Marek Domagalski: (Nie) zdalne rozprawy

Jawna rozprawa przed sędziami, kiedy podsądni czy poszkodowani tego potrzebują, jest elementarnym prawem naszej cywilizacji, starszym nawet od gwarancji konstytucyjnych.

Publikacja: 27.06.2023 10:59

Marek Domagalski: (Nie) zdalne rozprawy

Foto: Adobe Stock

Wobec zbliżających się wyborów parlamentarnych i miejmy nadzieję opuszczającej nas pandemii, trwa - może zbyt pospieszne - uchwalanie kolejnych nowelizacji procedur sądowych. Niektóre są konieczne już teraz. Ważne, by przetrwały wybory i służyły dłużej.

Być może najważniejsze jest uregulowanie zakresu i przebiegu zdalnych rozpraw, które, wprowadzone na czas pandemii, zapanowały w sądach – jak wiele wskazuje – już chyba na stałe. Sejm zresztą właśnie pracuje nad rządowym projektem nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego oraz innych ustaw, która może być uchwalona już na pierwszym lipcowym posiedzeniu. Ma ustanowić zdalne rozprawy na stałe, choć z istotnymi ograniczeniami rygorów z czasu ostrej epidemii. To dobrze, bo ma to być regulacja na normalne czasy.

Czytaj więcej

Zdalne rozprawy nie takie straszne dla sędziów

Obserwowałem w zeszłym tygodniu konferencję sędziów poświęconą zdalnym rozprawom. Pełną optymizmu, czego można się było spodziewać, gdyż ten sposób załatwiania spraw na pierwszy rzut oka jest dla sędziów wygodniejszy. Pewnie także dla zinformatyzowanych prawników. Co ważniejsze, prezentowali oni jaśniejszy obraz zdalnych rozpraw niż ten, który widywaliśmy w czasie pandemii, kiedy trudno było wejść do sądu prosto z ulicy, jak kiedyś, z powodu rygorów wynikających chyba głównie z zarządzeń antycovidowych. Część sędziów, bardziej obeznanych z teleinformatycznymi regułami twierdzi, że nie używali nawet określenia: zdalne rozprawy. Wyznaczali po prostu jawne rozprawy, a kto chciał, mógł w nich brać udział na odległość lub przyjechać do sądu i być w sali rozpraw jak dawniej. Oby tak było rzeczywiście i wszędzie. I to byłby może znośny kompromis między tradycyjnym kontaktem uczestników rozprawy z sędzią, a tym, co niesie rozwój techniczny i wymagania ekonomiki procesu.

Sądy mają od dawna wiele problemów do rozwiązania, miliony spraw rocznie do rozstrzygnięcia. Trzeba jednak pamiętać, że najważniejsze są nie statystyki, ale sprawy najistotniejsze i najboleśniejsze, które wymagają jawnej, bezpośredniej rozprawy przed sędziami, przynajmniej kiedy podsądni i poszkodowani tego potrzebują.

To jest elementarne prawo naszej cywilizacji, starsze i niezależne nawet od gwarancji konstytucyjnych.

Wobec zbliżających się wyborów parlamentarnych i miejmy nadzieję opuszczającej nas pandemii, trwa - może zbyt pospieszne - uchwalanie kolejnych nowelizacji procedur sądowych. Niektóre są konieczne już teraz. Ważne, by przetrwały wybory i służyły dłużej.

Być może najważniejsze jest uregulowanie zakresu i przebiegu zdalnych rozpraw, które, wprowadzone na czas pandemii, zapanowały w sądach – jak wiele wskazuje – już chyba na stałe. Sejm zresztą właśnie pracuje nad rządowym projektem nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego oraz innych ustaw, która może być uchwalona już na pierwszym lipcowym posiedzeniu. Ma ustanowić zdalne rozprawy na stałe, choć z istotnymi ograniczeniami rygorów z czasu ostrej epidemii. To dobrze, bo ma to być regulacja na normalne czasy.

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?