Wiele osób stojących wobec sprawy sądowej szuka prawnika gwarantującego sukces i, jak mają pieniądze, wybierają znanego, który ma opinię wygrywającego, choć o przegranych sprawach raczej publicznie prawnicy nie mówią. To wszystko zrozumiałe. I nie ma z tym problemu w sprawach standardowych o normalny kontrakt czy spadek, gdzie obecność znanego, widywanego na telewizyjnych ekranach prawnika, nie zostanie przez sąd potraktowane specjalnie, po prostu sędzia pomyśli, że każdy musi z czegoś żyć. W zwykłych sprawach taki prawnik, jeśli nie podpadł sędziemu, a sędziowie to też ludzie i też mają swoje dąsy i pląsy, budzi respekt także prawników drugiej strony, nieraz nawet paraliżuje ich aktywność. Co ułatwia mu wymuszenie ustępstw. Gwiazdorstwo jest wtedy zwyczajnym narzędziem presji, której nawet sędzia może ulegać.
Problem dla klienta zaczyna się, jak sprawa wychodzi poza standard ze względu na znanych uczestników procesu, np. rozwód znanych postaci, choć objęty niejawnością postępowania, opisywany choćby w strzępach w kolorowej prasie, czy sprawy z politycznym elementem. Normalnie nudna sprawa, np. o rozliczenie budowy, jak się pojawią podejrzenia defraudacji publicznych pieniędzy przez polityków, staje się medialna. Normalne nawet wątki prokuratorskie w takich sprawach są na marginesie, ale „politykujący" prawnik sam ściąga zainteresowanie mediów.
Nie mówiąc o sytuacji, kiedy taki prawnik bez konsultacji z klientem rozgrywa sprawę czy to dla swej reklamy, czy dając upust swoim politycznym awersjom. Widać to nieraz na rozprawach, kiedy polityczne wycieczki wprawiają w zakłopotanie nawet sędziów. To jest ryzyko angażowania prawnika, który nie potrafi podporządkować swoich politycznych emocji interesowi jego klienta.
Dlatego radziłbym przed zaangażowaniem takiego „politycznego" prawnika skonsultować sprawę z takim, który nie jest znany z politycznych inklinacji, ale znany jest jako sumienny i sprawny prawnik. Lepiej o tym pomyśleć, zanim przeczytamy o swojej sprawie w gazecie.