Nie wiem, czy prokuratura wyjaśni przekonująco słowa lidera PO, że jeśli partia ta wygra wybory, „wyprowadzi Glapińskiego z NBP”, można kwalifikować jako bezprawne, ale im wcześniej Donald Tusk wyjaśni, co miał ma myśli, tym lepiej będzie dla porządku demokratycznego w Polsce.
Od wypowiedzi lidera PO, że powołanie Adama Glapińskiego na prezesa Narodowego Banku Polskiego było nielegalne, i zapowiedzi jego siłowego usunięcia – w każdym razie tak niektórzy zrozumieli słowa, że jeśli PO wygra wybory, wyprowadzi Glapińskiego z NBP i nie będzie ani dnia dłużej prezesem NBP – minął już miesiąc. Słowa te wciąż żyją, przynajmniej w części opinii publicznej. A to dlatego, że takich słów, przypominających zawoalowaną groźbę pozaprawnego działania władzy, nie zapomina się, dopóki nie zostaną wyjaśnione.
Nie przypuszczam, aby prezes Glapiński przestraszył się ich, a o ich ewentualnej kwalifikacji karnej wypowie się zapewne prokuratura, a może i sąd. Ważniejsze jest to, że słowa Donalda Tuska mogły być odebrana przez wielu jako groźba użycia pozaprawnej siły na szczytach władzy. I to niezależnie od tego, czy powołanie Glapińskiego było legalne czy nie (prawnicy byli w tym względzie zresztą podzieleni, szerzej: „Druga kadencja Adama Glapińskiego możliwa?” , „Rzeczpospolita” z 9 maja 2022 r.). W państwie prawa, tym bardziej demokratycznym, nie ma bowiem miejsca na tego rodzaju samowolę.
Czytaj więcej
Nie ma przeszkód prawnych, by obecnego prezesa NBP powołano ponownie.
Zastanawiam się, czy lider PO nie ma prawnych czy choćby politycznych doradców, którzy by go ostrzegali przed zbliżaniem się do granic bezprawnych wystąpień. Jeśli była to niezręczność, to czas najwyższy wycofać się z tych słów lub je wyjaśnić. Mógłby też podzielić się ze społeczeństwem owym cudownym sposobem na zmianę na stanowisku prezesa NBP – jeśli jest legalny, bo nikt do tej pory go nie zaprezentował.