Tomasz Krzyżak: Nie ma sensu kryć się za parawanem

Drobny gest jest czasami ważniejszy niż zapewnienia i wzniosłe słowa. Niestety polscy biskupi już tak bardzo się zagubili, że nawet o tym zapomnieli.

Aktualizacja: 25.02.2020 05:18 Publikacja: 23.02.2020 21:00

Tomasz Krzyżak: Nie ma sensu kryć się za parawanem

Foto: Fotorzepa/ Piotr Guzik

Hierarchowie mówią, że sprawy dotyczące molestowania nieletnich są przez nich traktowane z najwyższą powagą. Słyszymy, że już w roku 2009 powstały wytyczne, które kilka razy były dostosowywane do prawa kościelnego i cywilnego. Opinia publiczna słyszała o istnieniu Centrum Ochrony Dziecka, które prowadzi szkolenia w zakresie ochrony dzieci i młodzieży. W każdej diecezji jest delegat, do którego mogą zgłaszać się skrzywdzeni. Kilka razy biskupi przepraszali też za wszystkie przypadki pedofilii w Kościele. Bili się w piersi przyznając, że zawodziła komunikacja z wiernymi, którzy czują się w tym wszystkim pogubieni i osamotnieni.

W ostatnim numerze „Tygodnika Powszechnego” ukazał się jednak wywiad z dr Barbarą Smolińską z Pracowni Dialogu, jedną z inicjatorek powstania telefonu zaufania „Zranieni w Kościele”. Telefon ten działa raz w tygodniu przez trzy godziny. Jest przeznaczony dla osób, które doświadczyły molestowania seksualnego ze strony duchownych. W ciągu niespełna roku funkcjonowania (powstał w marcu 2019) zadzwoniło na niego blisko sto osób, które opowiedziały – często po raz pierwszy – o swojej krzywdzie. Wielu osobom udało się pomóc. Rozmów byłoby pewnie więcej, gdyby o istnieniu telefonu wiedziało więcej osób – np. gdyby dowiedziały się o nim w swojej parafii. Tymczasem dr Smolińska mówi, że dotychczas nie udało się z tą informacją do nich dotrzeć. Niektórzy biskupi podają wprawdzie numer na stronach kurii, ale żaden nie wysłał do parafii w swojej diecezji plakatu czy ogłoszenia z informacjami o inicjatywie i numerem telefonu, by proboszcz umieścił go w gablocie.

Przeczytaj także: Jean Vanier, założyciel wspólnoty Arka, wykorzystywał seksualnie kobiety

Odrębną kwestią jest to, ilu proboszczów wywiesiłoby plakat, ale iskra powinna wyjść od biskupa. Nie wychodzi. A przecież to gest drobny i prosty. Z każdej kurii idzie do parafii przynajmniej raz w miesiącu specjalna poczta.

Skąd brak tej iskry? Może to tylko zapomnienie, może rezerwa do osób, które uruchomiły inicjatywę. A może niechęć wynika z tego, że nie był to pomysł biskupów, lecz świeckich? Ale jak w tej sytuacji wierzyć w zapewnienia, że Kościół chce zadbać o pokrzywdzonych i odzyskać zaufanie wiernych?

W tym tygodniu rozpoczyna się Wielki Post. Najbliższy piątek ma być dniem modlitwy i pokuty za grzech wykorzystania seksualnego nieletnich. Mają się odbyć specjalne nabożeństwa. Znów odrębną kwestią jest to, w ilu parafiach się odbędą, ale biuro delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży przygotowało dla księży materiały duszpasterskie. W książeczce, która miała dotrzeć do każdej parafii (dostępna jest także w internecie), informacja o telefonie zaufania jest. Tyle tylko, że to materiał na tzw. użytek wewnętrzny. W wielu parafiach od razu trafi na stosik podobnych. A przecież telefon zaufania nie jest dla duchownych, lecz dla pokrzywdzonych.

Episkopat założył Fundację św. Józefa, która ma pomagać skrzywdzonym. Powoli się rozkręca. Ale jeśli informacja o niej będzie ukrywana jak ta o istnieniu telefonu, to nie ma to sensu. Dziś nie ma już tygodnia bez informacji o molestowaniu w Kościele, okazuje się, że sprawcami były osoby uznawane za autorytety – np. zmarły w ub. roku Jean Vanier, założyciel wspólnoty Arka, który, jak wynika z raportu wspólnoty, molestował co najmniej sześć kobiet. Naprawdę nie ma więc co się kryć za parawanem. Trzeba pójść do ludzi.

Hierarchowie mówią, że sprawy dotyczące molestowania nieletnich są przez nich traktowane z najwyższą powagą. Słyszymy, że już w roku 2009 powstały wytyczne, które kilka razy były dostosowywane do prawa kościelnego i cywilnego. Opinia publiczna słyszała o istnieniu Centrum Ochrony Dziecka, które prowadzi szkolenia w zakresie ochrony dzieci i młodzieży. W każdej diecezji jest delegat, do którego mogą zgłaszać się skrzywdzeni. Kilka razy biskupi przepraszali też za wszystkie przypadki pedofilii w Kościele. Bili się w piersi przyznając, że zawodziła komunikacja z wiernymi, którzy czują się w tym wszystkim pogubieni i osamotnieni.

Pozostało 82% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki