W okresie świąteczno-noworocznym, niedługo po powołaniu rządu, pełna nadziei, jak większość z nas, biorących udział w wyborach 15 października, oraz świadoma możliwych scenariuszy prawnych odbudowy systemu państwa i prawa, określiłam w publikacjach i wypowiedzi stan zastany „jako krajobraz po bitwie”. Miała być punktem wyjścia do czynności naprawczych, odbudowy państwa i systemu prawnego. Rychło okazało się, że scenariusze adekwatne do zastosowania w warunkach rządów prawa muszą jeszcze poczekać, a rzeczona „bitwa” stała się przyczynkiem do „wojny” o praworządność: na słowa, na argumenty, na działania. Z jednej strony stoją zaciekle broniący status quo sprzed wyborów, a z drugiej strony walczący o nowy ład konstytucyjny. Padają argumenty-„tarcze” i argumenty-„miecze”. Niestety niekiedy sposób argumentacji, w szczególności prawniczej (lub aspirującej do prawniczej) jest nietrafiony lub nietrafiający w sposób zrozumiały do przekazu społecznego.
Umowy zdumiewające i oburzające
Dyskusję publiczną rozpaliła kwestia ważności lub nieważności umów zawartych przez TVP S.A. z dziennikarzami, reporterami, prowadzącymi programy telewizyjne, którzy byli lub dalej są twarzami „dobrej zmiany”. A także umowa o fuzji PKN Orlen oraz Grupy Lotos, w której węgierski koncern MOL przejął 417 stacji Grupy Lotos w Polsce, a saudyjski koncern Saudi Armaco nabył 30 proc. udziałów w rafinerii, spółkę zajmującą się hurtową sprzedażą paliw oraz 50 proc. udziałów w spółce produkującej paliwa lotnicze.
Czytaj więcej
W zgiełku wywołanym wokół mediów publicznych giną fakty i prawo. Uporządkujmy to zatem. Ich likwidacja jest środkiem ostatecznym (ultima ratio) kiedy rząd wyczerpał istniejące możliwości prawne „uratowania” tych podmiotów.
Umowy zawarte w TVP S.A. zdumiewają przede wszystkim rażąco wygórowanymi wynagrodzeniami, zważywszy na propagandowe treści przekazywane opinii publicznej, zorientowane na ugruntowanie za wszelką cenę poprzedniej władzy. W umowie o fuzję PKN Orlen z Grupą Lotos oburza m.in. zaniżona kilkakrotnie wartość transakcji przede wszystkim z Saudi Aramco, jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, a także o zakres uprawnień korporacyjnych przyznanych nabywcy niewspółmierny do liczby nabytych udziałów. Dodatkowo podnosi się, że pomimo formalnego dochowania procedury zawierania umowy powstają wątpliwości, czy osoby odpowiedzialne za przeprowadzenie transakcji w istocie zapoznały się z dokumentacją (umowami) i podjęły świadomą decyzję przewidującą ich skutki, podpisując określone dokumenty.
W jednej i drugiej sytuacji zarzuty są poważne i bardzo często formułowane jest życzenie unicestwienia skutków prawnych zawartych umów. W tym kontekście pojawiła się dyskusja o „nieważności” umów, „unieważnieniu umów”. Argumenty w tej debacie, podnoszone także przez prawników (polityków-prawników oraz prawników niepolityków), często są bardziej emocjonalne niż merytoryczne. Wynika to również z okoliczności, czyli z wyrażania opinii, stanowisk ad hoc, bez dystansu koniecznego do chłodnej oceny i wiedzy o faktach potrzebnych do sformułowania określonych ocen prawnych. Często bezkrytycznie powtarza się opinie już wyrażone w przestrzeni publicznej o tym, że umowy mogą być „unieważnione”, że można „stwierdzić ich nieważność”, powołując się na „zasady współżycia społecznego”, do których odwołuje się art. 58 kodeksu cywilnego.