W pobliżu „stolic miliarderów” – Sankt Moritz i Davos, gdzie rozgrywa się „Czarodziejska góra” Tomasza Manna, na drodze pielgrzymek do Santiago de Compostella i dzisiejszych szlaków narciarskich, polska miliarderka ulokowała Muzeum Susch.
Grażyna Kulczyk, członkini rad programowych najważniejszych światowych galerii sztuki współczesnej – nowojorskiej MoMA i londyńskiej Tate Modern – pokaże część kolekcji, która może być warta nawet 200 mln euro. Zrewitalizowała w tym celu i rozbudowała dawny klasztor z XII w. Po wysadzeniu skał graniczących ze starym browarem powstały nowe sale. Łącznie jest ich 25 o przestrzeni 1500 metrów kwadratowych, w tym aranżowane pod kątem dzieł i obiektów. Przebudowano wieżę i obniżono poziom podłóg. Są też mikrojezioro, labirynt, biblioteka, sala wykładowa. Powstało coś więcej niż muzeum: rezydencja dla artystów.
Muzeum otworzy wystawa „Kobieta patrząca na mężczyzn patrzących na kobiety”. Ekspozycja jest międzynarodowa, ale i w Polsce sto lat od odzyskania niepodległości oraz zyskania praw wyborczych przez Polki kwestia nierówności płci jest w centrum debaty i napędza sztukę.
Mocny temat
Czasami można odnieść wrażenie, że feministyczny przechył zyskuje wymiar koniunkturalnej mody, do której chcą się podłączyć nawet mężczyźni, zgodnie z hasłem, że „Kopernik była kobietą” z „Seksmisji” Machulskiego. Nie da się jednak ukryć, że taka biznesmenka jak Grażyna Kulczyk ma coś do powiedzenia o roli kobiet. Jednocześnie startującej galerii oczekującej na publiczność z całego świata potrzebny jest mocny i ważny, globalny temat. Z pomocą Kasi Redzisz, głównej kuratorki Tate Liverpool, został on ujęty na zasadzie lustrzanych odbić: filtrem kobiecości jest męskie oko, poddane wszakże ocenie kobiet.
Tytuł ekspozycji zaczerpnięty został z eseju norwesko-amerykańskiej pisarki Siri Hustvedt, autorki m.in. „Lata bez mężczyzn”, laureatki Los Angeles Book Prize, prywatnie żony pisarza Paula Austera. Dla współczesnych sztuk wizualnych ważna okazała się jej uwaga, że na świat trzeba patrzeć nie „przez pojedyncze okno” (oko?), lecz „ze wszystkich stron”, bo tylko tak da się wyrazić specyfikę dzisiejszej niejednoznaczności, zakłócenia tożsamości i percepcji.