Jeszcze raz należy podkreślić, że przetwarzanie danych osobowych funkcjonariuszy publicznych w zakresie ich działalności publicznej nie podlega zasadom określonych w RODO. W przeciwnym wypadku nie można byłoby publikować danych osobowych (imienia, nazwiska i stanowiska służbowego) sędziego, który wydał wyrok, bez zgody tego sędziego. W sytuacji, w której na żądanie obywatela prezes sądu udostępnia wyrok, nie anonimizuje danych sędziego, który taki wyrok wydał.
Jeszcze raz należy podkreślić, że przetwarzanie danych osobowych funkcjonariuszy publicznych w zakresie ich działalności publicznej nie podlega zasadom określonych w RODO. W przeciwnym wypadku nie można byłoby publikować danych osobowych (imienia, nazwiska i stanowiska służbowego) sędziego, który wydał wyrok, bez zgody tego sędziego. W sytuacji, w której na żądanie obywatela prezes sądu udostępnia wyrok, nie anonimizuje danych sędziego, który taki wyrok wydał.
Byli pewni tajności
Twierdzi się, że sędziowie, podpisując składając podpisy, mieli pewność, że ich nazwiska nie zostaną ujawnione. W związku z powyższym ich ujawnienie narusza zasadę zaufania obywatela do państwa.
Przede wszystkim sędziowie nie mieli podstaw do przekonania, że listy poparcia nie będą udostępnione w trybie dostępu do informacji publicznej. Przekonanie takie mogło opierać się tylko na nieznajomości prawa w zakresie publicznego prawa do informacji. Z naruszeniem zasady zaufania moglibyśmy mieć do czynienia, gdyby dokonano zmiany stanu prawnego po złożeniu podpisu. Taka sytuacja nie miała jednak miejsca.
Być może przekonanie sędziów wynikało z obietnicy złożonej im przez polityków, co jak się wydaje, stanowi zasadniczy powód bezprawnego utajnienia załączników. Nie jest tajemnicą, że środowisko sędziowskie było sceptyczne co do wątpliwego prawnie wygaszenia kadencji poprzedniej KRS i powołania neo-KRS zależnej od polityków. Aktywne wspieranie tzw. reformy sądownictwa mogło być co prawda kuszące z perspektywy osobistych korzyści (co pokazują niektóre spektakularne kariery sędziów dobrej zmiany), niosło jednak ryzyko infamii w środowisku. Ten ostracyzm był źródłem problemów ze znalezieniem kandydatów do neo-KRS wśród rzeszy dziesięciu tysięcy sędziów (ostatecznie zgłosiło się ich 18). Można z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że zachętą do składania podpisów była obietnica anonimowości. Anonimowość tę w warstwie legislacyjnej próbowano zagwarantować nieudolnie. Potwierdza to treść skargi kasacyjnej Kancelarii Sejmu, w której wprost pisze się o „uchybieniu legislacyjnym". Jeśli taki pakt między władzą polityczną a grupą sędziów został zawarty, to z całą mocą należy stwierdzić, że był to pakt przeciwko jawności życia publicznego oraz przeciwko prawom obywateli zagwarantowanym w Konstytucji.
Od wniosku, nie od wyroku
Powszechnie twierdzi się, że obowiązek udostępnienia list poparcia powstał 14 dni od otrzymania przez Kancelarię Sejmu uzasadnienia wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Teza ta nie jest prawdziwa. Zgodnie z art. 13 ust. 1 u.d.i.p. udostępnienie informacji na wniosek następuje bez zbędnej zwłoki, nie później jednak niż w terminie 14 dni od dnia złożenia wniosku. Obowiązku udzielenia informacji publicznej nie można więc wiązać z datą uprawomocnienia się wyroku uchylającego decyzję odmowną. W rzeczywistości należy stwierdzić, że obowiązek ujawnienia załączników z podpisami sędziów istnieje po stronie Kancelarii Sejmu od 8 lutego 2018 r. (14 dni od złożenia wniosku). W literaturze przedmiotu uważa się, że wydanie nieuzasadnionej decyzji odmawiającej udzielenia informacji publicznej jest działaniem bezprawnym wyczerpującym znamiona przestępstwa określonego w art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Kancelaria niezwiązana
Twierdzi się, że Kancelaria Sejmu jest związana postanowieniem UODO. Zgodnie z art. 170 Prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi orzeczenie prawomocne wiąże nie tylko strony i sąd, który je wydał, lecz również inne sądy i inne organy państwowe, a w przypadkach w ustawie przewidzianych także inne osoby. Nie ma więc wątpliwości, że zarówno Kancelaria Sejmu jak i Prezes UODO jest związany prawomocnym wyrokiem sądu. Prezes UODO nie ma możliwości wstrzymywania wykonania wyroku sądu.
Prezes UODO działa z przekroczeniem uprawnień co najmniej z dwóch przyczyn:
- po pierwsze nie jest uprawniony do działania w zakresie udostępniania informacji publicznej, bo w tym zakresie nie ma zastosowania RODO (art. 86)
- po drugie jest związany prawomocnym wyrokiem sądu, który rozstrzygnął, że udostępnienie danych sędziów nie narusza przepisów o ochronie danych osobowych. Żaden przepis nie upoważnia organu administracji do kontrolowania sprawy rozstrzygniętej przez sąd administracyjny.
