Zakończenie negocjacji dotyczących nowego budżetu Unii Europejskiej oraz Funduszu Ratunkowego stanowi nie tylko koniec pewnego etapu w polskiej polityce europejskiej, ale jest też cezurą w historii Zjednoczonej Prawicy.
Szczyt zakończył się nie tylko kompromisem w sprawie praworządności, ale też uznaniem przez Polskę celów klimatycznych Unii. Obie te sprawy były przedmiotem sporu na prawicy. Zarówno przyjmowaniu celów, jak i akceptowaniu – nawet pod kompromisowymi warunkami – mechanizmu praworządności sprzeciwiała się Solidarna Polska i Konfederacja.
Na pozór mogłoby się więc wydawać, że z tego pojedynku zwycięsko wyszli politycy ZP kojarzeni ze skrzydłem pragmatycznym. Przede wszystkim premier Mateusz Morawiecki, który rok temu podczas drugiego exposé zapowiedział zieloną rewolucję. Nikt wówczas nie przewidywał pandemii, ale to właśnie ona sprawiała, że „pozytywiści" zdawali sobie sprawę, że zamknięcie sprawy budżetu i funduszu ratunkowego jest w interesie polskiej gospodarki.
W ostatnich tygodniach za kompromisem opowiadał się głośno wicepremier Jarosław Gowin. Jako minister rozwoju, pracy i technologii przekonywał, że brak unijnych środków będzie dla polskiej gospodarki katastrofą.
Podczas negocjacji można było odnieść wrażenie, że Jarosław Kaczyński rozumem jest po stronie pragmatyków, ale sercem stał po stronie suwerenistów, na czele ze Zbigniewem Ziobro, który mówił „weto albo śmierć".