Pamiętacie format Ramstein? To cykl konferencji organizowanych przez USA w bazie amerykańskich sił powietrznych. Charakterystyczne, iż podczas pierwszego spotkania 26 kwietnia 2022 roku nie przyjęto jakiejś radykalnej nazwy, jak choćby „koalicja na rzecz pokonania Putina”, lecz użyto amorficznego terminu Grupa Konsultacyjna ds. Obrony Ukrainy. Dlaczego? Bo taka definicja nie anonsowała twardych zobowiązań, dzięki czemu więcej było uczestników.
Lloyd Austin, sekretarz obrony USA, zapowiedział, że grupa będzie widywać się co miesiąc. Podczas 16 spotkań przedstawicieli ponad 40 państw z całego świata podejmowano konkretne decyzje o wsparciu dla obrońców Ukrainy. Ostatnia narada „koalicji Ramstein” odbyła się 11 października 2023 roku. Dlaczego o tym piszę? Bo minął już kwartał bez kolejnej konferencji. Cisza. Czyżby to koniec waszyngtońskiej inicjatywy? A może tylko tymczasowa przerwa? Jeśli tak, to z jakich przyczyn? Nasuwają się dwie.
Wojna Izraela z Hamasem i sytuacja polityczna w Waszyngtonie
Pierwszą jest wojna Izraela z Hamasem, która wybuchła pięć dni przed ostatnim spotkaniem. Izrael, obok Jordanii i Kataru, był bliskowschodnim partnerem ukraińskiego programu. Dziś jest konkurentem Kijowa w zabiegach o międzynarodowe poparcie polityczne i pomoc wojskową. Zapowiadał to już komunikat ogłoszony po spotkaniu 11 października 2023 roku, poświęconemu wszak obronie Ukrainy: „Szczegółowo przeanalizowano sytuację na Bliskim Wschodzie, jaka zaistniała po atakach Hamasu na Izrael, o czym poinformował zebranych izraelski minister obrony Yoav Gallant”.
Czytaj więcej
Sytuacja na froncie bezpośrednio zależy od zachodniego wsparcia, które powoli zamiera. Mimo że zagrożone jest samo NATO.
Drugą możliwą przyczyną zawieszenia Ramstein jest sytuacja polityczna w Waszyngtonie. Od października trwają negocjacje nad inicjatywą prezydenta Joe Bidena, który chciałby zasilić w tym roku Ukrainę kwotą 61 mld dol. Jak do tej pory nie udało się jednak uzgodnić tego w Kongresie ze względu na sprzeciw radykalnego skrzydła Partii Republikańskiej. Kiedy w ubiegłym tygodniu słuchałem w Wilnie Gabrieliusa Landsbergisa, ministra spraw zagranicznych Litwy, musiałem przyznać rację jego słowom: „Polityka wewnętrzna ma pierwszeństwo przed zagraniczną, przyćmiewając znaczenie zwycięstwa Ukrainy”. Konkluzja brzmi: „Ośmielamy Kreml, nie pomagając wystarczająco Ukrainie”.