Marcin Korolec: Brońmy się zieloną transformacją

Dekarbonizacja jest najlepszą odpowiedzią na wojnę energetyczną, jaką Rosja wypowiedziała Europie – były minister środowiska polemizuje z premierem Morawieckim.

Publikacja: 14.07.2022 03:00

Marcin Korolec

Marcin Korolec

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Zamieszczony 5 lipca w „Financial Timesie” artykuł premiera Mateusza Morawieckiego miał być, wydaje się, próbą odpowiedzi na opublikowany pod koniec maja plan Komisji Europejskiej RePowerEU. Artykuł zatytułowany jest „Zielona transformacja nie może odbywać się kosztem europejskiego bezpieczeństwa”. Tyle że zielona transformacja jest właśnie warunkiem europejskiego i polskiego bezpieczeństwa energetycznego oraz europejskiej i polskiej suwerenności energetycznej. Zawarta w RePowerEU wizja polityki europejskiej zakłada, że dzięki podjętym w najbliższych latach wysiłkom, w szczególności zintensyfikowanym inwestycjom w odnawialne źródła energii, w okolicach 2025 r. będziemy w stanie uniezależnić się od importu paliw kopalnych równemu tej ilości surowców, jaką jeszcze do niedawna importowaliśmy z Rosji.

Artykuł premiera koncentruje się na rozwiązaniach doraźnych, w zasadzie ograniczających się do administracyjnego ustalania cen w systemie handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS). Brakuje w nim całościowej propozycji i wizji europejskiej polityki energetycznej. Premier pomija potrzebę zmierzenia się z wyzwaniami dotyczącymi zmian klimatycznych, tak jakby można było uznać ten temat za nieistotny.

Gospodarka wojenna

Obserwując europejski rynek energii, można postawić tezę, że zanim Rosja zbrojnie napadła na Ukrainę, wcześniej, bo już w zeszłym roku, zaczęła prowadzić wojnę energetyczną z Unią Europejską, opróżniając magazyny gazu i doprowadzając do sztucznego zawyżenia jego cen. Od czasu brutalnej napaści na Ukrainę zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, jak wielkie sumy przeznaczaliśmy w przeszłości na import paliw kopalnych z Rosji. W przypadku Polski, do niedawna, to około 12 mld dol. rocznie, w przypadku Unii Europejskiej – grubo ponad 124 mld, i to tylko na zakup ropy naftowej.

Czeka nas trudny czas. Inflacja, rosnące ceny energii, być może recesja. To ogromne wyzwanie dla wszystkich: rządzących, instytucji europejskich, władz samorządowych, organizacji pozarządowych i w końcu podmiotów gospodarczych. Im szybciej sobie uświadomimy, że mamy do czynienia z czasem wojny i czasem gospodarki wojennej, tym szybciej pokonamy nie tylko trudności gospodarcze, ale i brutalny reżim Putina.

Dlatego potrzebujemy rozwiązań systemowych, dlatego masowe inwestycje w odnawialne, tańsze od opartych na paliwach kopalnych źródła energii są najlepszą systemową odpowiedzią dla tych, którzy używają surowców energetycznych jako broni przeciwko demokratycznym społeczeństwom, a którzy dzięki dochodom z ich eksportu finansują opresyjne rządy.

Podobnie jak Komisja Europejska uważam, że zwłaszcza dziś warto podjąć trud przyspieszonej transformacji, aby systemowo i na trwale uniezależnić się od zewnętrznych dostawców i zbudować prawdziwe bezpieczeństwo i prawdziwą suwerenność energetyczną Europy w oparciu o odnawialne źródła energii.

Nadzwyczajne emisje

W nadchodzącym sezonie grzewczym musimy liczyć się z mniejszymi niż zwykle dostawami gazu na rynek europejski. Co najmniej przez kilkanaście nadchodzących miesięcy, a może trochę dłużej, będziemy musieli wytwarzać więcej energii elektrycznej czy ciepła, spalając więcej węgla. Ceny energii w ciągu ostatniego roku wzrosły do poziomów wcześniej nienotowanych. Rozumiem, że trzeba znajdować rozwiązania systemowe. Ale, w moim przekonaniu, nie jest nim proponowany przez Mateusza Morawieckiego etatystyczny, przypominający czasy sowieckie, reglamentowany system definiowania cen uprawnień w systemie ETS.

