Mikołaj Małecki: Poprawić definicję zgwałcenia

Koncepcja „tak znaczy tak” zasługuje na uwzględnienie. Jak wcielić nową definicję zgwałcenia, to już trudniejsza kwestia.

Publikacja: 27.03.2024 04:32

Mikołaj Małecki: Poprawić definicję zgwałcenia

Foto: Adobe Stock

Projekt zmian w kodeksie karnym z 14 lutego 2024 r. (druk nr 209) zakłada zmianę definicji zgwałcenia. Przestępstwem ma być doprowadzenie innej osoby do czynności seksualnej bez wyrażonej przez nią uprzednio, świadomej i dobrowolnej zgody. O przestępstwach seksualnych debatowałem wielokrotnie z osobami studiującymi prawo karne; to wrażliwy obszar legislacji, mocno podatny na przeobrażenia społeczne, wymagający wyczucia i wieloaspektowego punktu widzenia. Nie ma chyba wątpliwości, że zgwałceniem jest każdy kontakt seksualny bez zgody drugiej osoby. Idea nowelizacji przepisów dotyczących wolności seksualnej i obyczajności w kierunku koncepcji „tak znaczy tak” zasługuje na uwzględnienie. Jak wcielić ją w życie, by nie popsuć kodeksu karnego – to już trudniejsza kwestia.

Tylko jeden przepis

Po pierwsze, projekt wprowadza koncepcję „tak znaczy tak” wyłącznie w przepisie, który mówi aktualnie o działaniu sprawcy przemocą, groźbą lub podstępem. Obok art. 197 w kodeksie karnym znajduje się też art. 198 i 199, w których zostały opisane inne formy niekonsensualnego aktu seksualnego: wykorzystanie bezradności, niepoczytalności czy krytycznego położenia innej osoby, a także nadużycie przez sprawcę stosunku zależności. Przemoc, groźba i podstęp zostają zastąpione ogólnym sformułowaniem o braku zgody partnerki lub partnera, ale co z pozostałymi sytuacjami? Projekt błędnie różnicuje wskazane przypadki, podczas gdy należy je scalić – każdy atakuje to samo dobro prawne.

Po drugie, w uzasadnieniu projektu napisano wprost: „Jednolity wymiar kary wskazuje, że szczególna sytuacja osoby pokrzywdzonej nie może stanowić w tych wypadkach okoliczności łagodzącej czy obniżającej zakres odpowiedzialności sprawcy”. Projektodawcy chcą ujednolicić kary przewidziane za trzy różne typy napaści seksualnej z art. 197, 198, 199 (obecnie są zróżnicowane). Po nowelizacji każda z nich ma podlegać karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy niżl trzy lata. Taki zabieg sprawia, że odróżnianie opisanych sytuacji w trzech przepisach przestaje mieć sens. Jest jedno zgwałcenie, zagrożone jedną karą, którym sprawca w różny sposób godzi w autonomię seksualną ofiary. To trafne założenie należy przekuć na spójne rozwiązanie legislacyjne.

Nie wykreślać przemocy

Po trzecie, nie da się modyfikować definicji zgwałcenia z art. 197 k.k. bez skorelowania tej zmiany z przepisami przewidującymi karę za wykorzystanie bezradności, niepoczytalności czy stanu zależności ofiary. Jeżeli w art. 197 k.k. posłużymy się bardzo ogólnym określeniem, że przestępstwem jest doprowadzenie kogoś do obcowania płciowego bez uprzedniego wyrażenia świadomej i dobrowolnej zgody, wyodrębnianie czynów polegających na współżyciu z osobą bezradną, niepoczytalną czy też w sytuacji krytycznego położenia byłoby błędem legislacyjnym. Wskazane sytuacje zawierają się w całości w nowym paragrafie. Współżycie z osobą, która śpi, jest chora psychicznie i nie rozumie sytuacji, znajduje się w krytycznym położeniu zmuszającym ją do intymnego kontaktu – to nic innego jak kontakt bez zgody, czy to w aspekcie braku dobrowolności procesu decyzyjnego, czy też z powodu braku świadomości ofiary. Projekt musi zostać przeredagowany, by omawiane przepisy nie zawierały się jeden w drugim.

Po czwarte, pozostawienie bogatego opisu przestępstw ukierunkowanych na osobę bezradną, niepoczytalną czy też uzależnioną od sprawcy (aktualnie to art. 198 i 199 k.k.), a zarazem wykreślenie z Kodeksu przemocy, groźby bezprawnej i podstępu to posunięcie niezrozumiałe. Ustawa pozbawiona zostanie najbardziej ewidentnych przykładów godzenia przez sprawcę w wolność seksualną drugiego człowieka. Zachowania z użyciem przemocy fizycznej, w tym brutalne ataki seksualne, powinny być nazwane adekwatnie do sytuacji. Pozwalają na to dobrze dobrane znamiona czynu zabronionego. Sąd przypisując sprawcy popełnienie przestępstwa konstruuje jego opis nawiązując do określeń, jakimi posługuje się Kodeks karny. Proponowana nowelizacja rodzi więc ryzyko charakteryzowania sytuacji nieadekwatnie do jej specyfiki: zdarzenia sprowadzające się do wykorzystania osoby niepoczytalnej będą nazwane wprost, zaś czyny z użyciem przemocy fizycznej formalnie podpadać mają pod ogólne doprowadzenie innej osoby do obcowania płciowego bez jej zgody. Język kształtuje rzeczywistość i najbardziej brutalne ataki seksualne trzeba nazwać po imieniu. Przemocy, groźby i podstępu nie można wykreślać z Kodeksu karnego.

Wystarczy brak zgody

Po piąte, w projektowanym przepisie zawarto wymóg uprzedniości, dobrowolności i świadomości wyrażenia zgody; każde z tych określeń ma pojawić się w tekście ustawy. Rodzi się pytanie, czy można mówić o prawnie istotnej zgodzie, gdy braknie któregoś z wymienionych elementów? Jeżeli dana osoba nie ma warunków do dobrowolnego, nieprzymuszonego wyrażenia woli, nie można mówić o procesie decyzyjnym zwieńczonym rzeczywistą zgodą. Gdy ktoś nie jest świadomy wyrażania zgody na intymny kontakt albo nie zdaje sobie sprawy z okoliczności, które mogą mieć znaczenie dla podjętej decyzji, zgoda nie może zaistnieć. Omawiane warunki da się wyinterpretować z krótkiego znamienia „bez zgody” bez dodawania: dobrowolna i świadoma.

Należy też odnotować, że projektowane przepisy znacząco zaostrzają karę za wszystkie formy seksualnego wykorzystania innej osoby. Według projektu zgwałcenie ma być zagrożone karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3, a więc maksymalnie sięgać będzie aż 30 lat więzienia. Twórcy przepisów nieco przesadzili, przede wszystkim sankcje proponowane dla podstawowego typu zgwałcenia są niespójne z typami kwalifikowanymi. Zgodnie z obowiązującym art. 197 § 3 k.k., za zgwałcenie zbiorowe grozi kara pozbawienia wolności od lat 3 do 20. Górna granica sankcji za przestępstwo o wyższej szkodliwości społecznej byłaby więc o 10 lat niższa niż za zgwałcenie w formie podstawowej. Sankcje grożące za omawiane przestępstwa muszą zostać gruntownie przemyślane.

Jak widać definicja zgwałcenia wymaga poprawek. Dotyczy to nie tylko obowiązujących przepisów, ale także projektu procedowanego w Sejmie.

Autor jest doktorem habilitowanym, wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego, prowadzi portal DogmatyKarnisty.pl

Projekt zmian w kodeksie karnym z 14 lutego 2024 r. (druk nr 209) zakłada zmianę definicji zgwałcenia. Przestępstwem ma być doprowadzenie innej osoby do czynności seksualnej bez wyrażonej przez nią uprzednio, świadomej i dobrowolnej zgody. O przestępstwach seksualnych debatowałem wielokrotnie z osobami studiującymi prawo karne; to wrażliwy obszar legislacji, mocno podatny na przeobrażenia społeczne, wymagający wyczucia i wieloaspektowego punktu widzenia. Nie ma chyba wątpliwości, że zgwałceniem jest każdy kontakt seksualny bez zgody drugiej osoby. Idea nowelizacji przepisów dotyczących wolności seksualnej i obyczajności w kierunku koncepcji „tak znaczy tak” zasługuje na uwzględnienie. Jak wcielić ją w życie, by nie popsuć kodeksu karnego – to już trudniejsza kwestia.

Pozostało 88% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?