Na początku lipca wielki zawód musieli poczuć wszyscy ci, którzy z radością przyglądali się widokowi podupadającego, niedoinwestowanego wenezuelskiego molocha naftowego PDVSA. Firma ta jest podporą rządów Nicolása Maduro, następcy Hugo Cháveza. Dzięki wpływom ze sprzedaży ropy wciąż możliwe jest utrzymywanie programów socjalnych zapewniających obecnej władzy względną popularność.
Jeszcze w 1998 roku, tuż przed objęciem władzy przez Hugo Cháveza, PDVSA produkowała 3,2 mln baryłek ropy dziennie. Obecnie jednak, po latach zapaści i ucieczki za granicę wykwalifikowanych inżynierów, produkcja spadła o 25 proc., do 2,5 mln baryłek ropy. Pogłębiający się upadek PDVSA to bezpośrednie zagrożenie dla stabilności rządów Maduro.
Smok potrzebuje ropy
Trzeciego lipca pomocną dłoń podali PDVSA Chińczycy. Atrakcyjna pożyczka w wysokości 4 miliardów dolarów ma pomóc wenezuelsko-chińskiej spółce Sinovensa (kontrolowanej w 2/3 przez PDVSA) podnieść produkcję na polu naftowym w delcie Orinoko z poziomu 130 tys. baryłek dziennie do 330 tys. w ciągu najbliższych lat. Według ostatnich uzgodnień międzyrządowych chińskie firmy działające w Wenezueli mają do 2019 roku wydobywać milion baryłek ropy dziennie.
To oczywiście tylko fragment chińskiej ofensywy w tym zakątku świata. Dziś ponad 10 proc. inwestycji w Ameryce Łacińskiej pochodzi z Chin. Póki co USA i UE wyprzedzają je jeszcze w tej kwestii nieznacznie, ale to Pekin notuje najszybszy wzrost inwestycji. 90 proc. z nich lokowanych jest przez Chińczyków w sektor wydobywczy.
Spragniony ropy i gazu chiński smok, który od trzech lat jest największym na świecie konsumentem energii, niestrudzenie lata po stolicach państw regionu w poszukiwaniu surowców zabezpieczających jego dynamiczny wzrost. Na początku czerwca smok – w postaci jumbo jeta Air China z prezydentem Xi Jinpingiem na pokładzie – wylądował na lotnisku międzynarodowym Piarco w Port of Spain, stolicy Trynidadu i Tobago. Licząca 280 osób delegacja Państwa Środka po wyjściu z samolotu musiała się poczuć nieco klaustrofobicznie, skoro główny port lotniczy tego karaibskiego kraju jest niewiele większy od lotniska Rzeszów-Jesionka.