Jakiegokolwiek rozwiązania byśmy nie przyjęli, nie możemy abstrahować od celów, jakie przyświecały utworzeniu tego systemu. To walka ze zmianami klimatycznymi, redukcja i eliminacja emisji dwutlenku węgla z europejskiej energetyki. Uważam, że w tym, bądź co bądź, rynkowym systemie mamy instrumenty, żeby walczyć z nadzwyczajnym wzrostem cen.

Stabilizację cen uprawnień można systemowo osiągnąć na kilka sposobów. W tym wojennym czasie, np. od jesieni 2022 do końca 2024 r., moglibyśmy odejść od corocznej redukcji uprawnień, jakie trafiają na rynek w systemie ETS, przyznając tyle uprawnień, ile trafiało na rynek w 2021 r., a więc jeszcze przed kryzysem energetycznym. Ale nie znaczy to, że możemy zrezygnować z celów redukcyjnych na rok 2030.

Moglibyśmy wykorzystać uprawnienia z tzw. rezerwy MSR (Market Stability Reserve), a następnie zadbać o to, by w latach 2025–2030 szybciej redukować emisję. Alternatywnie moglibyśmy przesunąć część uprawnień z przyszłości. Jeżeli dzięki inwestycjom w odnawialne źródła energii dokonamy przyspieszonej dekarbonizacji, to pierwotnie zakładana ilość uprawnień ETS nie będzie nam przecież potrzebna.

Systemowa dekarbonizacja europejskiej gospodarki jest najlepszą odpowiedzią z możliwych na wojnę energetyczną, jaką Rosja prowadzi z Europą i resztą świata. Wprowadzając proponowane powyżej rozwiązanie, umożliwimy czasowe zwiększenie ilości węgla w europejskim miksie energetycznym i ułatwimy naszym firmom przejście przez trudny czas kryzysu. To rozwiązanie antyinflacyjne, które jednocześnie utrzyma system, jaki umożliwi nam zrealizowanie celów polityki klimatycznej. Władimir Putin atakiem na Ukrainę nie odwołał przecież globalnego ocieplenia.

Gwałtowne przyspieszenie

W moim osobistym przekonaniu premier Morawiecki w głębi duszy jest jednak zwolennikiem głębokiej zielonej transformacji polskiej gospodarki. Znamienne jest, że po sześciu latach, w dniu ukazania się omawianego przeze mnie artykułu, premier przeforsował na Radzie Ministrów liberalizację przepisów wprowadzonych przez rząd Beaty Szydło, znosząc nieszczęsne ograniczenia budowy farm wiatrowych. Mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach czeka nas w Polsce przyspieszenie i gwałtowny wzrost produkcji energii z odnawialnych źródeł.

Autor jest byłym ministrem środowiska (2011–2013) i pełnomocnikiem rządu ds. polityki klimatycznej (2013–2015)

Zamieszczony 5 lipca w „Financial Timesie” artykuł premiera Mateusza Morawieckiego miał być, wydaje się, próbą odpowiedzi na opublikowany pod koniec maja plan Komisji Europejskiej RePowerEU. Artykuł zatytułowany jest „Zielona transformacja nie może odbywać się kosztem europejskiego bezpieczeństwa”. Tyle że zielona transformacja jest właśnie warunkiem europejskiego i polskiego bezpieczeństwa energetycznego oraz europejskiej i polskiej suwerenności energetycznej. Zawarta w RePowerEU wizja polityki europejskiej zakłada, że dzięki podjętym w najbliższych latach wysiłkom, w szczególności zintensyfikowanym inwestycjom w odnawialne źródła energii, w okolicach 2025 r. będziemy w stanie uniezależnić się od importu paliw kopalnych równemu tej ilości surowców, jaką jeszcze do niedawna importowaliśmy z Rosji.

Pozostało 87% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki