Mikołaj Małecki: Picie alkoholu na drzewie to wykroczenie

Buszowanie w koronie drzewa w miejskim parku i picie tam alkoholu jest wykroczeniem.

Publikacja: 04.09.2024 04:31

Mikołaj Małecki: Picie alkoholu na drzewie to wykroczenie

Foto: Adobe Stock

Prawo reglamentuje różnorodne zachowania w przestrzeni publicznie dostępnej. Jeśli przepis zakazuje spożywania alkoholu w miejscu publicznym, nie jest to zakazane w miejscu niepublicznym. Ustalenie, czy mamy do czynienia z takim właśnie miejscem, może być niekiedy kłopotliwe. Interesującym przykładem podzielił się czytelnik „Dogmatów karnisty” – chodzi o drzewo.

Zacznijmy od korzeni

„Czy drzewo w parku jest miejscem publicznym? Czy można w takim miejscu spożywać alkohol?” – zapytał internauta. „Załóżmy, że mówimy o drzewie, na które wejście nie jest bardzo łatwe i większość obywateli nie da rady. Zastanawia mnie też, czy dla ewentualnej definicji przestrzeni publicznej na konarze drzewa miałaby znaczenie jego wysokość nad ziemią lub gęstość drzewa”.

Czytaj więcej

Alkohol kupisz w barze obok i nad plażą, ale nie na plaży. Jest wyrok WSA

Według klasycznych definicji orzeczniczych i doktrynalnych miejsce publiczne to miejsce ogólnodostępne. Takie, do którego może mieć dostęp dowolna osoba. Zasadniczo więc miejscem publicznym są wszystkie przestrzenie wspólne, drogi, parki, plaże, wnętrza budynków, do których wstęp nie jest reglamentowany. Nie ma znaczenia status własnościowy danego miejsca. Miejscem publicznym może być też teren prywatny, o ile – zgodnie z wolą właściciela – pozostaje otwarty dla wszystkich (np. parking przed marketem).

Sam fakt zakorzenienia drzewa w miejscu publicznym nie oznacza jednak, że jego konar również spełnia cechy tego typu miejsca. Można to porównać do kampera, który jest zaparkowany na jakimś publicznym parkingu. To, że pojazd znajduje się w miejscu publicznym nie oznacza, że jego wnętrze jest miejscem publicznym, gdyż może być właśnie wręcz odwrotnie: wstęp do środka ma tylko ściśle oznaczona osoba.

Widoczny konar

Trzeba więc poszukać jakichś innych kryteriów „publiczności” drzewa.

Klasyczne definicje miejsca publicznego uwypuklają cechę ogólnej dostępność miejsca. A więc fakt, że nie jest ono w jakiś sposób zamknięte, wstęp nie jest zawężony do zindywidualizowanej grupy osób. W przypadku drzewa problematyczna okazuje się jednak sama dostępność miejsca. Czy można uznać za miejsce publiczne pień lub gałąź drzewa, na które trzeba się wspiąć, a to wymaga pewnych umiejętności, które nie są nomen omen dostępne dla każdego. Miejsce nie jest dostępne dla szerokiej publiki i zazwyczaj nie jest w taki sposób wykorzystywane przez ogół społeczeństwa. Trudno znaleźć kogoś siedzącego na drzewie w parku.

Cecha „publiczności” nie powinna być jednak rozumiana wyłącznie przez pryzmat fizycznej dostępności danego miejsca (każdy może tam wejść). Trzeba też brać pod uwagę aspekt widoczności danego miejsca (każdy może widzieć, co się w nim dzieje). Zgodnie z tym założeniem miejscem publicznym będzie przestrzeń ogólnodostępna bądź przynajmniej ogólnowidoczna. Należy również dodać, że musi być to trwała cecha danego miejsca, które ze swojej istoty jest albo ogólnodostępne w sensie wejścia, albo ogólnowidoczne w sensie możliwości obserwowania, co kto robi, przebywając w konkretnym miejscu. Zupełnie odrębną kwestią jest wykroczenie popełnione „publicznie” (np. obnażanie się przed ludźmi), w odróżnieniu od czynów niepublicznych (robienie czegoś ukradkiem, tak by nikt nie widział) – niezależnie od tego, czy ktoś robi to w miejscach publicznych.

