Ku czci tych, którzy żyli chwilą i zanim młodo umarli, wzniecali wiarę w tożsamość narodową – tak mogłoby brzmieć epitafium zakończonego Roku Romantyzmu (2022). Epoki, której dziedzictwo obciąża szkolny obowiązek wkuwania rozległych biografii wieszczów oraz nabożne traktowanie przez Polaków młodzieńczych zrywów kończących się przegranymi powstaniami. W Europie z kolei przekleństwem romantyzmu jest utożsamianie go z przygotowywaniem gruntu pod nacjonalizmy.
Las, matecznik Germanów
„Przyjaciołom moim”, czyli kumplom z wileńskich lat studiów, zadedykował Mickiewicz swoje poezje. Przez głowę by mu nie przeszło, że skromny tomik z 1822 r. okaże się iskrą startową dla polskiego romantyzmu.
Naziści wynaturzyli idee romantyków, czy raczej podążyli wydeptaną przez nich ścieżką?
Praźródło epoki nie biło jednak nad Niemnem i Wisłą, lecz w alpejskich dolinach Szwajcarii. To stamtąd, gdzie górskie ziemie nie wyżywiały nawet szlacheckich synów, ruszano na zaciąg do obcych armii. Gnani tęsknotą za miejscem urodzenia najemnicy w szeregach obcych armii z pietyzmem pielęgnowali pamięć o swoim mateczniku. Co nie zawsze pomagało. Johannes Hofer, szwajcarski lekarz z alzackiej Miluzy, pochylił się nad bolesną tęsknotą za domem tych, którzy opuścili rodzinne pastwiska. Wszystkim, którzy chudli, pogrążali się w bezdennym smutku, a nawet odbierali sobie życie, diagnozował psychosomatyczną nostalgię.
Nieprzypadkowo poczucie straty będzie przesądzającym motywem u romantyków.