stawki. W przyszłym roku polecimy drożej
Transport
Załamuje się popyt na samochody elektryczne. Już cierpią producenci w Polsce
Transport
CPK odcina się prezydentowi Andrzejowi Dudzie: „To nieprawda!”
Transport
Chińskie nabrzeże w Gdyni pod specjalnym nadzorem
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Transport
Boeing po raz pierwszy w historii wprowadza cięcia wydatków w zarządzie. Pod naciskiem strajkujących