W przypadku wykroczenia polegającego na spożywaniu alkoholu w miejscu publicznym aktualne pozostają oba wskazane sensy: wejście i widok. Nie chodzi wszak o szczególną ochronę miejsca, w którym ktoś spożywa alkohol, ale ochronę ludzi, którzy mogą się tam znaleźć i zobaczyć, jak ktoś się upija, a to może kogoś razić. Nie chronimy alejki w parku jako takiej, tylko ludzi, którzy mogą nią spacerować (bo jest ogólnodostępna) i spostrzec zachowania nieakceptowalne (to, co się tam dzieje, jest ogólnowidoczne).

I latem, i zimą

Drzewo rosnące w parku spełnia zatem kryteria miejsca publicznego. Nawet jeśli nie jest ogólnodostępne, bo trudno wspiąć się na wysokie gałęzie, to z pewnością jest ogólnowidoczne dla osób przechodzących obok. Dotyczy to również gęstej korony, w której ktoś się ukrył, wspiąwszy się na drzewo. Zauważmy, że korona drzew liściastych nie jest ich trwałą cechą – drzewo liściaste traci liście na zimę. Normą biologiczną nie jest wyłącznie posiadanie liści, ale także ich utrata w zależności od pory roku. Miejsce tego typu nie jest zatem niewidoczne z istoty rzeczy, lecz co najwyżej tylko późną jesienią i zimą; naturalnie i normatywnie pozostaje miejscem publicznym.

Działania w koronie drzewa odbywają się w miejscu publicznym, choć czasami mogą nie być działaniami publicznymi – prezentowanymi przed ludźmi, gdy wykorzysta się bujną koronę, by ukryć się pośród liści. Czym innym jest cecha miejsca, w którym ktoś coś robi, czym innym jest cecha działania, które się wykonuje. Szeptanie komuś czegoś do ucha na drzewie to działanie niepubliczne podjęte w miejscu publicznym.

Uznanie drzewa za miejsce publiczne współgra z jeszcze jednym, istotnym parametrem: zakazy podejmowania różnych działań w takim miejscu mają zapobiegać pozostawianiu nieporządku w przestrzeni wspólnej oraz zapewnić ludziom poczucie bezpieczeństwa. W przypadku spożywania alkoholu chodzi także o to, by po parku nie walały się puste puszki czy butelki, oraz by ludzie przechodzący obok nie czuli się zmieszani różnego typu zachowaniami osób nietrzeźwych. Gdy spożywa się alkohol na drzewie, puszka czy butelka mogą spaść na ziemię. Odgłosy dochodzące z wysoka mogą wywołać poczucie zagrożenia u ludzi przechodzących pod drzewem.

Ostatecznie należy więc uznać, że buszowanie w koronie drzewa w miejskim parku podlega kodeksowym rygorom przewidzianym dla miejsc publicznych. Picie na drzewie to wykroczenie.

Autor jest doktorem habilitowanym, wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego, prowadzi portal DogmatyKarnisty.pl

Prawo reglamentuje różnorodne zachowania w przestrzeni publicznie dostępnej. Jeśli przepis zakazuje spożywania alkoholu w miejscu publicznym, nie jest to zakazane w miejscu niepublicznym. Ustalenie, czy mamy do czynienia z takim właśnie miejscem, może być niekiedy kłopotliwe. Interesującym przykładem podzielił się czytelnik „Dogmatów karnisty” – chodzi o drzewo.

Zacznijmy od korzeni

Pozostało 94% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?