Maj tradycyjnie już w Polsce otwiera nie tylko sezon letnich ogródków restauracyjnych i krótkich rękawków na ulicach miast, ale także znaczących konferencji gospodarczych. Wśród uczestników są nie tylko przedstawiciele biznesu prywatnego, władze państwowych i samorządowych spółek, ale także politycy sprawujący najważniejsze funkcje w kraju.
Każdy ma swoją agendę. Politycy szukają poparcia w środowiskach biznesowych dla swoich reform oraz głosów w nadchodzących wyborach, biznes zaś intratnych kontraktów rządowych i samorządowych. Nie ma w tym nic dziwnego i dialog z biznesem powinien trwać w najlepsze.
Czytaj więcej
Kryzys psychiczny związany z wypaleniem zawodowym coraz częściej dotyczy także prawników. Z upływem lat szukają więc odskoczni od stresującej kariery zawodowej.
Sami swoi
W trakcie jednego z takich ostatnich wydarzeń, w których z racji zawodowych uczestniczę cyklicznie, mój rozmówca zwrócił mi uwagę, że chyba większość uczestników reprezentujących biznes to nasi, karnistów, klienci – białe kołnierzyki. Uśmiechnąłem się, zamyśliłem, po czym spojrzałem na przechodzące osoby. W trakcie kwadransa naliczyłem co najmniej dziesięciu przedstawicieli biznesu, którzy mieli w ostatnich latach lub mają aktualnie postępowania karne. Spojrzałem na program konferencji – w kilku kolejnych przypadkach publicznie wiadomo, że majątki gigantów biznesowych powstawały na prywatyzacji polskiego majątku państwowego w początku lat 90., a prokuratura oraz NIK przez lata szczegółowo badały cuda gospodarcze, do jakich dochodziło. W większości przypadków zresztą bezskutecznie, ale o tym innym razem. Aktualnie na salonach biznesowych coraz częściej widoczne są dorosłe dzieci założycieli.
Czego to wszystko dowodzi? Na pewno nie tego, że ich rodzice lub oni sami popełnili zarzucane im czyny. Od ferowania takich wyroków jestem jak najdalszy, ponieważ doskonale znam dysfunkcjonalność polskiego wymiaru sprawiedliwości.