Bo mnie od razu skojarzyło się to z „Bajką o pszczołach” Bernarda de Mandeville’a. Jej oryginalny tytuł to „Brzęczący pień, lub łotry stają się uczciwi”. Ten „brzęczący pień” to ul właśnie.
„Bajka o pszczołach” to alegoryczny obraz natury ludzkiej, podobny trochę do tego, który wcześniej namalował Thomas Hobbes – człowieka, istoty egoistycznej. Hobbes sądził jednak, że ten naturalny egoizm należy zwalczać, a Mandeville – że należy go wykorzystywać, bo jest podstawą rozwoju. Gdy łotry staną się uczciwi, zaczną szukać moralności i cnoty, zatracając pożądliwość rzeczy materialnych, która to wada jest w sensie publicznym zaletą. Jeśli staliby się moralni, stracą swój dom – ów brzęczący pień.
Prywatne wady są zyskiem społeczności – dowodził Mandeville. Poszukiwanie cnót nie wnosi nic pozytywnego, lecz odwraca uwagę od wad, które można wykorzystać. Wady niosą ze sobą dobro społeczne, jak w przykładzie próżnego „libertyna” dającego zarabiać krawcom i kucharzom, którym płaci, przysługując się przez to społeczeństwu. Zanik miłości samego siebie – czyli egoizmu – prowadzi do społecznego marazmu.
Czytaj więcej
Sztabowcy PiS podkreślają, że zapowiedź programu 800+ ma być tematem prekampanii przez najbliższe tygodnie. Opozycja już ma swoje polityczne kontrrozwiązania.
Z „Bajki o pszczołach” wynika, że różne – nomen omen – łotry i darmozjady są w sumie pożyteczne. Po pierwszym jej wydaniu w roku 1723 była niemiłosiernie krytykowana. Przez tak wpływowe osoby, jak filozof George Berkeley czy królewski kapelan John Brown. Bajkę odebrano bowiem jako… poparcie dla rządów premiera Roberta Walpole’a, które funkcjonowały według podobnych zasad jak ul: ład i dostatek ludu budowany był dzięki skorumpowanym przez premiera posłom.