30 lat minęło. Elity Rosji o upadku ZSRR

W 30 lat od rozpadu Związku Radzieckiego rosyjskie elity debatują, czy musiało do tego dojść i czy powstała na gruzach kolosa Rosja spełnia ich oczekiwania. Przyglądajmy się tej dyskusji, bo może być sygnałem nadchodzącego w putinowskim państwie przełomu.

Publikacja: 09.07.2021 18:00

30 lat minęło. Elity Rosji o upadku ZSRR

Foto: Mirosław Owczarek

W tym roku mija 30 lat od upadku Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Z racji pandemii Covid-19 upamiętnienia tej kluczowej dla Rosji i całego świata daty przechodzą raczej bez echa. Pandemiczne ograniczenia powodują, że nawet w świecie naukowym wydarzenia z przełomu lat 80. i 90. XX w. nie cieszą się dużym zainteresowaniem, co wyraża się chociażby brakiem organizacji znaczniejszych konferencji. Niemniej, w ostatnich miesiącach w kręgach rosyjskich elit toczy się na ten temat zajmująca dyskusja, która mówi nam wiele o znaczeniu upadku ZSRR dla Rosjan i w jakimś sensie o przyszłości ich państwa.

Jednym z centrów tej debaty stała się wpływowa gazeta „Kommiersant", która opublikowała cykl tematycznych wywiadów pt. „30 lat bez ZSRR" ze świadkami epoki, a innym – państwowa agencja informacyjna RIA Novosti, która wraz z Radiem Sputnik przygotowała cykl podcastów o takim samym jak w „Kommiersancie" tytule.




Problem nostalgii

Jednym z głównych zagadnień, które podejmuje dziennikarz Wiktor Loszak z „Kommiersanta" w ramach swojego projektu, jest pytanie, jak wyjaśnić nostalgię za ZSRR wśród znacznej części współczesnych Rosjan i czy ma to jakiekolwiek podstawy. Według Piotra Awena, w początkach lat 90. XX w. wiceministra spraw zagranicznych i ministra ds. handlu zagranicznego w rządie reformatora Jegora Gajdara, nostalgia za ZSRR oraz jego idealizacja przez część Rosjan, zwłaszcza z młodszego pokolenia, wynika z tego, że nie wiedzą oni, jak w państwie radzieckim było w istocie. Podobne zdanie wyraził inny polityk z tego okresu, czyli Michaił Zadornow, podkreślając nieświadomość powszechności problemów zaopatrzeniowych i braku podstawowych wolności, np. podróży, w ZSRR.

Z kolei Siergiej A. Czubajs, legenda rosyjskiej transformacji i prywatyzacji, były wicepremier i szef administracji prezydenta Federacji Rosyjskiej, rozpoczął rozmowę od potwierdzenia swoich wcześniejszych, zdecydowanych słów, że nienawidzi władzy radzieckiej, a rzeczywistość radziecko-komunistyczna, zwłaszcza w latach 80., była jednym wielkim oszustwem. O kłamstwie, które zniszczyło ZSRR, mówił również były wojskowy i dziennikarz Aleksandr Sładkow, który stwierdził, że centralnie sterowana gospodarka jego państwa została zbudowana bez liczenia się z podstawowymi potrzebami człowieka i jego cyklem życia. Tak zdecydowane oceny korespondują z wypowiedzią aktora i reżysera Siergieja Puskepalisa, który w podcaście dla Radia Sputnik opowiedział, że nienawidził swojego kraju tak naprawdę do 1993 r., i to właśnie z powodu tych powszechnych braków w bytowej sferze.

Z kolei dziennikarz, dyplomata, doradca prezydenta Putina Siergiej Jastrzembski stwierdził, że zupełny brak tęsknoty za dobrymi chwilami z radzieckiej przeszłości oznacza brak serca, ale z drugiej strony marzenie o odbudowie ZSRR oznacza „brak głowy". Według niego należy po prostu oddzielić sferę prywatnych wspomnień od oceny ówczesnej rzeczywistości państwowej i gospodarczej. W tym duchu dla Radia Sputnik wypowiedział się również artysta Michaił Chruszewski, który pozytywnie ocenia zgodę w sferze relacji międzyetnicznych w ZSRR.

