Zażalenie na decyzję władz złożyły w sądzie KLM Air France, TUI, easyJet i amerykańska Delta.
Rząd w Hadze chciał uniknąć tego lata powtórki z zeszłorocznego chaosu, kiedy z powodu braku personelu pasażerowie godzinami czekali na odprawę, bagażowi nie byli w stanie uporać się z przeładunkami, a przewoźnicy odlatywali z opóźnieniami samolotami, w których połowa miejsc była wolna. Wtedy też ograniczono operacje, zimą zostały one zniesione, znleziono nowych pracowników, a lotnisko funkcjonuje obecnie bez zarzutu.
Czytaj więcej
KLM oraz kilka innych linii lotniczych zakwestionowało decyzję rządu holenderskiego o zmniejszeniu przepustowości na lotnisku Schiphol w Amsterdamie.
Teraz Ministerstwo Transportu zastanawia się nad kolejnym krokiem, który powinno wykonać. Bo sąd nie stwierdził, że ruch na Schiphol nie może być ograniczony. Chodzi o to, że urzędnicy pominęli obowiązujące procedury i nieprawidłowo uzasadnili wniosek zmniejszenia operacji na amsterdamskim lotnisku o 8 proc., czyli o 460 tysięcy operacji rocznie. W tej chwili obsługuje ono ok 500 rejsów rocznie. Taka liczba lotów wynika z ustaleń z 2015 roku. Ograniczenie miałoby potężny wpływ na zatrudnienie na lotnisku, które jest największym pracodawcą w Holandii.
„Zgodnie z europejskimi przepisami państwo może administracyjnie zmniejszyć liczbę lotów z lotniska jedynie wówczas, gdy zostanie to uzasadnione w odpowiedni sposób i wszystkie procedury zostaną dochowane” — czytamy w orzeczeniu sądu. Tymczasem holenderskie władze podjęły decyzję bez konsultacji m.in. z liniami lotniczymi, a zgodnie z prawem europejskim miały taki obowiązek.