Jest też szansa, że ustąpi zamieszanie wywołane uchwałą siedmiu sędziów Izby Pracy SN z 26 kwietnia, która zakwestionowała jednoosobowe sądy w sprawach cywilnych w drugiej instancji wprowadzone na czas covidu, a funkcjonujące mimo ustępowania epidemii. Te z dnia na dzień, z obawy przed kwestionowaniem wyroków jednego sędziego, uzupełniały składy do trzyosobowych, choć nie wszędzie i nie we wszystkich sprawach.
Gorąca była dyskusja o zaletach jednych i drugich, ale strona rządowa nie ustąpiła, wskazując na większą wydajność składów jednoosobowych, i wprowadziła tylko wyjątki. Po pierwsze, w sprawach, w których wartość przedmiotu zaskarżenia choćby w jednej z apelacji przekraczała milion złotych, po drugie, ze względu na szczególną zawiłość lub precedensowy charakter.
Z kolei przepis przejściowy stanowi, że jeśli do sprawy wyznaczono już trzech sędziów, to dalsze jej prowadzenie przejmuje jeden z nich – sprawozdawca, a dokonane już czynności pozostają w mocy.
Czytaj więcej
Wprowadzone na czas covidu jednoosobowe składy sędziowskie po pięciu miesiącach ich kwestionowania wracają na stałe.
Aneta Łazarska, sędzia orzekająca w wydziale odwoławczym Sądu Okręgowego w Warszawie, uważa, że w sprawach, w których skład sądu był wyznaczony przez prezesa z uwagi na zawiłość lub precedensowy charakter sprawy (art 47 § 4 k.p.c.), te powinny być dalej rozstrzygane w kolegialnym składzie, bo nie odpadły przesłanki ustawowe. Odmienna wykładnia godzi w ustrojową zasadę niezmienności składów i podważa wizerunek sądów. Ten tryb był stosowany poza regulacją covidową jako lex specialis.