Jarosław Myjak: Zniewolony umysł minister Moskwy

Wielu uzależnionych od władzy PiS przekonało się, że lepiej milczeć. Ale milczenie już nie przystoi.

Publikacja: 05.04.2023 03:00

Minister Anna Moskwa chciałaby odbierać paszporty szkalującym Polskę politykom opozycji. Pomysł rode

Minister Anna Moskwa chciałaby odbierać paszporty szkalującym Polskę politykom opozycji. Pomysł rodem z PRL

Foto: PAP/Rafał Guz

W połowie marca, w Kozienicach, minister Anna Moskwa pytana o odbieranie paszportów niektórym politykom opozycji przyznała, że odczuła „pokusę, jaką wielu z nas by miało. Bo jeżeli ktoś jedzie za granicę i szczuje przeciwko swojemu państwu, to pytanie, czy jest jeszcze godzien, żeby stać pod biało-czerwoną flagą”. Wzięła też „na warsztat złą, paskudną, opozycyjną specyfikę” i ogłosiła, że „przekaże panu ministrowi Ziobrze, żeby przemyślał jakieś instrumenty prawne dla tych, którzy szkalują Polskę”.

Usłyszawszy tę groźbę, aż chciało się sprawdzić CV pani minister, by upewnić się, czy nie pracowała kiedyś w organach paszportowych Milicji Obywatelskiej. Wszak niegdyś szantaż niewydania paszportu w wypadku „szkalowania władzy ludowej” był powszechną metodą terroryzowania społeczeństwa w PRL-u.

Czytaj więcej

Kamil Sikora: Maraton politycznych sprinterów

Co stało się z mentalnością pani Moskwy, absolwentki kilku uczelni, animatorki Ruchu Światło Życie? A co z umysłami jej partii, że bez najmniejszej refleksji etycznej i prawnej poszukują dróg do naruszenia praw podstawowych? Co stało się z minister, gdy usiłując przeprosić „tych potencjalnie urażonych”, wskazuje przez to, że dla pozostałych warto ograniczać prawa człowieka za poglądy niezgodne z linią partii.

Autorytarne ciągoty

Czas na nowo odczytać książkę Czesława Miłosza. Z refleksją, że osiem lat rządów formacji odrzucającej niezależne myślenie powoduje u wielu powstanie mechanizmów dostosowawczych podobnych do tych z ośmiolecia po 1948 r.

Przez przymus wewnętrzny podporządkowują się więc umysły polityków władzy i tych, co w imieniu partii tworzą tzw. opinię publiczną. Osób być może niegdyś rozsądnych. Zniewolony umysł staje się bezkrytyczny i naśladowczy. Zdominowany jest przez zewnętrzne źródło przekazu, nie rozumuje więc niezależnie. Niektórzy wyposażeni są w cechy, które czynią człowieka podatnym na niejedną kapitulację. A w obecnej Polsce nie ma końca kompromisów, do których władza zachęca. A ile przy tym przynęt i moralnych pułapek, jakie czyhają na nominowanych przez partię i dla niej pracujących.

Autorytaryzm populistycznej władzy pozwala minister Moskwie akceptować wzorce myślenia czasów komunistycznych. To wówczas zaczęto krytykę partii władzy utożsamiać ze „szczuciem na swoje państwo”. Mało tego, to do takiej partii należała ocena, która krytyka może być „słuszna”, która zaś jest „szkalowaniem”.

Czytaj więcej

Marek Migalski: Osobiste ambicje liderów

Działo się tak począwszy od „statku filozofów”, którym w 1922 wygnano na Zachód czołowych przedstawicieli rosyjskiej humanistyki, odebrawszy im uprzednio paszporty za „lżenie” władzy leninowskiej. Zakaz wyjazdów zagranicznych wprowadzono w Sowietach i w krajach satelickich.

Polaków pochodzenia żydowskiego wyrzucono z ojczyzny w 1968 roku, gdy władza orzekła, że nie stali pod polską flagą. Organizowano wówczas wiece, gdzie tzw. zwykli ludzie wymieniali nazwiska ludzi „obcych narodowo”, popierając sankcje. Kto wie, czy i w Kozienicach nie odbyła się podobna impreza.

26 marca TVP Info pokazała, jak wyborca PiS na spotkaniu w Radomiu zapytał o Donalda Tuska: „Skąd on się wziął premierem Polski, skoro był synem czy wnuczkiem esesmana?”. Europoseł Dominik Tarczyński mówił zaś o Tusku: „wilk w niemieckiej skórze”. Działo się to w obecności posła Suskiego i senatora Skurkiewicza. W Kozienicach i Radomiu było pewnie wielu bystrych ludzi, gotowi byli jednak zaakceptować, że to, co podano im do wierzenia, jest w porządku. Nikt nie zaprotestował.

Pigułki Murti-Binga

Począwszy od „Polski w ruinie”, „pogardy elit wobec prostego człowieka” i „stalinowskich sędziów” nieprawda celowo głoszona przez władze jest udokumentowana. Oderwane te od siebie fakty nabrałyby wartości, gdyby dostrzec stojący za nimi wzór: to model „podporządkowanej myśli”. Zdaje się być on niezwyciężoną siłą. Nie uznaje nierozwiązanych problemów płaszczyzn do dyskusji i kompromisu. Maluje się jako epicka walka o dobro zwykłego człowieka ze złem opozycji i wrogich narodów.

