Jeszcze we wrześniu jedna trzecia Niemców twierdziła w sondażach, że poważne obawy budzi w nich coraz większa liczba uchodźców i imigrantów. Miesiąc później zaniepokojenie deklarowało już 44 proc. pytanych. Niemal każdego dnia pojawiają się na ten temat nowe, coraz wyższe liczby świadczące o rekordowym napływie imigrantów.
Przybywają z różnych kierunków. W tym z Polski, która stała się ostatnim ogniwem nowego szlaku bałkańskiego. Wprowadzone w związku z tym kilka tygodni temu kontrole na granicy z Polską powodują wielokilometrowe korki na najbardziej uczęszczanych przejściach granicznych. Premier Brandenburgii Dietmar Woidke (SPD) proponuje rozmowy z Warszawą na temat przesunięcia kontroli granicznych w głąb Polski, by mogły być bardziej efektywne. Oznaczałoby to, że w Polsce pozostałyby tysiące nielegalnych imigrantów, którzy nie mogliby złożyć wniosku o azyl na terenie Niemiec.
Czytaj więcej
Rząd w Berlinie przygotowuje zasadniczą zmianę polityki migracyjnej, lecz nie azylowej. Obywatele chcą tego od dawna
Dokumenty takie muszą zostać przyjęte i rozpatrzone, co trwa miesiącami, często dłużej. Kanclerz Olaf Scholz zapowiada, że kontrole na granicy zostaną utrzymane, i to „przez długi czas”.
Orędzie do świata
Takie propozycje świadczą o panice rodzącej się w niemieckiej elicie politycznej. Od trzech dekad, czyli od napływu setek tysięcy imigrantów z Bałkanów, nie prowadzono w Niemczech tak ożywionej debaty. Wraca określenie sprzed lat: „Das Boot ist voll” (Łódź jest już pełna).