Czy ta procedura nie może być wykorzystywana, choćby jako polityczny straszak, przeciw politycznym przeciwnikom, tym bardziej że przez ponad ćwierć wieku nie sięgano po nią w tak głośnych sprawach i w istocie nie została przetestowana.

Badając określone w ustawie o Trybunale Stanu ramy prawne postępowania przed sejmową Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która ocenia wstępny wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu (w tym wypadku prezesa NBP Adama Glapińskiego), Trybunał Konstytucyjny orzekł, że jej uprawnienia wykraczają dalece poza konstytucyjne kompetencje Sejmu. Dlatego m.in., że nie gwarantują bezstronnego postępowania KOK, w szczególności odpowiedniej reprezentacji opozycji, jawności posiedzeń, żeby opinia publiczna mogła wyrabiać sobie zdanie.

Czytaj więcej

Trybunał Przyłębskiej podważa drogę Adama Glapińskiego przed Trybunał Stanu

Nie ma wątpliwości, że chodzi w tym wypadku o jeden z najważniejszych urzędów w RP, o którego ustrojowej pozycji świadczy choćby to, że prezesa NBP powołuje Sejm na wniosek prezydenta na sześcioletnią kadencję, a ustawa o NBP dopuszcza jego odwołanie tylko w razie kłamstwa lustracyjnego; gdy nie wypełnia obowiązków na skutek długotrwałej choroby, i gdy Trybunał Stanu orzeknie wobec niego zakaz zajmowania kierowniczych stanowisk związanych ze szczególną odpowiedzialnością w organach państwowych.

Niestety Konstytucja RP, celowo czy przez przeoczenie, tryb postępowania przed Trybunałem Stanu scedowała na ustawodawcę (art. 201). Co więcej, ta ustawa przewiduje, że w przypadku postawienia prezesa NBP w stan oskarżenia (co wymaga, owszem, bezwzględnej większości poselskich głosów, ale zwykle rządy je mają), oskarżenie tej komisji staje się oskarżeniem przed Trybunałem Stanu, a prezes NBP zostaje zawieszony w obowiązkach, choć na wyrok trzeba będzie czekać raczej lata niż miesiące. Gdzie są więc te konstytucyjne gwarancje dla NBP? Gdzie fundamentalna zasada zawarta w preambule konstytucji, że jej organy mają obowiązek współdziałać dla dobra wspólnego, szukać kompromisów? Z tego wynika, że oskarżenia mogą podrzucać niewygodnym dla nich organom państwa (politykom) w razie niewątpliwych naruszeń i z szansą dla obwinianych i dla opinii publicznej na wyrobienie sobie własnego zdania, jak też rzetelności ich wyjaśniania. A więc przy otwartych drzwiach.