Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS opóźnia przekazanie władzy Donaldowi Tuskowi, czyli polityczny gambit

Mateusz Morawiecki ponosi polityczne koszty operacji pod roboczym kryptonimem "rząd 14-dniowy", ale dla PiS-u płyną z niej korzyści, które nie ograniczają się tylko do wydłużenia czasu pobierania wynagrodzeń członków rządu czy partyjnych nominatów w spółkach Skarbu Państwa.

Publikacja: 02.12.2023 13:37

Donald Tusk

Donald Tusk

Foto: PAP

Obecną strategię PiS najlepiej opisuje szachowy gambit - czyli taki rodzaj otwarcia, w którym poświęca się piona, a czasem nawet ważniejszą figurę (konia lub gońca), w zamian za poprawę swojej pozycji i zdobycie większych możliwości działania na szachownicy.

Tak właśnie postępuje PiS. Kosztem Mateusza Morawieckiego, który musi udawać, że z Dominiką Chorosińską i z Anną Gembicką planuje rządzić przez cztery lata, a na pytania o większość opowiada o tajemniczych posłach, którzy pałają entuzjazmem do jego rządu, ale boją się dziennikarzy TVN-u, więc nie można ujawnić ich nazwisk, PiS poprawia swoją pozycję po utracie parlamentarnej większości.

Po pierwsze: PiS mobilizuje własny twardy elektorat. Powtarzając jak mantrę narrację o wygranych wyborach, PiS utwierdza swoich wyborców w przekonaniu, że nie składa broni, walczy do końca i nadal warto inwestować w tę partię swoje głosy. Jest to szczególnie istotne biorąc pod uwagę, że w perspektywie są wybory samorządowe i wybory do PE. A tak się składa, że frekwencja i w jednych, i w drugich wyborach jest zazwyczaj znacznie niższa, niż w wyborach parlamentarnych czy prezydenckich (w 2014 roku frekwencja w wyborach do PE wyniosła zaledwie 23,83 proc.). Tym większe znaczenie ma więc utrzymanie "pod bronią" żelaznego elektoratu. Zwłaszcza, że PiS - mając przed sobą lata w opozycji - jak kania dżdżu będzie potrzebował stanowisk na podział których ma wpływ (a takich w samorządach nie brakuje, a i w biurach europosłów można kilka osób umieścić).

Czytaj więcej

Ewa Szadkowska: Lobbyści spod szyldu PiS

Po drugie: PiS pozbawia przyszły rząd entuzjazmu wyborców. Gdyby rząd Donalda Tuska powstał zaraz po wyborach, korzystałby przez pierwsze tygodnie z kapitału mobilizacji, która zaowocowała rekordową frekwencją i kolejkami przed lokalami wyborczymi, w których Polacy czekali po kilka godzin, by dać wyraz chęci dokonania zmiany. Dzięki działaniom opóźniającym PiS-u, zamiast entuzjazmu u wielu wyborców pojawiła się zapewne frustracja i zmęczenie politycznym teatrem fundowanym nam przez Mateusza Morawieckiego i jego 14-dniowy rząd. Rząd Donalda Tuska powstanie niemal dwa miesiące po tym, jak przed komisją wyborczą na wrocławskim Jagodnie ludzie czekali do 3 nad ranem, by oddać głos. To wystarczająco wiele czasu, by emocje - jeśli nie wyparowały - to przynajmniej miały znacznie niższą temperaturę. A to z kolei oznacza mniejszy kredyt na starcie dla nowego rządu.

Gdyby rząd Donalda Tuska powstał zaraz po wyborach, korzystałby przez pierwsze tygodnie z kapitału mobilizacji, która zaowocowała rekordową frekwencją

Po trzecie: PiS tak bardzo przedłużając cały proces liczy na to, że w trudnej koalicji czterech znacznie różniących się od siebie partii, pojawią się pierwsze zgrzyty i pęknięcia, a także że zacznie ona ponosić koszty rządzenia formalnie jeszcze nie rządząc. I tak się w jakiejś mierze dzieje. Najnowszym przejawem tego jest wpadka nowej większości przy ustawie o mrożeniu cen energii, w której pojawiła się "wrzutka" dotycząca wiatraków. KO i Polska 2050 muszą się tłumaczyć, PSL się dystansuje - a PiS może krzyczeć o aferze i lobbystach. Ale przecież już wcześniej na koalicji pojawiły się pierwsze rysy. A to jeden czy drugi polityk nowej większości powiedział w wywiadzie, że nie wszystkie obietnice da się zrealizować. A to Magdalena Biejat przedstawiła postulat wprowadzenia w Polsce testu przedsiębiorcy - rozwiązania nie do przyjęcia dla liberalnej części szerokiej koalicji. A to wreszcie okazało się, że z głośnych zapowiedzi liberalizacji przepisów aborcyjnych wyjdzie zapewne niewiele, ze względu na sprzeciw Polski 2050 i PSL. Jakby tego było mało Razem ogłosiło, że rząd wesprze, ale do niego nie wejdzie. Sporo tego, jak na koalicję, która u władzy nie spędziła nawet jednego dnia.

Czytaj więcej

Sondaż: Jak Polacy oceniają trzeci rząd Mateusza Morawieckiego?

Po czwarte wreszcie: PiS przedłużając czas, gdy Donald Tusk i jego przyszli ministrowie muszą czekać na objęcie władzy, pozbawia nową większość sprawczości w kluczowym momencie, gdy zainteresowanie polityką, w związku z niedawnymi wyborami, jest największe. W TVP nadal rządzi PiS, a nowa większość określana jest mianem opozycji - i taka narracja dociera do wyborców PiS. Kiedy zaś rząd Donalda Tuska wyrwie stery władzy z rąk PiS-u to akurat będzie musiał podejmować trudne decyzje budżetowe, prawdopodobnie będzie musiał wziąć na siebie wzrost cen żywności (po przywróceniu VAT-u na żywność) i odpierać zarzuty ze strony byłych członków 14-dniowego rządu, którzy będą przekonywać, że gdyby pozostawić ich u władzy, to kraj płynąłby mlekiem i miodem (o czym zresztą premier Morawiecki zapewne barwnie opowie w swoim exposé). Każdy rząd zawsze prosi o 100 dni spokoju - ale rządowi Donalda Tuska czas ten właśnie PiS odbiera. Kiedy serial z rządem Morawieckiego się skończy, wyborcy będą chcieli efektów tu i teraz.

Obecną strategię PiS najlepiej opisuje szachowy gambit - czyli taki rodzaj otwarcia, w którym poświęca się piona, a czasem nawet ważniejszą figurę (konia lub gońca), w zamian za poprawę swojej pozycji i zdobycie większych możliwości działania na szachownicy.

Tak właśnie postępuje PiS. Kosztem Mateusza Morawieckiego, który musi udawać, że z Dominiką Chorosińską i z Anną Gembicką planuje rządzić przez cztery lata, a na pytania o większość opowiada o tajemniczych posłach, którzy pałają entuzjazmem do jego rządu, ale boją się dziennikarzy TVN-u, więc nie można ujawnić ich nazwisk, PiS poprawia swoją pozycję po utracie parlamentarnej większości.

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki