Jako prawnik osiągnęła pani w zasadzie wszystko – jest pani partnerem zarządzającym jednej z największych i najbardziej renomowanych kancelarii w Polsce, doradza w najbardziej spektakularnych na rynku fuzjach i przejęciach, do tego kieruje Polskim Związkiem Pracodawców Prawniczych. Założę się, że niejeden mężczyzna zazdrości pani sukcesów – choć żaden się do tego nie przyzna. Czy płeć utrudniała pani karierę? A może przeciwnie, pomogła?
Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Oczywiście na początku drogi doświadczyłam tego wszystkiego, czego doświadczają kobiety w męskim świecie…
… czyli wchodząc na biznesowe spotkanie, była pani w pierwszej chwili zasypywana prośbami o podanie kawy? Bo po co innego miałaby się pojawiać kobieta na sali konferencyjnej.
(śmiech) Tak, to się zdarzało, takie doświadczenia ma wiele kobiet. Gdy byłam bardzo młoda, przede wszystkim musiałam udowadniać swoją merytoryczność, to, że jestem dobra w tym, co robię, że trzeba mnie traktować poważnie. Prawnik przychodzący z renomowanej kancelarii niejako z automatu wzbudza zaufanie. O ile jest mężczyzną. Ja musiałam na to w dwójnasób zapracować. Ciekawe i ważne projekty też w pierwszej kolejności trafiały w ręce mężczyzn. No i kobiety były pomijane przy transakcjach międzynarodowych, wymagających np. wielu podróży. Dla naszego „dobra”, rzecz jasna, choć nikt nie pytał nas o zdanie. Zatem ja musiałam sobie sama wszystko wychodzić i wydrapać. Z drugiej strony to wszystko mnie wzmocniło, zbudowało. Bez tych przeszkód nie zaszłabym tak daleko. W tym sensie płeć mi pomogła.
Czytaj więcej
Nikt nie ma prawa oceniać nas przez pryzmat naszej płci. Dopóki dobrze wykonujemy swoją pracę, dopóty powinniśmy być dobrze oceniani – mówi Marta Frąckowiak, partnerka z kancelarii DLA Piper kierująca praktyką prawa handlowego, fuzji i przejęć.