Katarzyna Batko-Tołuć: Media, a nie tuby

Projekt wdrażający rozporządzenie EMFA jest jak światełko w tunelu. Być może rządzący zauważyli, że nie da się już wymigiwać od rozwiązania problemu prasy samorządowej.

Publikacja: 03.07.2024 04:30

Katarzyna Batko-Tołuć: Media, a nie tuby

Foto: Adobe Stock

Rozmowom o likwidacji gazet wydawanych przez samorządy często towarzyszy nastrój rezygnacji. Dobrze go oddaje wypowiedź Konrada Siemaszki z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka podczas debaty o wspieraniu niezależności mediów lokalnych zorganizowanej przez Sieć Obywatelską Watchdog Polska w 2022 r. „Przypominam sobie posiedzenie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, chyba w 2017 r., na której jednym z tematów było wydawanie prasy samorządowej. Posłowie i posłanki z różnych opcji politycznych zgadzali się, że jest to problem. Pamiętam, że byłem pod wrażeniem tej zgodności. Również przedstawiciel Ministerstwa Kultury odnotował ten konsensus i powiedział, że spodziewa się inicjatywy ustawodawczej. Byłem wtedy mocno tym podbudowany. Na sam koniec zabrał głos wydawca jednej z gazet lokalnych, działającej od 30 lat na rynku. Powiedział, że uczestniczy w tego rodzaju dyskusjach od 15 lat. Słyszał o takim politycznym konsensusie i woli działania, ale nigdy nie nastąpiły” – mówił ekspert HFPC.

Nie było woli

W ostatnim roku niezależna prasa lokalna zaczęła przeżywać niespotykany dotąd kryzys. Wyniki badań Fundacji Media Forum pokazały, że mieszkańcom gmin zaczyna być wszystko jedno, co czytają: 45 proc. pozytywnie ocenia wydawanie mediów przez samorząd, a tylko 23 proc. widzi, że to tuby propagandowe.

Czytaj więcej

Katarzyna Batko-Tołuć: Kultura narracji wyłącza demokratyczne bezpieczniki

Pomimo tych nastrojów wciąż pojawiała się a to petycja środowiska dziennikarskiego, a to krytyka ze strony OBWE, że media te są używane do działań propagandowych w kampanii wyborczej.

Nie było jednak dotąd woli politycznej, by z tym skończyć. Ba! Przez cały 2023 r. z ust przedstawicieli tzw. demokratycznej opozycji padało hasło, że te wydawnictwa muszą być przeciwwagą dla „gazet orlenowskich”. Jednym słowem, PiS ma gazety regionalne w Orlenie, więc „demokraci” muszą mieć swoje w samorządach. Po wyborach 2023 r. zaczęły z kolei docierać głosy, że jednak nie ma woli politycznej do zmian, bo gazety funkcjonują w samorządach związanych ideowo ze zwycięskim obozem. Jak widać, „demokracja” jest bardzo pojemnym terminem.

Słuszna diagnoza

Pamiętając o tych faktach, zasiadłam do czytania nowej propozycji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. I zamurowało mnie. To się może udać!

Po pierwsze, media prowadzone przez samorządy opisywane są jako zagrożenie dla pluralizmu i niezależności. Niby oczywiste, ale niezauważane przez decydentów przez całe lata. Mogli nie zauważać dalej, a jednak dostrzegli, choć EMFA wcale o tym wprost nie traktuje.

Projektodawca wskazał, że podmioty publiczne wpływają na kształt rynku medialnego, a „proste wdrożenie do polskiego porządku prawnego przepisów regulujących kwestie sprawiedliwego przydziału środków publicznych na tzw. reklamę państwową nie rozwiąże w całości problemu wpływania podmiotów publicznych na kształt rynku medialnego. Należy bowiem wskazać na nierozwiązaną od lat kwestię obecności jednostek samorządu terytorialnego na rynku medialnym. (...) Prowadzi to do nierównej konkurencji między niezależnymi mediami lokalnymi a korzystającymi ze środków publicznych samorządami”.

Propozycja rozprawia się też z zawstydzającą swoją przewrotnością koncepcją, jakoby gazety samorządowe były sposobem na realizację wolności słowa przez samorządy.

„Wykładnia przepisów Konstytucji RP musi przede wszystkim zapewniać odpowiednie gwarancje wolności prasy po stronie obywateli i społeczeństwa obywatelskiego. Jednostki samorządu terytorialnego, jako elementy struktury władzy publicznej, w sposób oczywisty nie korzystają w tym zakresie z tożsamego statusu”.

