Pytano pana, co mówili inni sędziowie?
Tak właśnie było. Nie chodziło o moje wypowiedzi.
Tym razem też został pan wezwany nie w swojej sprawie?
Nie, tym razem przesłuchanie dotyczyło pytań prejudycjalnych. Jedno z nich złożyłem właśnie ja.
Dużo mówiło się o tym pytaniu i o tym, że przez pana zachowanie brutalni przestępcy nie zostaną szybko osądzeni.
To nieprawda. Sprawa, którą prowadzę, dotyczy zdarzeń z lat 2002–2003. Jest w niej trzech oskarżonych, którym stawia się dwa zarzuty uprowadzenia. Nigdy nie stosowano w tej sprawie ani tymczasowego aresztowania, ani innych wolnościowych środków zapobiegawczych. To odprysk większej sprawy uprowadzeń. Ci oskarżeni zostali wyłączeni z tej głównej, bo złożyli wyjaśnienia obciążające innych sprawców. W sprawie, którą prowadzę, pokrzywdzonych w pierwszym zarzucie jest dwóch. Jeden twierdzi, że nigdy nie został uprowadzony, drugiego nie ustalono. W drugim zarzucie jest jeden pokrzywdzony, który rzeczywiście odniósł poważne obrażenia, ale stanowisko prokuratury jest takie, że ci oskarżeni nie odgrywali żadnej roli w tym, co go spotkało.