Od ponad jedenastu lat prowadzę konto na portalu X (dawniej Twitter). Jako że konto jest obserwowane przez wielu dziennikarzy i ludzi związanych z mediami, o niektóre posty jestem pytany w rozmowach indywidualnych, a rezultatem tychże są niekiedy materiały, które ukazują się potem w prasie, internecie, a niekiedy w radio czy telewizji.
Dodam, że ta moja aktywność czasami prowadzi do niespodziewanych sytuacji, a w jednym przypadku zaprowadziła mnie przed oblicze Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
Czytaj więcej
Komornik bywa bezradny, ponieważ minimalne wynagrodzenie w całości wyłączone jest z egzekucji.
Pod koniec kwietnia 2020 r., kiedy cały ówczesny rząd tłumaczył, jakim doskonałym pomysłem są wybory korespondencyjne, zwane też kopertowymi, popełniłem na Twitterze wpis, który był rezultatem moich codziennych obserwacji, czynionych w moim rewirze. Trzeba zaznaczyć, że jednym z mniej znanych obszarów działalności komorników sądowych jest dostarczanie korespondencji, na przykład pozwów. Zdarza się również, że jeśli dłużnika nie ma w domu, komornik zostawia w jego skrzynce pocztowej wezwanie do kancelarii. Dlatego czułem się „upoważniony” do podzielenia się z internautami moim przemyśleniem.
A brzmiało ono tak: „Podziwiam optymizm pana Sasina. W moim rewirze ok. 15 proc. dłużników nie ma skrzynek pocztowych, a ok. 30 proc. nie jest zameldowanych w miejscu zamieszkania. Ale co może wiedzieć powiatowy komornik...” Wpis spotkał się z bardzo żywym odzewem wśród użytkowników portalu, a jednym z nich był redaktor pewnej komercyjnej stacji telewizyjnej. Nie będę wymieniał nazwy, ale fakty są takie, że nie mogę czarno na białym napisać, w jakim programie się wypowiedziałem, ale to nie jest najważniejsze.