Gdybym dostał zlecenie napisania satyry, do jakiego galimatiasu mogą doprowadzić nieodpowiedzialne działania polityków, to niezależnie od tego, jak bym „się wytężał”, nie wymyśliłbym takiego poziomu absurdu jaki otrzymaliśmy w spadku po rządach PiS. Tadeusz Ross śpiewał: „Bo tak proszę państwa fatalnie się stało, że życie przerosło kabaret”. Obecnego stopnia prawnej dysfunkcji naszego kraju nie da się nawet przyrównać do stajni Augiasza, bo ta przy tym, co zrobiono z naszym prawem, staje się wzorem porządku. Rozmiar kary, którą wyrocznia delficka nałożyła na Heraklesa, to nic w porównaniu z rozmiarem pracy, która czeka Adama Bodnara. Poza brudami podstawowymi, czyli: nieprawidłowo obsadzonym Trybunałem Konstytucyjnym, nielegalnie wybraną KRS, Izbą Kontroli Nadzwyczajnej niebędącą sądem, prezes Sądu Najwyższego wybraną wbrew woli sędziów, neosędziami czy upolitycznioną prokuraturą, w prawniczej stajni zabrudzone jest praktycznie wszystko. Większe brudy przykrywają te mniejsze, które w miarę sprzątania zaczną wychodzić na wierzch.
Kryzys na granicy
Dla przykładu trzeba będzie się zająć prawną oceną kryzysu humanitarnego na polsko-białoruskiej granicy i czy stan wyjątkowy wprowadzono legalnie. Jego podstawą nie może być chęć ukrycia przed opinią publiczną naruszeń prawa. Kolejne zagadnienie to stworzenie prawa sprzecznego z zasadami Unii Europejskiej zezwalającego na push backi. Konferencja prasowa, na której ministrowie nawoływali do nienawiści, czy stosowanie przez funkcjonariuszy przemocy wobec imigrantów. By jednak nowy rząd nie mógł szybko zająć się takimi sprawami odchodząca ekipa postanowiła dodać mu zajęć, kierując na odchodnym skargi nadzwyczajne i kasacje w sprawach, w których oskarżenia były efektem represji politycznej. Przykładem sprawa aktorki Barbary Kurdej-Szatan, która zdecydowała się publicznie zaprotestować w mediach społecznościowych przeciwko przemocy na granicy. Reakcją na jej protest w obronie kobiet i dzieci była nie tylko sprawa karna, ale i olbrzymi hejt ze strony rządzących, połączony z represją ekonomiczną przez pozbawianie aktorki kontraktów. Została prawomocnie uniewinniona, a analiza jej wypowiedzi wskazuje, że postawiła w przestrzeni publicznej wiele ważnych z punktu widzenia prawnego i moralnego pytań.
Czytaj więcej
Sąd w Pruszkowie umorzył sprawę Barbary Kurdej-Szatan. Prokuratura zarzucała jej, że znieważyła Straż Graniczną - przekazał w mediach społecznościowych mec. Jacek Dubois.
W swoim wpisie zadała pytanie: „co tam się dzieje?”, wyrażając humanitarny pogląd, że scen, jakie zobaczyła na filmie, nie powinno być w cywilizowanym społeczeństwie. Następnie, widząc mężczyzn ubranych w mundury, zadała pytanie „czy to jest Straż Graniczna?”. I przedstawiła ocenę: „To są maszyny bez serca, bez mózgu, bez niczego. Maszyny ślepo wykonujące rozkazy”. Poruszyła zagadnienie odpowiedzialności żołnierza stojącego wobec dylematu, czy wykonywać nielegalne rozkazy. Znane są doktrynalne rozwiązania „bezmyślnych bagnetów” gdy żołnierz nie bada legalności rozkazu i go wykonuje, i „myślących bagnetów”, gdy żołnierz odmawia wykonania rozkazu sprzecznego z prawem. W Polsce obowiązuje ta druga zasada i aktorka zwróciła uwagę, że nie można bezmyślnie wykonywać rozkazów ws. nielegalnych pushbacków. Oceniając sceny, które zobaczyła na filmie, napisała: „Jak można? Boli mnie serce, boli mnie cała klatka piersiowa, trzęsę się, krzyczę… Mordercy.” To słowo oczywiście miało charakter metaforyczny, bo na filmie nikt nie zginął. Nawiązywało do słów Fryderyka Nietzsche „Bóg jest martwy i pozostaje martwy. I my go uśmierciliśmy. Jakże się pocieszymy, mordercy nad mordercami?”.
Kukułcze jajo
„Mordercy” odnosiło się do wszystkich i nikt tego nie uznał za obrażające go. Była to metafora odnoszącą się do upadku wartości i miłosierdzia. Tu było podobnie. Aktorka wydała z siebie jeden z najpotężniejszych krzyków protestu przeciw morderstwu zasad moralnych. Okazuje się, że za próbę ich przypomnienia odwetem jest represja karna.