Dobre i proste recepty

Sensowne są też zaproponowane rozwiązania. Ministerstwo postuluje rozważenie całkowitego zakazu prowadzenia działalności medialnej przez samorządy przy jednoczesnym doprecyzowaniu zasad prowadzenia przez nie działalności wydawniczej. Chodzi o wydawanie przez samorządy biuletynów informacyjnych, ale pod pewnymi warunkami, m.in. zdefiniowania, czym jest taki biuletyn, dopuszczenia do wydawania maksymalnie sześciu wydań rocznie, zastrzeżenia, że wydawnictwa te nie mogą zawierać reklam, komunikatów ani ogłoszeń innych niż te, na które jest zezwolenie.

To bardzo dobry zaczyn do dyskusji. Słabością są głównie kwestie ideowe. Oto państwo kapituluje przed przekroczeniem uprawnień. Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast wydający swoje tytuły prasowe działają bez podstawy prawnej. A wiele sądów zarejestrowało jednak taką działalność. Zdaję sobie sprawę, że wyraźny zakaz prowadzenia takiej działalności jest najskuteczniejszy, ale jest to niespójne z art. 7 Konstytucji RP, mówiącym, że władza publiczna działa na podstawie i w granicach prawa. Jednocześnie należy wskazać, że wydawcami nie mogą być domy kultury, ośrodki sportu czy spółki samorządowe (a nie tylko urzędy gmin).

W przygotowanej koncepcji ministerstwo proponuje odnieść się do biuletynów samorządowych w prawie prasowym. To także kapitulacja przez bezprawnym działaniem władz lokalnych. Dlaczego akurat prawo prasowe ma regulować działalność wydawniczą i promocyjną samorządów?

Choć głupio się z tym czuję, widzę zalety bardzo szczegółowego określenia, co wolno, a czego nie wolno. Trochę to niepoważne w demokratycznym państwie prawa, ale widać u nas inaczej się nie da. Głównym problemem jest bowiem zapewnianie przez samorządowców, że gazeta to tylko biuletyn. A każdorazowe określenie, czy to jeszcze biuletyn czy już prasa, jest prostym sposobem na skuteczność regulacji. I znów – co wynika ze złych doświadczeń – konieczne byłyby skuteczne sankcje za złamanie zakazu.

W całej tej koncepcji ważny jest też kontekst. Wiele problemów, które powodowały poczucie bezsilności, niwelują inne wymogi EMFA.

Często bowiem w dyskusjach podnoszono, że po zakazie wydawania prasy samorządy po prostu „kupią” inne media za pomocą reklam i zleceń. Tymczasem rozporządzenie ma zobowiązać państwa członkowskie do zagwarantowania w krajowej legislacji, że podmioty publiczne będą opracowywały i publikowały przejrzyste, obiektywne, proporcjonalne i niedyskryminacyjne kryteria i procedury stosowane przy przydzielaniu środków publicznych dostawcom usług medialnych i platform internetowych. Będą też zobowiązane do corocznego podawania, komu i jakie środki przyznały. EMFA odpiera więc też zagrożenia związane z „przeniesieniem propagandy” do innych mediów.

Wisienką na torcie polskiej propozycji jest dodanie wymogu, by samorządy publikowały szczegółowy wykaz kosztów wydawania biuletynów na zasadach podobnych do publikowania informacji o wydatkach na cele reklamy publicznej.

Co się zmieniło?

Może zadziałało skuteczne rzecznictwo środowisk dziennikarskich lub kryzys wizerunkowy rządu związany z mediami publicznymi skierował aktywność tego ostatniego na inne tory? Może ktoś nie dopilnował interesów władz samorządowych i eksperci po prostu przygotowali dobrą propozycję? Gubię się w domysłach. Słowo się jednak rzekło. Teraz będzie trzeba o temacie rozmawiać, a nie zrezygnować z tych rozwiązań. Co więcej, może powstać standard wdrożenia rozporządzenia unijnego. W morzu złych wieści i krytyki rządzących ta propozycja to po prostu światełko w tunelu.

Autorka jest dyrektorką programową stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska

Rozmowom o likwidacji gazet wydawanych przez samorządy często towarzyszy nastrój rezygnacji. Dobrze go oddaje wypowiedź Konrada Siemaszki z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka podczas debaty o wspieraniu niezależności mediów lokalnych zorganizowanej przez Sieć Obywatelską Watchdog Polska w 2022 r. „Przypominam sobie posiedzenie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, chyba w 2017 r., na której jednym z tematów było wydawanie prasy samorządowej. Posłowie i posłanki z różnych opcji politycznych zgadzali się, że jest to problem. Pamiętam, że byłem pod wrażeniem tej zgodności. Również przedstawiciel Ministerstwa Kultury odnotował ten konsensus i powiedział, że spodziewa się inicjatywy ustawodawczej. Byłem wtedy mocno tym podbudowany. Na sam koniec zabrał głos wydawca jednej z gazet lokalnych, działającej od 30 lat na rynku. Powiedział, że uczestniczy w tego rodzaju dyskusjach od 15 lat. Słyszał o takim politycznym konsensusie i woli działania, ale nigdy nie nastąpiły” – mówił ekspert HFPC.

Pozostało 87% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?