Większość Polaków nie była w stanie pojąć rzeczywistości populizmu tak odmiennej od tej, w której żyli przez swoje świadome życie. Stanęliśmy wobec niej z doświadczeniem człowieka Zachodu pół wieku temu, zanim mógł on pojąć to, co w „Zniewolonym umyśle” opisywał Miłosz. Nie wiedziano, jakie autorytaryzm odnosił sukcesy w formowaniu umysłów poddanych. Ta niezdolność do przeniknięcia tajemnicy siły przeciwnika stała się jednym z najważniejszych składników mocy władzy. Doświadczają tego od 2015 roku sądy, artyści, dziennikarze i cała opozycja. Nieprzygotowani do agresywnej penetracji kłamstwa, stali się bezbronni wobec nowej rzeczywistości.

Nieprzygotowani do agresywnej penetracji kłamstwa, staliśmy się bezbronni

Wielu uzależnionych od władzy przekonało się, że lepiej milczeć. Są tacy posłowie PiS, profesorowie uniwersyteccy, intelektualiści i artyści ostrożni przez kohabitację z władzą.

Jak pisał jednak badacz ortodoksji islamu Artur Gobineau, są sytuacje, kiedy milczenie już nie wystarcza, kiedy może zdawać się przyznaniem [do innego myślenia]. Nie wolno się wówczas wahać. Nie tylko trzeba zaprzeczyć swym prawdziwym poglądom, ale warto uciekać się do wszelkich podstępów, aby uśpić czujność władzy. Składa się więc wszelkie wyznania wiary, które mogą ją zadowolić, wykonuje się wszystkie obrzędy, choćby najbardziej próżne, fałszuje się własne księgi, wyczerpuje się wszystkie możliwe środki przewrotności. Taką postawę, za Gobineau, Miłosz nazwał Ketmanem. Podobne sceny można oglądać w parlamencie, w mediach, na wiecach.

Wielu, wcześniej myślących autonomicznie, w kręgu populistycznej władzy uległo przemianie od wewnątrz. Zaczęli, jak ich opisywani przez Miłosza poprzednicy, myśleć już nie „swoimi” myślami, lecz cudzym "systemem symboli”. Nie było przy tym przymusu. „Inwazja wszechmocnej siły myśli partii” podporządkowała wspólnotę Zjednoczonej Prawicy. Stała się ona częścią politycznej „maszyny produkcyjnej”. Działa według specyfikacji wypracowanych na najwyższym szczeblu. Nie ma tu miejsca na szlachetne, indywidualistyczne gesty.

Niedorzeczne byłoby protestować, gdy kłamią. Opisywana przez Miłosza Metoda każe nauczyć się myśleć myślami systemu. Jej skutek podobny jest do zażycia alegorycznych pigułek Murti-Binga. Dążąc do wpisania się w rzeczywistość, ulega się pokusie zażycia tych tabletek, by zrezygnować z głoszenia prawdy, a uzyskać spokój przez głoszenie fałszu. I tak rozsądne argumenty nie są w stanie zmienić postępowania ludzi partii. Zajmują się oni bowiem udowadnianiem tego, co w danej chwili potrzebne jest władzy. Jest jeszcze strach o utratę przywilejów, wyjednanych dla siebie i swojego klanu.

Monopol na prawdę

Gombrowicz napisał o „Zniewolonym umyśle”: „nie jest tu ważna historia komunizmu, tylko udokumentowanie, że człowiek może zrobić wszystko z drugim człowiekiem”.

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Jak przegrać wybory i zrazić do siebie ludzi

Zanim więc autorytarne tezy minister Moskwy znajdą swoje miejsce w kolejnym raporcie Departamentu Stanu jako żywy przykład kultury przemocy i monopolu na prawdę, warto przypomnieć przytoczony przez Miłosza aforyzm starego Żyda z Galicji:

„Jeżeli dwóch kłóci się, a jeden ma rzetelnych 55 procent racji, to bardzo dobrze i nie ma się co szarpać. A kto ma 60 procent racji? To ślicznie, to wielkie szczęście i niech Panu Bogu dziękuje! A co by powiedzieć o 75 procent racji? Mądrzy ludzie powiadają, że to bardzo podejrzane. No, a co o 100 procent? Taki, co mówi, że ma 100 procent racji, to paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak”.

W połowie marca, w Kozienicach, minister Anna Moskwa pytana o odbieranie paszportów niektórym politykom opozycji przyznała, że odczuła „pokusę, jaką wielu z nas by miało. Bo jeżeli ktoś jedzie za granicę i szczuje przeciwko swojemu państwu, to pytanie, czy jest jeszcze godzien, żeby stać pod biało-czerwoną flagą”. Wzięła też „na warsztat złą, paskudną, opozycyjną specyfikę” i ogłosiła, że „przekaże panu ministrowi Ziobrze, żeby przemyślał jakieś instrumenty prawne dla tych, którzy szkalują Polskę”.

Pozostało 94% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki