Jak informuje Sky News, pod koniec stycznia odnotowano pierwszy śmiertelny przypadek wirusa Alaskapox. Pochodzący z półwyspu Kenai starszy mężczyzna odczuwał zmęczenie i ból, w związku z czym 17 listopada trafił do szpitala. Pierwszymi objawami był między innymi guzek pod pachą oraz problemy z poruszaniem prawą ręką. W szpitalu w Anchorage zaobserwowano kolejne objawy – przypominały one ospę. W placówce lekarze ostatecznie zdiagnozowali u mężczyzny wirusa Alaskapox. Zakażony zmarł w wyniku niedożywienia oraz niewydolności narządów – czytamy.
Pierwsza ofiara wirusa Alaskapox wśród ludzi
Na razie nie poinformowano, jak mężczyzna zaraził się wirusem Alaskapox. Eksperci wskazują jednak, że mogło dojść do zakażenia od dziko żyjącego kota, który zadrapał mężczyznę, gdy ten go dokarmiał. Zwierzę zostało jednak przebadane pod kątem wirusa – wynik testu był negatywny. Ostatecznie stwierdzono, że „źródło narażenia ofiary na wirusa jest niejasne”.
Departament zdrowia Alaski podał, że zmarły mężczyzna miał osłabiony układ odpornościowy, wywołany przyjmowaniem leków. Zdaniem ekspertów to prawdopodobnie przyczyniło się do ciężkiego przebiegu jego choroby.
Czytaj więcej
Ciepła jesień opóźniła migrację dzikich ptaków, nośników wirusa ptasiej grypy przyczyniając się do szybkiego zwiększenia liczby ognisk tej epizootii w Europie.
To już siódmy – od czasu odkrycia w 2015 roku – przypadek zakażenia wirusem Alaskapox wśród ludzi. Jednocześnie jest to jednak pierwszy przypadek, który wystąpił poza miejscem jego odkrycia. Wszyscy inni pacjenci, u których zdiagnozowano wirusa, nie wymagali leczenia – przeszli łagodne infekcje. Eksperci zauważają jednak, że szczep wirusa, na który cierpiał mężczyzna, różnił się od szczepu z Fairbanks – miejsca, w którym po raz pierwszy zidentyfikowano wirusa. „To świadczy o tym, że wirus może występować szerzej, niż wcześniej wydawało się naukowcom, a część zarażonych mogła nie zostać w ogóle zdiagnozowana” – czytamy.