Kilka miesięcy temu do aresztu trafiły urzędniczki Ministerstwa Sprawiedliwości związane z funkcjonowaniem Funduszu Sprawiedliwości. Jedna z nich skarżyła się, że była szykanowana m.in. poprzez wielokrotne wybudzanie w środku nocy i zapalanie światła, zbędne i uciążliwe kontrole celi, kontrolowanie jej zachowania w toalecie i jej prywatnych zapisków. Kobieta twierdzi, że była szykanowana i upokarzana. Czy pana zdaniem to jest normalne zachowanie Służby Więziennej?
Takie były pierwsze etapy wdrażania praw człowieka w polskich więzieniach i aresztach śledczych przed wieloma laty.
Czytaj więcej
Proponowana reforma tymczasowych aresztowań idzie w dobrym kierunku, ale nie jest game changerem. To jedynie plaster na gangrenę, a tu potrzebna jest rewolucja – uważa Bartosz Pilitowski, prezes Fundacji Court Watch Polska.
Może w tamtych czasach to było normalne, ale teraz?
I wtedy powstał standard, który do dziś jest stosowany. Przez lata nikt nie narzekał. Służba Więzienna działa w specyficznych i bardzo trudnych warunkach. Proporcjonalnie do liczby tymczasowo aresztowanych liczba samobójstw jest większa niż wśród osadzonych, czyli już więźniów. Urzędniczka, o której pani mówi, sama mówiła o myślach samobójczych. Areszt jest dużo trudniejszy niż więzienie, bo tam już działają programy terapeutyczne, skazani uczą się grać na gitarze, chodzą na siłownię, oglądają telewizję itd. W areszcie tymczasowym mamy osoby podejrzane i właściwie żadnych czynności wychowawczych nie można w stosunku do nich podejmować. Brzmi to absurdalnie, paradoksalnie, ale dlatego można powiedzieć, że przebywanie w areszcie jest gorsze niż odsiadka kary pozbawienia wolności. Ale to nie myśmy to wymyślili. Myślę tu o ludziach, którzy nadzorują karę pozbawienia wolności czy tymczasowe aresztowanie. Jest ono o wiele trudniejsze w związku z tym, że tam poziom emocjonalny jest wyższy niż w więzieniu. Aresztowani zachodzą w głowę: pójdę siedzieć czy nie?Jaka jest moja sytuacja? Może wyjdę szybko? I tak dalej. Aresztowany nie ma się czym zająć prócz, że tak powiem, zwykłego porządku. I w taką sytuację wkracza służba, która takie osoby musi kontrolować, by trafiły one na salę sądową czy na przesłuchanie. Kontrola w areszcie jest jakby bardziej uwypuklona, wyczulona niż w zakładzie karnym. W przypadku jakiejś tragicznej sytuacji, niedopilnowania, funkcjonariusz Służby Więziennej odpowiada za niedopełnienie obowiązków. Z jednej strony więc, kiedy aresztowana zgłasza, że funkcjonariusz przygląda jej się w toalecie, on robi to tylko z tego powodu, że dostał takie polecenie, bo aresztowana czy aresztowany są w takim stanie psychicznym, że mogą targnąć się na życie.