Natomiast jeśli chodzi o wymiar współczesny, Jastrzembski dodał, że nostalgia części młodzieży wynika z braku wiedzy, czym ZSRR był, a marzenie innych grup społecznych o powrocie do tamtejszej rzeczywistości wynika przede wszystkim z tego, że ci ludzi są przyzwyczajeni, że to państwo organizowało całość życia społeczno-gospodarczego i nie są w stanie pogodzić się z koniecznością wzięcia odpowiedzialności za swój los. Z taką diagnozą zgodził się też prof. Aleksander Dynkin, prezydent prestiżowego i wpływowego Instytutu Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych Rosyjskiej Akademii Nauk, zaznaczając przy tym, że pokolenie, które wywodzi się z ZSRR i nie jest gotowe do odpowiedzialności i samodzielnej inicjatywy, już odchodzi z rosyjskiej rzeczywistości, ale część młodzieży przejęła jego postawy. Czego przykładem jest chociażby popularność pracy w sektorze publicznym, np. w korporacjach państwowych.

Widać więc wyraźnie, że w rosyjskich elitach nie ma jakiejś specjalnej nostalgii za radziecką rzeczywistością, a nawet, że panuje w tym zakresie konsensus, że system późnego ZSRR był wysoce nieefektywny i w rzeczywistości nie do odratowania. A porównanie współczesnej Rosji do ZSRR wypada bezwzględnie lepiej dla tej pierwszej. W kilku wywiadach padła nawet uwaga, że szkodliwe jest idealizowanie radzieckiej rzeczywistości en bloc. Reżyser Jurij Grymow uważa, że nostalgia za ZSRR jest wręcz niebezpieczna dla współczesnej Rosji. Podkreśla przy tym paradoks polegający na tym, że obok działalności partii komunistycznej z jej symboliką istnieją w Rosji pomniki ofiar represji stalinowskich.

W tych krytycznych spojrzeniach można nawet doszukać się krytyki kremlowskiego procesu zarządzania pamięcią, który w ostatnich latach próbował wykorzystać część radzieckiej spuścizny do wywołania i wzmocnienia dumy narodowej, uczuć patriotyzmu, a nawet do budowy tożsamości. Kreując przy tym, chyba nie do końca świadomie, choć w skali takiego państwa jest to niewątpliwie trudne do kontrolowania, mit dobrobytu z czasów ZSRR, który w wielu sferach nie odpowiada w ogóle prawdzie.

W Moskwie też chcieli iść sami

Czy ZSRR musiał upaść? Ten punkt debaty dyskutowany był również w zgodny sposób. Otóż, biorąc pod uwagę to, w jakiej formie istniało państwo radzieckie pod koniec lat 80. XX w., uczestnicy debaty stwierdzili, że musiało się tak stać. Co jednak interesujące, nawet jedni z głównych aktorów tamtych wydarzeń, jak np. Awen czy Czubajs, wskazują, że upadek państwowości był dla nich zaskoczeniem, a może nawet pewnego rodzaju szokiem. Wszyscy są raczej zgodni, że jego forma była do samego końca nieoczekiwana, bo do wymierzonego w Michaiła Gorbaczowa zamachu stanu z sierpnia 1991 r., zwanego puczem Janajewa, myślano, że większość republik zostanie z Moskwą. Awen spodziewał się, że powstanie jakaś konfiguracja bliższego związku Białorusi, Ukrainy, Rosji, do którego miały dołączyć Kazachstan i Kirgistan.

W tym kontekście powiedział w nieco tajemniczy sposób, co do tej pory raczej nie było poruszane przez historyków, że Jurij Andropow (sowiecki przywódca w latach 1982–1984) miał, na wypadek procesów decentralizacyjnych, plan zmiany konfiguracji federalnej w ramach ZSRR i być może, gdyby nie Michaił Gorbaczow, wszystko potoczyłoby się inaczej. Zwłaszcza że ów plan miał przewidywać podział Ukrainy na dwie części, co mogło najprawdopodobniej oznaczać, że wschodnia jej część wchodziłaby dzisiaj w granice Rosji. Chodziło więc o to, żeby jak najwięcej, z tego co możliwe, zostało przy Rosji radzieckiej.

Jeśli chodzi o federalną konfigurację ZSRR, uczestnicy dyskusji również są zgodni, że była ona, obok kryzysu i niewydolności systemu społeczno-gospodarczego, główną przyczyną upadku radzieckiej państwowości. Rosyjscy dyskutanci uznali, że władze republik chciały się wyemancypować, przede wszystkim z powodów gospodarczych, spod kierowniczej roli Moskwy. Co z jednej strony było, jak uważa ekonomista Aleksander Dynkin, zrozumiałe, bo np. w Moskwie ustalano ceny biletów na przejazdy w prowincjonalnych miastach łotewskich. Ale z drugiej strony władze republik miały, według rosyjskich ekspertów, nie rozumieć konsekwencji oddzielenia.

