MSZ przesłało do Strasburga listę trojga kandydatów na sędziego Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wśród nich znalazł się pan. Podkreśla się, że jest pan współzałożycielem i byłym prezesem „skrajnie konserwatywnego" Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Co pan na to?
Żyjemy w czasach naznaczonych gorącymi sporami ideowymi. Bardzo ostra krytyka instytucji jest często najlepszym dowodem jej doniosłości w debacie publicznej i de facto wyrazem najwyższego uznania tych, którzy określili się wrogami Ordo Iuris. Krytykę adresuje się też chociażby do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Konwencja stoi na straży pluralizmu, który ETPC w swoim orzecznictwie uznaje za niezbędny element społeczeństwa demokratycznego. Przekonanie, jakoby Trybunał winien być zarezerwowaną strefą wpływów lewicy, jest meganieporozumieniem, pomieszaniem pychy i dezynwoltury.
Czytaj także: Wybory do Trybunału Praw Człowieka pełne wątpliwości
Kandydatura Elżbiety Karskiej prof. Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, specjalizującej się w prawie międzynarodowym, europejskim, a także w prawach człowieka, budzi komentarze, że jest żoną europosła PiS Karola Karskiego. Pan zresztą był wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie PiS, i jest teraz „nowym" sędzią SN. A więc zarzut: nominacje w rodzinie królika.
Doświadczenie z nadzorowania departamentu reprezentującego kraj przed Trybunałem zawsze było traktowane jako potężny atut, nigdy jako zarzut. Wystarczy wskazać, że rzecznikiem generalnym w TSUE jest były wiceminister nadzorujący postępowania przed TSUE i nikt z jego kariery w rządzie Platformy Obywatelskiej nie czynił zarzutów braku bezstronności. Czynienie ich mnie traktuję jako wyraz irracjonalnych uprzedzeń. Wystarczy uświadomić sobie, że funkcję wiceministra pełniłem niespełna dziewięć miesięcy właśnie dlatego, że politycy szybko ocenili mnie jako osobę zbyt niezależną i zbyt otwartą na współpracę z instytucjami Rady Europy.