Zgodnie z art. 184 Konstytucji to sądy administracyjne sprawują kontrolę działalności administracji publicznej a nie odwrotnie. Dlatego też rozstrzygnięcia Prezesa UODO mogą być uchylane przez sądy administracyjne. W tym wypadku UODO zdaje się przypisywać sobie kompetencję do kontrolowania orzecznictwa sądów administracyjnych.
Nie może być tak w demokratycznym państwie, że obywatelowi walczącemu z władzą w celu realizacji swojego konstytucyjnego prawa nie wystarczy wygrać z tą władzą w niezależnym i niezawisłym sądzie. Nie może być tak, że kiedy obywatel wygra z tą władzą spór w sądzie, to przychodzi inny przedstawiciel tej władzy i wstrzymuje wykonanie tego wyroku.
W interesie publicznym
Na zakończenie należy wskazać, że jawność list poparcia kandydatów na członków KRS leży w interesie publicznym i stanowi mechanizm zabezpieczający przed korumpowaniem sędziów oraz tworzeniu „kasty", z którą rządzący podobno chcieli walczyć.
Przede wszystkim utajnienie list poparcia pozwala formułować podejrzenia, że członkowie KRS zostali wybrani z naruszeniem prawa (bez wymaganej liczby podpisów). Takie zastrzeżenia są publicznie formułowane w stosunku do sędziego Macieja Nawackiego. W interesie publicznym leży więc rozwianie powyższych wątpliwości. Determinacja z jaką listy są ukrywane tylko potęguje podejrzenia co do złamania prawa.
Krajowa Rada Sądownictwa jest najważniejszym organem w systemie wymiaru sądownictwa. To ona decyduje o powołaniach i awansach sędziowskich. Skoro zmiana dotychczasowej KRS uzasadniania była walką z kastowością i układami w sądach, to ustawodawcy powinno zależeć na tym, żeby nowa KRS stanowiła możliwie najszerszą reprezentację sędziów. Z tego punktu widzenia niepożądana byłaby sytuacja, w której organ ten zostałby obsadzony przy udziale - w skrajnym przypadku - grupy 25 sędziów popierających siebie nawzajem. Niestety nowa ustawa takiej sytuacji nie wyklucza a tajność list poparcia taką nieetyczną praktykę dodatkowo ułatwia. Jeżeli do KRS zostali wybrani sędziowie popierani przez te same osoby, oznaczałoby to, że KRS stała się reprezentacją nie sędziów ale wąskiej grupy, którą bez wahania można by nazwać „kastą".
Brak ujawnienia list poparcia wyłącza kontrolę prawidłowości procesów powołań sędziów. Wydaje się bowiem oczywiste, że członek KRS powinien na podstawie art. 28 ust. 3 ustawy o KRS wyłączyć się od głosowania dotyczącego sędziego, który udzielił mu pisemnego poparcia. Skoro nie wiemy kto popierał określonych członków KRS, nie ma możliwości sprawdzenia czy członkowie KRS wyłączają się czy głosują w sprawach awansów tych sędziów.
Autor jest radcą prawnym z Lublina
TK nic do tego nie ma
Twierdzi się, że sprawę ujawnienie list poparcia powinien rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny. Takiego argumentu użył między innymi premier Morawiecki w rozmowie z Anitą Werner.
Trybunał Konstytucyjny nie jest organem powołanym do rozpoznawania indywidualnych spraw z zakresu dostępu do informacji publicznej. Sprawy te należą do kompetencji sądów administracyjnych.
Odkąd Trybunałem Konstytucyjnym kieruje Julia Przyłębska, politycy PiS starają się przypisać Trybunału kompetencje super-sądu, stojącego ponad wszystkimi sądami w Polsce, nazywając go nawet „sądem ostatniego słowa". Należy natomiast podkreślić, że kompetencje Trybunału polegają na kontroli zgodności z Konstytucją przepisów ustawy i w tym sensie Trybunał jest tzw. negatywnym ustawodawcą, mającym moc usuwania niekonstytucyjnych przepisów z systemu prawa. Nie posiada natomiast żadnych kompetencji w procesie stosowania prawa, w szczególności w zakresie kontrolowania wyroków sadów powszechnych i administracyjnych.
Trybunał Konstytucyjny może stwierdzić, że przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej pozwalające ujawniać dane funkcjonariuszy publicznych są niezgodne z Konstytucją. Nie może tego jednak robić w odniesieniu do konkretnego wniosku, w tym wniosku dotyczącego list poparcia KRS. Takie myślenie (którego wyrazem jest wniosek posłów PiS do TK) prowadziłoby do absurdalnej sytuacji, w której TK miałby orzekać o zgodności z Konstytucją w tysiącach indywidualnych spraw z zakresu informacji publicznej trafiających do sądów. Nie tylko nie znajduje to podstawy w przepisach ale prowadziłoby w praktyce do faktycznego zablokowania działania ustawy a tym samym wyłączenia jawności życia publicznego. Władza, nie chcąc ujawnić określonych informacji, kierowałaby sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Biorąc pod uwagę, że Trybunał rozpoznaje aktualnie około 30 spraw rocznie, na rozstrzygnięcia obywatele czekaliby latami.
Trybunał Konstytucyjny wyrokiem z dnia 20 marca 2006 r., K 17/05 orzekł już, że przepis art. 5 ust. 2 zdanie drugie ustawy o dostępie informacji publicznej ograniczający prawo prywatności osób publicznych jest zgodny z Konstytucją.