I w tym miejscu u przedstawicieli rosyjskiej elity, który udzieliła wywiadów dla „Kommiersanta" i Radia Sputnik, możemy dostrzec swojego rodzaju paternalizm i przekonanie, że nie warto było decydować się na radykalne i formalne zrywanie związków z Moskwą. Taka narracja ubrana jest w formułę – wydaje mi się, że w większości przypadków szczerą – brzmiącą: „tyle lat byliśmy razem, więc mogliśmy, w nieco zmienionej i ulepszonej formie, iść dalej". Rozwijając się mniej ściśle niż w ZSRR, ale nadal wspólnie, np. w ramach współpracy na wzór Unii Europejskiej.

Niektórzy, jak reżyser Jurij Grymow, uważają nawet, że w momencie upadku ZSRR jego republiki wbiły nóż w plecy Rosji, choć do tamtego momentu wszyscy żyli jak „bracia". Niemniej, żeby oddać sprawiedliwość, w przypadku tych rozważań Piotr Awen zwrócił uwagę, że rosyjskie elity też zaczęły myśleć o sobie, stworzeniu w końcu swojego państwa, stąd z Moskwy też szły prądy na rzecz demontażu ZSRR, a sam Boris Jelcyn „nie wziął się z powietrza".

Bóle po rozpadzie

Analizując wypowiedzi przedstawicieli rosyjskiej elity, którzy zdecydowali się wystąpić w projektach „Kommiersanta" oraz Radia Sputnik, a także tych ludzi, którzy udzielili swojego głosu w wybranych reportażach o 1991 r. dla RIA Novosti, widać, że dwie rzeczy okazały się dla nich dość bolesne, jeśli chodzi o upadek ZSRR. Pierwsza kwestia to sprawy bytowe, bo pierestrojka nie przyniosła poprawy w tej sferze, a nawet pogłębiła pewne negatywne tendencje. Do tego doszedł potężny kryzys w latach 90., kiedy Rosjanie musieli jednocześnie budować swoje państwo i uczyć się nieznanej im gospodarki rynkowej. Dla milionów wychowanych na komunistycznej propagandzie, przekonanych, że państwo zapewni obywatelom warunki do przeżycia, było to szokiem i bolesnym doświadczeniem.

Z tym procesem związane było również zjawisko różnić majątkowych, gdzie masa majątku państwowego znalazła się w rękach wąskich grup, co niektórzy rozmówcy Radia Sputnik ocenili bardzo negatywnie. Podobnie jak ogólny brak bezpieczeństwa, co wyrażało się np. strzelaninami na ulicach miast w epoce jelcynowskiej.

Mówiąc o tych bolesnych sprawach, reformatorzy – Awen i Czubajs – zgodnie i uczciwie wskazali, że jako ekonomistom wykształconym w ZSRR brakowało im wówczas szerszego spojrzenia: społecznego, filozoficznego i politycznego. Ten pierwszy uznał, że błędem była decyzja, by państwo nie spłaciło ludziom oszczędności, które wyparowały z książeczek oszczędnościowych.

Z drugiej strony bolesna dla elit okazała się również utrata sprawczości w skali globalnej. Nagle okazało się bowiem, że na świecie mało kto się z Rosją liczy, podczas gdy w czasie zimnej wojny nie sposób było podejmować kluczowych decyzji nie wziąwszy pod uwagę potencjalnej reakcji Moskwy. Piotr Awen wskazuje, że ten ból po utracie wielkiego państwa, tworzonego na przestrzeni tysiąca lat, pojawił się na początku lat 90. nie tylko u elity państwowej ZSRR czy przywiązanej do komunizmu części społeczeństwa, ale i u ekipy reformatorów, która kierowała się marzeniem o stworzeniu nowoczesnego demokratycznego państwa rynkowego. Nazwał on nawet Jegora Gajdara, nieżyjącego już premiera z lat 1991–1992, imperialistą, który dążyć miał do potęgi Rosji poprzez demokratyczno-rynkowe reformy, choć to stwierdzenie skrytykował Anatolij Czubajs, wskazując, że to on, a nie Gajdar, był imperialistą.

