Rządowy WCIOM pytał, kto jest bohaterem, a kto antybohaterem historii Związku Radzieckiego. Okazało się, że najwięcej antypatii budzi człowiek, który próbował zliberalizować imperium – Michaił Gorbaczow.
Szefowa WCIOM niechęć do pierwszego i ostatniego prezydenta ZSRR tłumaczy „zbiorową nostalgią po radzieckich czasach". Politolog Aleksiej Makarkin wyjaśnia to inaczej. – Największy popyt jest u nas na silnego przywódcę (...) Gorbaczow nie potrafił utrzymać ZSRR, przegrał walkę z Borysem Jelcynem, stracił kraj i partię – wylicza, dlaczego Rosjanie uważają „Gorbiego" za słabego, co wywołuje ich niechęć.
Największą antypatię budzi on wśród osób z wyższym wykształceniem. – Rządy Gorbaczowa to były ciężkie czasy. Ale dla ludzi wolnych zawodów, inteligentnych, wykształconych to był czas wielkich możliwości. I właśnie te grupy społeczne, świetnie zdając sobie sprawę z wszelkich komplikacji, powinny rozumieć, że był to czas spełnienia – dziwi się socjolog Władimir Mukomel.
Czytaj więcej
W 30 lat od rozpadu Związku Radzieckiego rosyjskie elity debatują, czy musiało do tego dojść i czy powstała na gruzach kolosa Rosja spełnia ich oczekiwania. Przyglądajmy się tej dyskusji, bo może być sygnałem nadchodzącego w putinowskim państwie przełomu.
Za Gorbaczowem wśród antybohaterów respondenci umieścili aż trzech ludzi, których nie można nazwać słabymi: Nikitę Chruszczowa, Josifa Stalina i ponurej sławy szefa NKWD Ławrentija Berię. Przy czym Stalin znalazł się też na liście „bohaterów radzieckiej historii" – i również na trzecim miejscu.