W połowie marca, w Kozienicach, minister Anna Moskwa pytana o odbieranie paszportów niektórym politykom opozycji przyznała, że odczuła „pokusę, jaką wielu z nas by miało. Bo jeżeli ktoś jedzie za granicę i szczuje przeciwko swojemu państwu, to pytanie, czy jest jeszcze godzien, żeby stać pod biało-czerwoną flagą”. Wzięła też „na warsztat złą, paskudną, opozycyjną specyfikę” i ogłosiła, że „przekaże panu ministrowi Ziobrze, żeby przemyślał jakieś instrumenty prawne dla tych, którzy szkalują Polskę”.
Usłyszawszy tę groźbę, aż chciało się sprawdzić CV pani minister, by upewnić się, czy nie pracowała kiedyś w organach paszportowych Milicji Obywatelskiej. Wszak niegdyś szantaż niewydania paszportu w wypadku „szkalowania władzy ludowej” był powszechną metodą terroryzowania społeczeństwa w PRL-u.
Czytaj więcej
Odsunięcie od władzy Kaczyńskiego niczego właściwie nie załatwi.
Co stało się z mentalnością pani Moskwy, absolwentki kilku uczelni, animatorki Ruchu Światło Życie? A co z umysłami jej partii, że bez najmniejszej refleksji etycznej i prawnej poszukują dróg do naruszenia praw podstawowych? Co stało się z minister, gdy usiłując przeprosić „tych potencjalnie urażonych”, wskazuje przez to, że dla pozostałych warto ograniczać prawa człowieka za poglądy niezgodne z linią partii.
Autorytarne ciągoty
Czas na nowo odczytać książkę Czesława Miłosza. Z refleksją, że osiem lat rządów formacji odrzucającej niezależne myślenie powoduje u wielu powstanie mechanizmów dostosowawczych podobnych do tych z ośmiolecia po 1948 r.