Przez osiem lat, kiedy Zbigniew Ziobro zarządzał Ministerstwem Sprawiedliwości, obsesyjnie męczyło mnie pytanie: w jaki sposób przygotowywane są nowelizacje ustaw karnych? Teoretycznie wiem: powołuje się ekspertów z danej dziedziny, a następnie wynik ich pracy poddaje konsultacjom społecznym. Dopiero po ich akceptacji rządowy projekt trafia do Sejmu.
Co podpowiedział sen
Podejrzewam, że w omawianym okresie było inaczej, bo w treści zmian, które wówczas powstawały, trudno odnaleźć poszlakę wskazującą, że w przygotowaniu ich uczestniczyli eksperci. Nadto nie jest mi znane środowisko prawników zajmujących się prawem karnym, którzy obdarzyli ówczesne zmiany ciepłym słowem, co wyklucza realne konsultacje wykraczające poza grono entuzjastów ministra Ziobro.
Czytaj więcej
O tym, jak prawo stało się zakładnikiem internetowych zasięgów, a piąta władza (społeczność internetowa) zdominowała pozstałe – w tym drugą, czyli rząd, i czwartą, czyli media.
Jeśli zatem nowelizacje odbiegały od rozsądku ustawodawczego, to przez lata sen podpowiadał mi scenariusze, w jaki sposób powstawały – oto szefowie Ministerstwa Sprawiedliwości siedzą przy kawie i zastanawiają się, gdzie przelać pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, gdy do ministerstwa wpada zaprzyjaźniony szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego wściekły z powodu tego, że sąd zdecydował wobec nielubianego przez Biuro podejrzanego zastosować jedynie warunkowy areszt.
Agenci planowali maksymalnie długo stosować areszt wydobywczy, a tu przez ten niezdyscyplinowany sąd nie wyszło. Jeden z aktywistów w ministerstwie proponuje rozwiązanie: zmieńmy prawo w ten sposób, że areszty będzie stosował prokurator i żaden sędzia nie wytnie nam już takiego numeru. Wśród ogólnego aplauzu ktoś przypomina sobie, że tak było za komuny, a obecnie to byłoby sprzeczne z konstytucją, bo zgodnie z nią areszt może stosować tylko sąd. Zdając sobie sprawę, że ten pomysł nawet w ich państwie nie przejdzie, znajdują rozwiązanie kompromisowe, czyli niech o areszcie orzeka sąd, ale w przypadku zdecydowania o poręczeniu majątkowym niech prokurator ma prawo złożenia sprzeciwu i jak go złoży, to niezależnie od woli sądu podejrzany i tak będzie siedział. Ponieważ projektów ministra sprawiedliwości nikt z rządzących nie krytykuje w Sejmie, bo nikt się na taką niesubordynację nie odważy, chwilę potem pomysł staje się obowiązującym prawem.