Ograniczanie imigracji nie uwłacza naszemu człowieczeństwu – ogłosił właśnie kanclerz Olaf Scholz w wywiadzie dla „Spiegla”. Tłumaczył także, że nieograniczona imigracja sprawi, iż niemożliwym będzie utrzymanie państwa opiekuńczego w obecnej postaci. Konieczne jest więc podjęcie kroków zaradczych. Wiele z nich zamierza przyjąć rząd na środowym posiedzeniu.
Takich słów kanclerz jeszcze nigdy nie wypowiedział. Oznaczają one ni mniej, ni więcej epokowy przełom w niemieckiej polityce imigracyjnej na wzór słynnej Zeitenwende po inwazji Rosji na Ukrainę. Bez zmian pozostaje polityka azylowa.
Czytaj więcej
Miliarder Elon Musk zabrał w piątek głos ws. niemieckiej polityki, udostępniając post innego konta na swojej platformie społecznościowej X. Zaatakował sposób, w jaki rząd radzi sobie z nielegalną migracją i poparł skrajnie prawicową Alternatywę dla Niemiec (AfD).
Niemcy pękają w szwach nie od dzisiaj. W tym roku do kraju przybyła kolejna rzesza imigrantów z nadzieją na azyl. Od początku roku do końca września złożono 233 744 wnioski azylowe, co oznacza wzrost o 73 proc. w stosunku do tego samego okresu roku ubiegłego. Przepełnione są schroniska dla uchodźców oraz wszelkie miejsca tymczasowej ich akomodacji. Samorządy sięgają po finansowe rezerwy, aby zapewnić przybyszom jako taki byt. Do tego dochodzi ponad milion uchodźców z Ukrainy. Jaka jest sytuacja, widać w Niemczech na każdym kroku, zwłaszcza w dużych miastach.
Słowa kanclerza nie oznaczają, że Niemcy otoczą się murem. Jego namiastką są stałe punkty kontrolne na granicach z Polską, Czechami i ze Szwajcarią wzorem istniejących już od dawna na granicy niemiecko-austriackiej. W ciągu tygodnia (do poniedziałku) funkcjonowania nowych punktów granicznych zatrzymano ok. 2,5 tys. osób przekraczających granicę nielegalnie, w tym ponad 60 przemytników. Z informacji związku pracowników policji wynika jednak, że nie zmniejszyło to wcale fali imigracji.