Agnieszka Lisak: Polski Ład i nabici w terminale płatnicze

Nie jest dobrze, gdy władza stara się za wszelką cenę uszczęśliwiać obywatela.

Publikacja: 18.01.2022 11:39

Agnieszka Lisak: Polski Ład i nabici w terminale płatnicze

Foto: Adobe Stock

Przybywa osób niezadowolonych ze zmian wprowadzonych Polskim Ładem. Do tego grona dołączyli przedsiębiorcy przymuszani do posiadania terminali płatniczych, których nie będą używać wcale lub prawie wcale. Komuś trzeba było dać zarobić. Tylko dlaczego naszym kosztem? Można usłyszeć takie stwierdzenia.

1 stycznia 2022 r. weszła w życie zmiana w ustawie – Prawo przedsiębiorców, która nałożyła na nich obowiązek zapewnienia klientom możliwości dokonywania zapłaty przy użyciu instrumentów płatniczych. Początkowo przepis ten rozumiany był jako obowiązek nabywania terminali dających możliwość płacenia kartą. Dość szybko pojawiły się interpretacje, że formą zapłaty bezgotówkowej jest także przelew lub blik. Teoretycznie więc problemu nie ma, państwo do niczego nie zmusza, nie naraża na koszty. Gorzej z praktyką. Jest to takie przewrotne „niby nie trzeba, ale w sumie trzeba".

Jak to ma wyglądać

Nie do końca wiadomo, jak profesjonalnie miałyby funkcjonować podmioty w obrocie bez terminalu, proponując inne formy płatności bezgotówkowej. A co wtedy, gdy klient powie: Nie znam na pamięć haseł dostępu do mojej bankowości internetowej, nie mogę więc zapłacić za usługę przelewem. Jestem osobą starszą, hasła trzymam w domu. Nie mam obowiązku uczyć się ich na pamięć.

W dodatku pojawia się pytanie o jakość takiej zapłaty. Przy regulowaniu należności gotówką lub za pośrednictwem terminalu sprzedający może od razu zweryfikować, czy klient zapłacił. Płacąc przelewem, konsument może powiedzieć, że nie ma obowiązku dawania dostępu do swojej bankowości internetowej, są to bowiem prywatne dane. W dodatku chroni go RODO.

Co do blika, to należy zauważyć, że wiele osób go nie posiada, i nie ma takiego obowiązku.

Tak więc twierdzenie, że w związku z opisywaną nowelizacją nic złego się nie stało, bo państwo nie naraża na koszty (terminal może zastąpić przelew), to trochę jak proponowanie sięgania prawą ręką do lewej kieszeni. Tymczasem problem nie jest błahy. Podczas tworzenia przepisów ustawodawca nie zauważył, że wielu przedsiębiorców nie obsługuje na co dzień konsumentów, w konsekwencji koszt utrzymywania takich „instrumentów płatniczych" może przekroczyć wartość wystawianych na ich rzecz paragonów.

Jako przykład podać można radcę prawnego, który zajmuje się prowadzeniem szkoleń i obsługą prawną spółek. Klientom wystawia faktury, za które zawsze otrzymuje płatność przelewem (z naciskiem na słowo „zawsze"). Do tego średnio dwa, trzy razy w roku udziela porad prawnych osobom fizycznym (konsumentom). Łączna wartość takich porad to kwota od 400 do 600 zł. Zgodnie z nowymi przepisami będzie on musiał zapewnić im możliwość zapłaty bezgotówkowej (teoretycznie nie musi być to kartą, w praktyce inne formy płatności mogą okazać się nierealne). Miesięczny koszt utrzymania terminalu to około 43 zł (oferty poszczególnych dostawców mogą się różnić). Tak więc rocznie przedsiębiorca będzie musiał wydać około 516 zł po to, by móc dokonać sprzedaży osobom prywatnym na kwotę od 400 do 600 zł. Czy to racjonalne?

Wyjściem z sytuacji wydawałoby się zlikwidowanie kasy fiskalnej i zaprzestanie obsługiwania indywidualnych klientów, tak by uwolnić się od obowiązku ponoszenia niepotrzebnych kosztów utrzymania „instrumentów płatniczych" (niestety kasę fiskalną przedstawiciele zawodów prawniczych muszę mieć zawsze niezależnie od kwoty wystawionych paragonów). Problem w tym, że w wielu branżach klient, który przychodzi początkowo jako osoba fizyczna, po pewnym czasie wraca informując, że jest przedsiębiorcą i tym razem prosi o pomoc dotyczącą jego firmy.

W konsekwencji ograniczanie swojej działalności gospodarczej z uwagi na niedociągnięcia Polskiego Ładu nie jest racjonalną formą prowadzenia biznesu. I zapewne nie tego chciał ustawodawca, tworząc przepisy.

Kapelusznicy i zegarmistrze

Podczas tworzenia przepisów ustawodawca nie zauważył, że w kraju działają jeszcze drobni rzemieślnicy. Część z nich to przedstawiciele ginących zawodów, a do tego osoby starsze (kapelusznicy, gorseciarki, parasolnicy, zegarmistrze...). W czasach, gdy coraz trudniej utrzymać tego typu działalność, nakładanie na nich obowiązku ponoszenia kosztów terminali płatniczych, świadczy o braku wyobraźni i wrażliwości społecznej ustawodawcy. Co więcej, terminal to także konieczność prowadzenia rozliczeń – sprawdzania, czy środki przekazane przez podmiot obsługujący urządzenie zgadzają się z tymi wpłaconymi przez klienta. Czy podołają takim obowiązkom osoby starsze, czy też uznają, że nie pasują już do nowych czasów i pora zlikwidować zakład?

Wprowadzone zmiany negatywnie ocenia Jolanta Peche z Kujawsko- Pomorskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Bydgoszczy. „Należy zauważyć, że jest wiele takich osób, które swoją pracę wykonują w domach klienta (hydraulik, murarz, kominiarz, elektryk...). Wszyscy przyzwyczailiśmy się w takim przypadku płacić gotówką. Teraz obok sprzętu do napraw będą musieli oni posiadać ze sobą terminale płatnicze i jeszcze pilnować, by np. na budowie nie zostały im skradzione lub nie uległy zniszczeniu" –mówi Jolanta Peche.

Wszystko za darmo

Pozornie problemu nie ma, albowiem dostawcy terminali kuszą nabywców ofertami, w których zapewniają, że „wszystko jest za darmo". Jedni uczciwie przyznają, że „jest za darmo", ale tylko przez rok, a wydatki w tym czasie mają być pokrywane z programu Polska Bezgotówkowa. Potem pojawia się comiesięczne opłaty za utrzymanie terminalu i prowizja od każdej transakcji. Bywają jednak nieuczciwi dostawcy, którzy nie informują o ograniczeniach czasowych, a to, co klient dostaje do podpisu w umowie, odbiega od wcześniejszych obietnic kreatywnego handlowca. By uspokajać przedsiębiorców nieusatysfakcjonowanych nowymi rozwiązaniami, bez wątpienia nadużywa się określenia „za darmo".

Jeden z handlowców przyznał, że prawie codziennie dzwoni do niego ktoś z pytaniem, jak obejść przepisy o konieczności posiadania terminali, co świadczy, że problem nie jest incydentalny.

Co by tu jeszcze zepsuć, panowie?

Nie jest dobrze, gdy władza stara się uszczęśliwiać obywatela na siłę i tworzy przepisy na zasadzie „co by tu jeszcze zmienić". A wychodzi z tego, „co by tu jeszcze zepsuć, panowie", parafrazując jedną z piosenek Wojciecha Młynarskiego.

Sądzę, że większość z nas od lat nie zauważa problemu z brakiem dostępu do terminali płatniczych w sklepach i zakładach usługowych. Prawie wszystkie je posiadają. Wyjątkiem bywają małe sklepiki osiedlowe np. warzywniaki, a i to coraz rzadziej. Z reguły jesteśmy przygotowani na takie sytuacje, posiadając drobną gotówkę w portfelu. Przyzwyczajeni jesteśmy także do tego, że za usługi wykonywane przez szewca, czy też w domu np. przez hydraulika, płacimy gotówką.

Nie rozumiem zatem tak drastycznej interwencji ustawodawcy, która wylała dziecko z kąpielą. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że komuś trzeba było dać zarobić, niestety kosztem przedsiębiorców. Uważam, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wycofanie się z feralnych przepisów.

Autorka jest radcą prawnym

Przybywa osób niezadowolonych ze zmian wprowadzonych Polskim Ładem. Do tego grona dołączyli przedsiębiorcy przymuszani do posiadania terminali płatniczych, których nie będą używać wcale lub prawie wcale. Komuś trzeba było dać zarobić. Tylko dlaczego naszym kosztem? Można usłyszeć takie stwierdzenia.

1 stycznia 2022 r. weszła w życie zmiana w ustawie – Prawo przedsiębiorców, która nałożyła na nich obowiązek zapewnienia klientom możliwości dokonywania zapłaty przy użyciu instrumentów płatniczych. Początkowo przepis ten rozumiany był jako obowiązek nabywania terminali dających możliwość płacenia kartą. Dość szybko pojawiły się interpretacje, że formą zapłaty bezgotówkowej jest także przelew lub blik. Teoretycznie więc problemu nie ma, państwo do niczego nie zmusza, nie naraża na koszty. Gorzej z praktyką. Jest to takie przewrotne „niby nie trzeba, ale w sumie trzeba".

Pozostało 88% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Wzięli i popsuli
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Rzecz o prawie
Zbigniew Ćwiąkalski: W prawie karnym są przepisy, które nie mogą się ostać
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Mecenasie, gdzie jesteś?
Rzecz o prawie
Robert Damski: Metoda na wnuczka
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Ustawa naprawcza kodeksu nie naprawia
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni