Jeżeli wydaje ci się, że wymiar sprawiedliwości może istnieć bez komorników sądowych, to masz rację. Wydaje ci się. Dlaczego? Bo nawet najbardziej sprawiedliwy i wyczekiwany wyrok, który nie jest urzeczywistniany, pozostaje jedynie kartką papieru z „orzełkiem” i pieczątką.
Zapewne każdy z nas był chociaż raz w życiu u lekarza w związku na przykład z jakąś infekcją. Na wizytę trzeba było poczekać, czasem krócej ( bo prywatnie), czasem dłużej (bo NFZ), następnie stawić się w danym miejscu, konkretnego dnia o określonej godzinie. Następnie lekarz po przeprowadzeniu badania postawił diagnozę i wypisał receptę na leki, które miały rozwiązać problem.
Czytaj więcej
Jak tłumaczyć egzekucję z minimalnego wynagrodzenia.
A teraz wyobraźcie sobie, że udajecie się z tą receptą do apteki, ale dany specyfik jest niedostępny. I co teraz? Diagnoza jest trafna, lekarz wykonał swoją pracę rzetelnie i profesjonalnie, wszystkie procedury zostały przeprowadzone właściwie, a jednak problem pozostaje nierozwiązany. Wszyscy zrobili co do nich należało, a ty dalej jesteś chory.
Podobnie jest z orzeczeniem sądu. Niezależnie od tego, jak długo na nie czekamy i jak sprawnie został przeprowadzony przewód sądowy, jeżeli druga strona sporu, pomimo sądowego rozstrzygnięcia, nadal nie respektuje wydanego orzeczenia, pozostaje nam udać się z nim do komornika sądowego. I tak naprawdę dopiero wtedy okazuje się, czy nasza „recepta” jest możliwa do zrealizowania.