Przybywa osób niezadowolonych ze zmian wprowadzonych Polskim Ładem. Do tego grona dołączyli przedsiębiorcy przymuszani do posiadania terminali płatniczych, których nie będą używać wcale lub prawie wcale. Komuś trzeba było dać zarobić. Tylko dlaczego naszym kosztem? Można usłyszeć takie stwierdzenia.
1 stycznia 2022 r. weszła w życie zmiana w ustawie – Prawo przedsiębiorców, która nałożyła na nich obowiązek zapewnienia klientom możliwości dokonywania zapłaty przy użyciu instrumentów płatniczych. Początkowo przepis ten rozumiany był jako obowiązek nabywania terminali dających możliwość płacenia kartą. Dość szybko pojawiły się interpretacje, że formą zapłaty bezgotówkowej jest także przelew lub blik. Teoretycznie więc problemu nie ma, państwo do niczego nie zmusza, nie naraża na koszty. Gorzej z praktyką. Jest to takie przewrotne „niby nie trzeba, ale w sumie trzeba".
Czytaj więcej:
Jak to ma wyglądać
Nie do końca wiadomo, jak profesjonalnie miałyby funkcjonować podmioty w obrocie bez terminalu, proponując inne formy płatności bezgotówkowej. A co wtedy, gdy klient powie: Nie znam na pamięć haseł dostępu do mojej bankowości internetowej, nie mogę więc zapłacić za usługę przelewem. Jestem osobą starszą, hasła trzymam w domu. Nie mam obowiązku uczyć się ich na pamięć.
W dodatku pojawia się pytanie o jakość takiej zapłaty. Przy regulowaniu należności gotówką lub za pośrednictwem terminalu sprzedający może od razu zweryfikować, czy klient zapłacił. Płacąc przelewem, konsument może powiedzieć, że nie ma obowiązku dawania dostępu do swojej bankowości internetowej, są to bowiem prywatne dane. W dodatku chroni go RODO.