Nie wdając się w ten spór, stwierdzić należy, że upadek ZSRR, połączony z porażkami części jelcynowskich reform ustrojowych, wywołał w rosyjskich elitach poczucie geopolitycznej klęski. Dlatego Aleksander Dynkin powiedział, że najlepiej byłoby, gdyby Rosja w zamian za zgodę na zjednoczenie Niemiec zostawiła we wschodniej ich części dwie–trzy bazy wojskowe, które pozwoliłyby utrzymać choć nieco równowagi w relacjach z USA, a przede wszystkim zachować twarz po zimnej wojnie i uniknąć syndromu klęski.

Bolesne okazują się też wspomnienia o polityce Michaiła Gorbaczowa, który z jednej strony rozpoczął konieczne reformy i dał ludziom wolność, ale z drugiej nie potrafił bronić interesów geopolitycznych. Dlatego reżyser Jegor Konczałowski określił Gorbaczowa jako „dobrego człowieka", ale uznał, że wówczas potrzebny był „człowiek z zębami", który powinien zawalczyć o interesy państwa. Symboliczne jest także to, że twórca pierestrojki kończy w tym roku 90 lat, tak więc dwie ważne i okrągłe rocznice zbiegają się w czasie.

Stabilizacja kosztem wolności

Opisana powyżej dyskusja o upadku ZSRR i jego następstwach odnosi się rzecz jasna głównie do przeszłości. Niemniej, intencją jej organizatorów, a zwłaszcza środowiska gazety „Kommiersant", jest próba ustalenia, gdzie dzisiaj, po 30 latach od upadku ZSRR, znajduje się Rosja i jaka ona jest. To z kolei wywołuje naturalne pytania o przyszłość. A w tym przypadku, np. wsłuchując się w wypowiedzi zaproszonych do debaty gości, można wyczuć optymizm co najwyżej umiarkowany, a miejscami nawet ostrożnie wyrażany pesymizm. Najlepiej oddaje to wypowiedź Jurija Grymowa: „Wstaliśmy z kolan, ale radości nie widzę".

W większości bowiem przypadków wymienieni powyżej przedstawiciele elity politycznej i kulturalnej wypowiadają się według podobnego schematu: 1. Ostatnie lata ZSRR były trudne i tego państwa nie udało się uratować; 2. Początki budowania Federacji Rosyjskiej przyniosły wiele klęsk (zewnętrznych i wewnętrznych), ale w końcu udało się ustabilizować sytuację i wprawić w ruch maszynę państwową; 3. Życie we współczesnej Rosji, przede wszystkim dzięki gospodarce rynkowej i otwarciu na świat, stało się o wiele prostsze, a Rosjanie mają możliwość zadbać o swój majątek i sprawy osobiste.

Nasuwa się więc konstatacja, że Rosja osiągnęła w ostatnich latach sukces w postaci stabilizacji i zapewnienia obywatelom poziomu życia w wielu sferach zbliżonego nawet do zachodnich standardów. W tym kontekście poruszający jest wywiad z tenisistą Andriejem Czesnkowem, który w szczegółach opowiadał o totalitarnych metodach kontroli sportowców za granicą w czasie ZSRR i bezdusznej biurokracji, co dla współczesnych rosyjskich sportowców jest już odległą historią i trochę niewiarygodną opowieścią ich starszych opiekunów. Rozmówcy pomijają przy tym, co wynika zresztą z obecnej sytuacji w kraju, analizę i ocenę aktualnego stanu ustrojowo-politycznego Rosji. Na ogół milcząco uznając fakt, że mimo wszystko putinowski system władzy, próbujący połączyć gospodarkę rynkową i selektywnie przyjmowane wzorce modernizacji administracji zachodniej z rządzeniem w stylu Aleksandra III, przyczynił się do tego sukcesu w postaci stabilizacji. Choć jego cena była wysoka, bo była nią wolność polityczna.

W tym przypadku jedynie Anatolij Czubajs bardzo zdecydowanie wskazał, że rządząc takim państwem, jak Rosja, trzeba wybrać, co jest ważniejsze, czyli: siła państwa czy wolność. Były minister odpowiedział, że on wybiera to pierwsze, wskazując jednocześnie, że Władimir Putin uczynił tak samo. Wszystko to oznacza, że biorące udział w debacie na temat upadku ZSRR elity uznały, że brak wolności politycznej został zrekompensowany zniesieniem totalitarnej rzeczywistości, znacznie większą niż w ZSRR wolnością osobistą oraz korzyściami gospodarczymi. Bo mimo że nie zapanowała w Rosji demokracja liberalna, to bardziej otwarcie o polityce można rozmawiać już nie tylko w kuchni małego radzieckiego mieszkania.

Do tego dochodzi odbudowa Rosji jako mocarstwa liczącego się w świecie, z czego elita jest niewątpliwie dumna. Stąd raczej niezaprzeczalny jest fakt, że w rosyjskich elitach panuje przekonanie, że w ich państwie i życiu zmieniło się wiele, ale Rosja nadal pozostaje inna niż Zachód, do którego bezpośrednio po rozpadzie ZSRR chciano dołączyć. Widać również pewnego rodzaju wypalenie lub zmęczenie elit, których młodość przypadła na koniec ZSRR, pierwsze lata kariery na trudne lata 90., a jej rozwój w erze putinowskiej. Można więc uznać, że te 30 lat, które minęły od 1991 r., są pewnym świadectwem lub wskaźnikiem ich życia i dorobku na niwie społecznej i państwowej. Dorobku, który trzeba przekazać komuś, kto będzie miał na niego pomysł. I będzie kontynuował budowę rosyjskiej państwowości, która rozpoczęła się właśnie w 1991 r.

Obawy doby późnego putinizmu

Dlatego w tym miejscu nasuwa się pytanie: co dalej? Były minister finansów Michaił Zadornow mówi wprost: bez reform strukturalnych i prywatyzacji trudno będzie rozwijać gospodarkę kraju. Wskazał nawet, że obecny udział jego państwa w światowej gospodarce nie odpowiada ambicjom Moskwy. W wywiadach pojawiało się wiele uwag, że w gospodarce nie ma tak radykalnych i uwłaczających jednostce deficytów, ale z drugiej strony programy socjalne stają się niewystarczające, a system ochrony zdrowia trzeba natychmiast zmodernizować.

Niektórzy uczestnicy debaty użyli terminów „zmiana" czy też „rotacja" władzy, co w systemie demokratycznym oznacza nic innego, jak cykliczny proces wymiany rządzących. Jednak w Rosji jest to sprawa być może życia i śmierci, bo w powstałym tam systemie władzy jednostka i stworzone wokół niej otoczenie jest gwarantem jego istnienia.

Te dwa zagadnienia, a więc sprawa dalszego rozwoju gospodarczo-technologicznego oraz zmiany władzy, przyprawiają rosyjską elitę o ból głowy. Można założyć, że jest to zapowiedź wyzwań, które czekają państwo i społeczeństwo rosyjskie w najbliższych latach. Ciekawe, czy nie jest to rodzaj dyskusji, które wybuchają zwykle krótko przed przełomem. Stąd przysłuchiwanie się rosyjskiej debacie nad 1991 r. powinno być dla naszych elit obowiązkiem, bo w jakiejś mierze od tego zależą losy naszego największego sąsiada i regionu. Na razie, niestety, polska klasa polityczna ugrzęzła raczej w sporze o 4 czerwca 1989 r. i 4 czerwca 1992 r., a rocznica wydarzeń z 1991 r. przemija nam niezauważenie. 

Dr Michał Patryk Sadłowski – adiunkt w Zakładzie Historii Administracji Wydziału Prawa i Administracji UW. Historyk ustroju, specjalizujący się w dziejach Imperium Rosyjskiego, Polski Ludowej oraz państw z obszaru poradzieckiego. Obecnie pracuje nad monografią o koncepcjach państwa rosyjskiego w czasie rewolucji lutowej w 1917 r.

W tym roku mija 30 lat od upadku Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Z racji pandemii Covid-19 upamiętnienia tej kluczowej dla Rosji i całego świata daty przechodzą raczej bez echa. Pandemiczne ograniczenia powodują, że nawet w świecie naukowym wydarzenia z przełomu lat 80. i 90. XX w. nie cieszą się dużym zainteresowaniem, co wyraża się chociażby brakiem organizacji znaczniejszych konferencji. Niemniej, w ostatnich miesiącach w kręgach rosyjskich elit toczy się na ten temat zajmująca dyskusja, która mówi nam wiele o znaczeniu upadku ZSRR dla Rosjan i w jakimś sensie o przyszłości ich państwa.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi